Rozdział ,,Zanim umrze Indygo'' ukaże się do końca weekendu. Bardzo przepraszam za zwłokę.
Jeśli chodzi o Killera, to nie spodziewałam się, że tak bardzo się przeciągnie. Wiele razy pisałam, że do końca zostało około pięciu rozdziałów i z tych pięciu zrobiło się dziesięć, a nawet więcej. W związku z końcem opowiadania mam do Was pytanie, kończymy serię Russian, czy mam myśleć nad częścią o Ravilu? Jeśli nie chcecie się jeszcze żegnać z bohaterami serii, to zdradzę, że mam już tytuł.
****
Odżyłam. Czułam, jakby z moich braków spadł niewyobrażalny ciężar. Nareszcie mogłam oddychać. To takie uczucie, gdy człowiek wyzdrowieje po długiej chorobie lub ma katar i jego zatoki zostaną udrożnione. Wówczas wszystko jest prostsze.
Spojrzałam na niego z ciepłem w oczach. Po policzkach pociekły łzy, które starłam jednym ruchem dłoni. Nieśmieszny żart, który zrobił, wcale mnie nie zezłościł. To nie była odpowiednia chwila na tego typu zachowanie, lecz nie mogłam mieć mu tego za złe. Nic nie wie o Ryanie i w tej chwili najważniejsze, aby odpoczywał. Przysparzanie mu problemów, gdy dopiero co się wybudził, byłoby skrajnie nieodpowiedzialne. Moim zadaniem było zapewnienie mu spokoju. To obecnie było najważniejsze. Zabicie ojca Axela musiałam zostawić męskim członkom rodziny Hale. Zemsta powinna się dokonać.
- Od razu po przebudzeniu takie żarty? – zapytałam nieco ironicznie. – Wygląda na to, że ma pan dużo siły, panie Aslanov — wypowiedziałam jego nazwisko i smakowałam, jak brzmiało w moich ustach.
- Dodawałaś mi jej codziennie. Słyszałem twój głos. To było zupełnie tak, jakbym był w ciemnym pomieszczeniu, a twoje słowa przywoływały mnie w kierunku światła.
Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.
Obudził się, a to najważniejsze. Pojawiło się światełko w tunelu, coś, co mnie zmotywowało do dalszego działania.
To dziwne, ale teraz, gdy już nie śpi, kompletnie nie wiem co mu powiedzieć, o czym rozmawiać. Wcześniej układałam miliony scenariuszy rozmów, jakie odbędziemy, a teraz w mojej głowie pustka, czarna dziura. To wygląda tak, jakby ktoś wyczyścił wszystkie myśli, które miałam w głowie i zostawił pustkowie.
Czułam na sobie gorące spojrzenie Goriana. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do najmilszych i nie mam na myśli momentu, w którym został postrzelony, a ten w jego mieszkaniu. Wtedy kłóciliśmy się niemal na każdym kroku, stawiałam mu się i mówiłam wiele obraźliwych rzeczy. Gdy byłam uwięziona, zdałam sobie sprawę, że jest dla mnie kimś więcej, a sprowadzenie mnie do Rosji nie wpłynęło na mnie w negatywny sposób. Byłam zła dla zasady, a oliwy do ognia dodało jego oszustwo.
- Wtedy w klubie... to byłem ja – odezwał się i przyszpilił mnie spojrzeniem. Widząc moje niezrozumienie w oczach, dodał po namyśle. – Zrobiłem ci dobrze ręką w klubie przy wszystkich – dokończył i spuścił wzrok w zawstydzeniu. – Później zaniosłem cię do mieszkania.
Rozszerzyłam usta w zdziwieniu i mało brakowało, a moją szczękę trzeba byłoby zbierać z podłogi.
- A ja się zastanawiałam, kim był ten mężczyzna – zaśmiałam się niezręcznie. – Głupia ja mogłam się domyślić, że to ty byłeś tym osobnikiem.
