Miałam wstawić jutro rano, ale cóż... Dobrej nocy!
****
Przez ściany bez okien nie wiedziałam jaka była pora dnia. W mieszkaniu, które śmiało mogłam nazwać więzieniem, nie było zegarów. Nie rozumiałam, co miał na celu ten zabieg. Zaburzył tylko moje i tak złe funkcjonowanie. Dnie zlewały się w jedno, co sprawiało, że każdy był monotonny. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam w uwięzi. Moje ciało czuło tego skutki. Stałam się ospała i wiecznie zmęczona. Nie miałam na nic siły i ochoty. Przez większość czasu leżałam i nie odzywałam się do Axela, który próbował wszelkimi sposobami wykrzesać ze mnie jakikolwiek entuzjazm.
- Zobacz, co przygotowałem! – zawołał do mnie mój porywacz.
Znajdowałam się w sypialni i doskonale go słyszałam, jednak nie miałam ochoty na konfrontację, więc udałam, że śpię. Nie minęło kilka minut, a mężczyzna wszedł do pokoju. Materac ugiął się pod jego ciężarem, a na policzku poczułam dotyk dłoni, przez który przeszył mnie dreszcz. W dalszym ciągu uparcie trzymałam zamknięte powieki, starając się ignorować uczucie obrzydzenia spowodowane niechcianym dotykiem.
- Wiem, że nie śpisz Jocelyn – powiedział cicho przy moim uchu. – Twoje ciało cię zdradza.
Zaplótł w palce moje włosy i lekko za nie pociągnął. Ten zabieg sprawił, że momentalnie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Zostaw mnie w spokoju – odburknęłam zła i wyszarpałam kosmyki z jego dłoni.
- Chodź do kuchni. Przygotowałem jedzenie, aby dostarczyć ci niezbędnych witamin.
- Wypuść mnie, to nie będziesz musiał martwić się o takie rzeczy.
- Wykluczone.
- Prędzej umrę z braku słońca i nudy, niż poczuję do ciebie cokolwiek więcej niż odrazę – wyplułam z siebie słowa, które cisnęły mi się na usta niemal od początku mojego uwięzienia.
- Uparciucha – zaśmiał się. – Mam dobry humor, więc nie wyprowadzisz mnie z równowagi. Wstawaj, musisz coś zjeść.
- Ile już tu jestem? – zapytałam z nadzieją, że mi odpowie.
- Dlaczego tak ci zależy na tym, aby się tego dowiedzieć? Czekają nas cudowne wspólne chwile. Szczęśliwi czasu nie liczą – uśmiechnął się, wstał z łóżka i podał mi dłoń.
- Nie jestem szczęśliwa i nigdy nie będę. Nie widzisz, że tu się duszę? – Postanowiłam zagrać na jego uczuciach, które rzekomo do mnie żywił. – Jeśli ci na mnie zależy, to mnie wypuść, proszę cię – spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
Axel popatrzył na mnie z wyrzutem i jakimś żalem. Wyglądał, jakbym go skrzywdziła, co nie było prawdą. To on mnie przetrzymywał wbrew mojej woli. Obawiałam się, że za niedługo zacznie stosować bardziej inwazyjne metody. Dotychczas nie zmuszał mnie do niczego, oprócz jedzenia. Wszystko mogło się zmienić na gorsze. Jego humory były różne i w zależności od pory, potrafił być albo obojętny, albo złośliwy. Momenty, takie jak obecnie, były bardzo rzadkie. Przy nim niczego nie byłam pewna.
- Wstawaj – zignorował moją prośbę. – Nie każ mi się powtarzać.
Zacisnęłam usta w cienką linię. Wolałam, żeby nie spełniał swojej groźby. Jego pomysły były różne, a wątpię, że spodobałyby mi się jego sposoby na uległość.
Wstałam niechętnie z łóżka, a on nagrodził mnie promiennym uśmiechem. Wywróciłam oczami na jego gest i posłusznie poszłam za nim do kuchni. Usiadłam na krześle i podparłam ręką brodę, drugą stukałam niecierpliwie w blat. Podczas mojego pobytu w tym miejscu, zauważyłam parę rzeczy. Oprócz braku okien wszystkie produkty spożywcze były poustawiane w szafkach kuchennych, szampony, odżywki i inne artykuły higieniczne również zostały zakupione. Wszystko nowe i nieotwarte. Wniosek był tylko jeden – okłamał mnie w związku ze swoim planem. Musiał wcześniej się przygotować na moje uprowadzenie. Nigdy nie chciał współpracować z moim ojcem i odprowadzić mnie pod jego skrzydła.
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...