Trochę poślizg mam, ale dodaję. Miłej nocy!
****
Moja sytuacja była fatalna. Widziałam wszystko jakby w zwolnionym tempie. Młotek zbliżał się do mnie. Gdy myślałam, że już po wszystkim, znalazłam w sobie jakieś głęboko skrywane pokłady siły. Spojrzałam z determinacją na mężczyznę, którego zdziwił mój wzrok. Zauważyłam, jak przez sekundę się zawahał. To była moja szansa. Z całej siły kopnęłam go w piszczel. Facet głośno zawył, a ja wyhaczyłam swoją okazję. Przeturlałam się obok niego i szybko stanęłam na nogi. Niestety moje szczęście okazało się złudne. Ilia chwycił mnie za rękę wskutek czego, wpadłam w jego ramiona. Wielkie ręce oplotły mnie i zacisnęły. Zawyłam z bólu. Moje ciało było ściśnięte, przez co zaczęło brakować mi powietrza. Z obłędem szukałam rozwiązania. Przeczesywałam wzrokiem najbliższe otoczenie, lecz nic nie nadawało się do użytku. Ramiona miałam zaklinowane, więc raczej na nic by się to zdało.
- Ty mała suko! Zapłacisz mi za to! – wydarł się Ilia.
Chwyciłam się ostatniej deski ratunku. Zwiotczałam w jego ramionach i pozwoliłam na całkowitą kapitulację. Zamknęłam oczy i czekałam. Rosjanin upuścił mnie na podłogę z łoskotem.
- Wiem, o co ci chodzi, mała suko! – krzyknął po raz kolejny.
W dalszym ciągu nie dawałam oznak życia. Ledwo zmrużyłam oczy, aby dojrzeć i przeanalizować sytuację, a dostałam z całej siły butem w brzuch. Zajęczałam i zwinęłam się w kulkę. Tak bardzo mnie bolało. Zakaszlałam, za co zostałam nagrodzona ponownym kopniakiem.
- Przestań – zawyłam.
- Sama prosisz się o kłopoty – odparł i ponownie się zamachnął.
Zanim po raz kolejny dostałam w brzuch, odchyliłam się i chwyciłam go za uniesioną nogę. Dzięki temu stracił równowagę i runął na ziemię. Ból przejął moje ciało, lecz wykrzesałam z siebie siłę. Przejechałam paznokciami po twarzy mężczyzny, na co zaskomlał żałośnie. Nie patrzyłam na ból, tylko zaczęłam go okładać pięściami. Na moje nieszczęście Ilia szybko otrząsnął się z szoku i ponownie mnie dopadł. Chwycił moją pięść i ścisnął w swojej. Czułam, jakby gruchotał mi wszystkie kości w dłoni. Odruchowo z całej siły zaczęłam ciągnąć rękę w swoją stronę. Chciałam pozbyć się kata.
- I co teraz? – zaśmiał się szyderczo. – Już nie jesteś taka waleczna – dodał i przewrócił mnie na brzuch.
Upadłam na podłogę i próbowałam się podciągnąć, jednocześnie pełznąc, ale nic z tego. Ponownie mnie dopadł. Aby zatrzymać mnie w miejscu, położył swoją stopę na moich plecach i przygwoździł do podłogi. Zakaszlałam, gdyż w płucach zabrakło mi tlenu.
- Chciałem cię zabić gdzie indziej, ale pokrzyżowałaś moje plany.
Pochylił się nade mną i podciągnął w taki sposób, że przedramieniem złapał moją szyję i zaczął dusić. Otworzyłam usta, aby zaczerpnąć powietrza, lecz nadaremno. Rękami próbowałam dosięgnąć jego głowy, żeby przerwać ten morderczy proceder, ale słyszałam tylko śmiech z jego strony. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać czarne plamki, efekt niedotlenienia.
- Jocelyn, musimy uciekać... – usłyszałam na koniec.~~Gorian~~
Przekonanie do siebie rodziny Jocelyn nie było łatwe. Nadal mi nie ufali. Ja miałem podobne uczucia. Nasza współpraca miała wynikać wyłącznie z chęci uratowania Jo, nic innego się nie liczyło. Czas mijał, a pomoc Ryana w przekonaniu Olivera i reszty była nieoceniona. Phoenix było ich terenem, więc wiedzieli o wszystkim. Ojciec Jocelyn porozmawiał również ze starym Axela. Mężczyzna miał więcej oleju w głowie niż jego syn. Od razu zgodził się nam pomóc ze względu na przyjaźń, między nim a Oliverem.
