Zapraszam na rozdział mikołajkowy ☃️ Miłego wieczoru!
****
Zostałam odsunięta od genialnego planu mojej rodziny i Goriana. Ravil był kluczem do wszystkiego. Oliver parę dni temu skontaktował się z ojcem Axela, w celu ustaleń. Ojciec wysłał mu kilka filmików, na których mężczyzna jeszcze żył i był w miarę dobrej kondycji. Wyglądało to tak, jakby został tylko lekko pokiereszowany, nic poza tym. Prawda była zupełnie inna – Axel nie żył, zapłacił za to, co zrobił i wąchał kwiatki od spodu.
Nie byłam naiwna. Wiedziałam, że wszystko szło za gładko, a ojciec Axela nie był głupi. Moje ciało czuło, że coś się święci. Od paru dni chodziłam zestresowana i wszystkim się przejmowałam. Normalnie też to robiłam, ale w tym przypadku, uczucie narastało. Cholernie się bałam tego planu i jego potoczenia. Nigdy nie da się wszystkiego przewidzieć. Zawsze coś może pójść nie tak, a nie chciałam stracić nikogo więcej. Nie zniosłabym tego.
Sytuacja w domu była napięta. Ochrona została podwojona na wszelki wypadek. Rozumiałam to, trójka ukochanych mężczyzn martwiła się o mnie. Między innymi to dlatego rzadko wychodziłam z domu, a jak już, to tylko w towarzystwie ochroniarzy. Ojciec mocno sprawdził ludzi, których wziął pod swoje skrzydła. Nie mógł sobie pozwolić na zdradę czy niesubordynację. Od tego wiele zależało.
Z każdym dniem stawałam się coraz bardziej niecierpliwa. Czekanie nie należało do moich mocnych stron. Chciałam coś ze sobą zrobić i już nawet wiedziałam, co to będzie. Musiałam tylko przekonać wszystkich do słuszności mojego pomysłu. Mianowicie, chciałam pojechać do mojego mieszkania i sklepu. Dawno mnie tam nie było i zapewne już nie znajdę żadnych klientów. Każdy stwierdził, że splajtowałam. Parę razy rozmawiałam z Abby, która dopytywała co z moją działalnością. Nie mogłam przyznać się do naszej sytuacji, więc za każdym razem odpowiadałam, że interes się nie kręcił. Kobieta mi nie wierzyła. Zdążyła mnie na tyle poznać, żeby wiedzieć, iż sklep był na samym szczycie mojej listy priorytetów, a dodatkowo był schedą po dziadku.
Sklep na dobre został zamknięty. Powinnam zrobić to już dawno temu, lecz przywiązanie do niego i myśl, że zawiodłabym dziadka, skutecznie mnie przekonywały do brnięcia w ten interes. Teraz wiem, że tym działaniem skreślałam możliwości, jakie podsuwał mi po nogi los. Dziadek od zawsze chciał mojego szczęścia. Trochę późno zdałam sobie sprawę, że trzymając się sklepu, unieszczęśliwiałam siebie, a tego chciał uniknąć. Byłby zawiedziony, wiedząc, że zamiast spełniać marzenia, zdecydowałam się ratować ruinę. Tak naprawdę trzymałam się ostatniej cząstki, jaka mi po nim została. Uprzątnięcie sklepu i mojego mieszkania, pozwoli mi oczyścić myśli i rozpocząć nową drogę.
Już czułam się spokojniejsza.
Godzinę temu moi mężczyźni zamknęli się w gabinecie Olivera i omawiali szczegóły. Wiedziałam, że ich tam zastanę, dlatego bez ceregieli zapukałam do drzwi i nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka. Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę. Chrząknęłam dla podkreślenia swej pozycji i nadania mojej osobie większej powagi.
Przerwałam im w ważnej konwersacji.
Czułam się niczym intruz, ale nie mogłam się teraz wycofać.- Coś się stało? – pierwszy zapytał Gorian. Wstał z fotela i podszedł do mnie. Był wyraźnie poruszony, a jego zatroskany wzrok roztopił moje serce. – Kruszyno? – Odgarnął mi włosy z policzków i uważnie zlustrował moją twarz.
- Ja... - zaczęłam, ale w tym momencie za moimi plecami rozbrzmiał donośny głos z rosyjskim akcentem.
- Cześć mała ptaszyno. – Na moim ramieniu pojawiła się wytatuowana dłoń. – Dziś jesteś bardziej ubrana – dokończył zmysłowym głosem.
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...