Możliwe, że gdzieś w środku przeczuwałam, że to on był za to odpowiedzialny. Ta sytuacja miała miejsce tak dawno temu, że całkowicie o niej zapomniałam. Teraz też nie miałam zamiaru zaprzątać sobie nią głowy. Powinniśmy ruszyć do przodu.
- Przepraszam. Chcę być z tobą do końca szczery, żeby naprawić naszą relację. – Spróbował się unieść i zmienić trochę pozycję, lecz tylko się skrzywił. Natychmiast się podniosłam i ruszyłam mu na pomoc. Nie bardzo wiedziałam co mam zrobić, więc stałam i patrzyłam na jego ciało. – Jest dobrze – powiedział i zagryzł dolną wargę. – Mam jeszcze u ciebie jakieś szanse? – zapytał cicho, a moje serce zamarło na ułamek sekundy.
W pokoju nastała cisza, którą przerwałam głośnym chrząknięciem. Ponownie usiadłam na krześle i nachyliłam się nad nim.
- Byłabym idiotką, gdybym powiedziała, że twoje czyny nic dla mnie nie znaczyły. Oboje popełniliśmy błędy i mamy przed sobą długą drogę. Przede wszystkim musimy się poznać na nowo. Nie wiem, kim dokładnie jesteś, lecz z tego, co zdążyłam zaobserwować i na tyle na ile cię poznałam, mogę stwierdzić jedno – tu specjalnie zrobiłam dłuższą pauzę, wydłużając moment wypowiedzenia długo skrywanych przeze mnie uczuć. – Kocham cię, a to, co zrobiłeś, świadczy o twoim dobrym sercu, a to jest najważniejsze.
Mężczyzna był w szoku. Z jego twarzy mogłam odczytać wiele emocji, lecz niedowierzanie było jedną z najbardziej wyraźnych. Zauważyłam, że zacisnął pięści na pościeli tak mocno, że pobielały mu knykcie.
- Nie mów tego, tylko dlatego, że jest ci mnie żal – powiedział ze złością. – Tak naprawdę tego nie czujesz. Wyrządziłem ci wiele krzywd, prawie się nie znamy, nie możesz mnie kochać. Pomyliłaś to uczucie z wdzięcznością za ratunek.
Czy ja się przesłyszałam?
- Przepraszam? – odchyliłam głowę i zatrzepotałam rzęsami, okazując wątpliwość jego słowom. – Powiedz, że żartujesz – warknęłam w jego stronę, a on poruszył się nieznacznie. – Udawałeś zanik pamięci, porwałeś mnie do Rosji i przetrzymywałeś wbrew woli, wykorzystałeś mnie i ty myślisz, że gdybym nic do ciebie nie czuła, wypowiedziałabym te słowa? – zakpiłam. – Coś ci się pomyliło. To, że leżysz, bo mnie uratowałeś, nie znaczy, że nie mogę powiedzieć ci czegoś niemiłego. Sam przed chwilą zadałeś mi pytanie, czy masz u mnie jakieś szanse. Odpowiedziałam ci wyznaniem.
- Kruszyno po prostu sądzę, że to za wcześnie, abyś czuła do mnie miłość. Poznałem cię bardzo dobrze, otworzyłaś przede mną swoje serce i wpuściłaś do swego życia.
- Przysięgam, że gdybyś był zdrowy i nie miał ran postrzałowych, to w tym momencie dałabym ci w twarz. Może to dałoby ci do zrozumienia, jak bardzo się mylisz. Czy przez tę śpiączkę, poprzestawiało ci się w głowie? – otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale mu przerwałam. – Nie po to siedziałam tu każdego pieprzonego dnia, spałam i żyłam w szpitalu, abyś mi mówił takie rzeczy. Czas razem spędzony nic dla ciebie nie znaczył? Ja nic dla ciebie nie znaczę? – dodałam ciszej.
Gwałtownie wstałam. Kotłowały się we mnie przeróżne uczucia, począwszy od żalu, a skończywszy na niedowierzaniu.