Przez parę dni nieustannie dzwonił do syna, lecz ten nie odpierał telefonu. Gdy odebrał, nie był zadowolony. Starszy mężczyzna wiedział, że nie może zdradzić tego, czego się dowiedział. Zaprzepaściłby tym samym wszelkie nadzieje na bezpieczny powrót Jo. Warunkiem pomocy z jego strony, było bezpieczeństwo Axela. Ten amerykański gnojek miał bezpiecznie wrócić do ojca bez poniesienia żadnych konsekwencji?
Po moim trupie.
Zabiję skurwiela, nim ten zdąży powiedzieć imię Jo.
Czas się dłużył, a ja byłem coraz bardziej zdenerwowany obecną sytuacją. Nigdy żadna misja mnie nie przerosła, tutaj było to prawdopodobne. Bałem się o Jocelyn. Mało sypiałem i analizowałem porwanie, jak i wszystkie wspólne chwile. Ta kobieta była dla mnie ważna i nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Zrozumiałem strach Rodiona i Kostyi odnośnie do Mavis i Rai. Wcześniej byłem sam i nie musiałem o nikogo się troszczyć. Obecnie sprawa Jo mnie przytłaczała i sprawiła, że nie mogłem normalnie funkcjonować. Zbyt wiele razem przeszliśmy, żebym mógł zrezygnować z takiej kobiety jak ona.
Do pomieszczenia, w którym się znajdowałem, wszedł Oliver. Miał mi za złe stan, w jakim przetransportowałem Ryana do Phoenix. W samolocie został opatrzony, ale nie wiadomo było czy z tego wyjdzie. Mógł już nigdy nie stanąć na nogi.
- Jeden z ludzi Isabel doniósł, że w okolicy baraków widziano karawan składający się z trzech samochodów wojskowej jakości. Były dobrze zabezpieczone.
Zagryzłem kciuk i spojrzałem na mapę miasta.
- To miejsce idealne na tego typu przedsięwzięcie. Cisza i spokój – wskazałem palcem na obszar. - Axel nie jest głupi. Wysokie wieżowce mogłoby szybko zdradzić jego lokalizację.
- Myślisz, że trzyma ją w jakimś schronie? – zapytał Hale.
- Bardzo możliwe. Jeśli człowiek Isabel nie kłamie, to najprawdopodobniejsza opcja.
- Isabel ma do ciebie pretensje. Postawiłeś ją w złym świetle przed górą – rzucił obojętnie Oliver.
- Nie obchodzi mnie to. Najważniejsza jest Jocelyn i jej bezpieczeństwo. Isabel szczyci się kontaktami, a są gówno warte – warknąłem w jego stronę.
- Nie atakuj mnie. Obecna sytuacja nie miałaby miejsca, gdybyś nie porwał mojej córki.
Zaśmiałem się.
- Tak. W waszej klatce i obostrzeniom, jakie na nią nałożyliście, była bardzo bezpieczna i szczęśliwa – zakpiłem. – W dodatku chcieliście wepchnąć ją w ramiona psychopaty, który swoją drogą i tak ją dorwał. Daliście mu idealne podłoże.
- Ostatnim razem jak widziałem się z córką, zrezygnowałem z tego pomysłu – odpowiedział przez zaciśnięte zęby.
- Twoi synowie za wszelką cenę dążyli do jej ślubu.
- Przejrzeli na oczy!
- Ale jakim kosztem?! Bóg wie co się z nią teraz dzieje!
- Spokój! – Sprzeczkę przerwał Ryan, który wjechał wózkiem inwalidzkim do pomieszczenia. Zaraz za nim znajdował się Colin. Obydwoje mieli nietęgie miny.
Starszy brat Jo zmierzył nas rozdrażnionym spojrzeniem i głęboko westchnął.
- Kłótnie działają na naszą niekorzyść – powiedział Colin, a Ryan mu przytaknął. – Popełniliśmy wiele błędów. Chcieliśmy chronić siostrę, lecz wyszło na odwrót. Będziemy musieli żyć ze świadomością, że przez nas spotkała ją krzywda.
Na chwilę zamknąłem powieki, po czym ponownie je uchyliłem. Uważnie spojrzałem w oczy braci.
- Nie cofniemy czasu. Wszyscy popełniliśmy błędy w kwestii Jocelyn.
Na chwilę nastała cisza, ale nie trwała długo. Oliver zbudził nas z letargu, klaśnięciem dłoni. Podszedł do mapy i poklepał palcem obszar, który wcześniej wskazaliśmy. Po kłótni nie było śladu.
- To najbardziej prawdopodobne miejsce przetrzymywania Jocelyn. Proponuję wysłać zwiad, aby dowiedzieć się czegoś więcej.
- Ja pójdę – odezwałem się rzeczowym tonem. – Mam największe doświadczenie na tym polu.
- Targają tobą emocje. Lepiej, jak zostaniesz tutaj. Wytrzymaj Gorianie – Oliver spojrzał na mnie uważnie. – Wszyscy pragniemy tego samego. Musimy działać razem.
Jego słowa spowodowały wzburzenie w moim organizmie. Już wystarczająco długo siedziałem na dupie. Świadomość, że Jocelyn jest tak blisko, sprawiała, że chciałem rzucić wszystko i biec jej na ratunek. Mój mentor tłukł mi do głowy, że podczas akcji należy kierować się rozumem, nie sercem. Uczucia trzeba stępić i schować w najdalsze czeluści. Wszystko, czego mnie nauczył, szlag trafił. Chodziło o moją Jo. Kobietę, którą oszukałem i która była moja. Nigdy niczego nie pragnąłem tak jak jej. Człowiek z przepaską, którego widziała Jocelyn, był moim nauczycielem. Podczas naszego ostatniego spotkania dostrzegł, że zawładnęły mną uczucia. Nie mogłem nic na to poradzić. To było silniejsze ode mnie.
Zacisnąłem szczękę i z całej siły walnąłem dłonią w ścianę.
- Nie unoś się tak... - Do pomieszczenia weszła Isabel. Kobieta obrzuciła mnie pogardliwym spojrzeniem i usiadła na krześle niczym królowa. – Moja córka mogła lepiej wybrać – prychnęła. – Ruska krew – zakpiła.
Jej przytyk mnie rozśmieszył. Uśmiechnąłem się złowieszczo i nieznacznie przybliżyłem w jej kierunku.
- Twoja córka dobrze wybrała. W porównaniu do ciebie, nie jestem nieudacznikiem i wypełniam powierzone mi zadania. – Mięsień na twarzy kobiety zadrżał. – Zapomniałem zapytać... Jak tam góra? Już cię zdetronizowali, czy już to planują? Słyszałem ciekawe pogłoski, że często nadużywałaś władzy – uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Ty...! – zasyczała i ruszyła na mnie z pięścią.
Colin i Oliver rzucili się na nią i przytrzymali. Isabel zaczęła się wyrywać i ukazywać swoje niezadowolenie.
- Uspokój się! – ryknął starszy Hale.
- Puszczajcie mnie! Nauczę go szacunku do starszych! – wrzeszczała kobieta. – Ty podstępny gnojku!
Na jej słowa wybuchnąłem śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło. Była niczym dzikie, rozszalałe zwierzę. Akurat nie powiedziałem nic, co byłoby nieprawdą. Dość dokładnie przestudiowałem jej papiery i metody działania. Ktoś, kto stał po stronie prawa, nie powinien robić rzeczy, których ona się dopuszczała.
- Twoja córka jest więziona, a ty urządzasz awantury – powiedział chłodnym tonem Ryan. – Powtarzam to już kolejny raz, to nie czas i miejsce na kłótnie.
Richardson od razu spadła z tonu. Uspokoiła się i spokorniała, żeby zaraz posłać w naszą stronę szyderczy, pełen wyższości uśmiech.
- Już poczyniłam kroki w tym kierunku. Jocelyn aktualnie jest ratowana przez moich ludzi. Podczas gdy wy siedzieliście wygodnie na stołkach, ja zaczęłam działać – rzekła dumnym głosem.
- Postradałaś rozum?! – ryknął Oliver. – Powinnaś skonsultować to z nami. Mogłaś coś przeoczyć, a naszej córce może stać się krzywda. Nie pomyślałaś o tym?! Idiotka!
- Gdzie ona jest? – syknąłem wściekły.
- W miejscu, które zostało wam podane, w barakach – powiedziała i spojrzała na zegarek. – Za niedługo powinna być tutaj cała i zdrowa.
Uniosła głowę i po raz kolejny omiotła nas spojrzeniem pełnym wyższości.
- Niby taki zabójca, a nie potrafi uratować ukochanej – prychnęła i opuściła pokój.
- Suka...
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...