- Nie! – ryknął i od razu pożałował tego uniesienia. Skrzywił się w taki sposób, że zrobiło mi się go szkoda. – Znaczysz dla mnie wszystko, rozumiesz? Wszystko – dodał z naciskiem i z uporem uniósł się na łóżku.
- Oszalałeś? – zignorowałam jego słowa. – Powinieneś leżeć. Nie doszedłeś do siebie i czeka cię jeszcze rehabilitacja – zbeształam go i pomogłam ułożyć na łóżku.
- Jestem idiotą – westchnął.
- I kretynem – dodał mój brat, który zamaszyście otworzył drzwi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Jocelyn spędzała u ciebie każdą minutę. Musieliśmy ją niemal błagać, aby wyszła cokolwiek zjeść. Nie widzisz jak schudła przez ciebie? – wskazał głową na moje ciało, a ja oblałam się rumieńcem. – Ona cię kocha. Słyszałem część waszej rozmowy. Takiej miłości nie spotyka się na każdym rogu ulicy.
- Cicho – wysyczałam do niego i zakryłam mu usta dłonią. Zostałam nagrodzona pełnym irytacji spojrzeniem.
- Nie rozumiecie – oboje skierowaliśmy wzrok na Goriana. – Choćbym miał się do końca życia czołgać u twych stóp, nie pozwoliłbym ci odejść. Chcę, abyś wyznała mi miłość, jak dobrze mnie poznasz.
- Nie chcę nic mówić i przerywać tej rozmowy, ale musiałem siłą trzymać ojca i doktorka przed wejściem tutaj – wzruszył ramionami Colin. Nawet nie zauważyłam, w którym momencie opuściłam rękę i uwolniłam jego usta. – Dobra zatrzymam ich jeszcze trochę – podniósł ręce w geście kapitulacji i wyszedł z sali.
- Jo...
- Przestań – cofnęłam się. – Proszę, przestań – głos mi się załamał.
- Kurwa kruszyno...
W jednej chwili zamknęłam oczy, a w drugiej znajdowałam się obok niego na łóżku. Pociągnął mnie niespodziewanie za rękę, a teraz dyszał z wysiłku i się krzywił. Niektóre kabelki pozrywały się przez napięcie, a maszyny zaczęły piszczeć.
- Oszalałeś? – zapiszczałam. - Nie jesteś jeszcze na siłach, powinieneś odpoczywać, a nie nadwyrężać ciało – trajkotałam.
- Chryste kruszyno – wydyszał przy moich ustach i wpił w nie z brutalną siłą. – Nie dajesz mi wyboru – wymamrotał pomiędzy pocałunkami.
- O co chodzi? – wyszeptałam z żarliwością w głosie.
Rosjanin spojrzał na mnie uważnie i z powagą wypowiedział dwa słowa, które powiedziałam do niego kilkanaście chwil temu.
- Kocham cię Jo.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, gdyż do pomieszczenia wparowała grupa wściekłych mężczyzn.
- Ten facet to pieprzony cyborg – skwitował Colin na widok naszej pozycji.
- Panie Aslanov, nie jest pan jeszcze w pełni sił. Takie nadwyrężanie może być niebezpieczne dla pana organizmu – powiedział lekarz, który powiadomił nas o wybudzeniu się Goriana. – W dodatku nie wiem, jak to jest możliwe, ale nie powinien pan nawet poruszyć ramieniem. Wprawdzie śpiączka w pana przypadku nie trwała długo, lecz rehabilitacja będzie potrzebna. Naprawdę jestem zdziwiony pana stanem i mogę jedynie stwierdzić, że to jakiś cud – dokończył zdziwiony doktor i poprawił swój fartuch.
- No mówię przecież, że to pieprzony cyborg. Gościu, ty nie jesteś normalny – wyszczerzył zęby Colin.
- Wyrażaj się – warknął do niego ojciec.
- Hmm – podumał lekarz nad kartą Goriana. – Może to z powodu pana postury i sylwetki. Zapewne sprawność fizyczna też miała w tym swój udział. – tu spojrzał na niego i otaksował wzrokiem. – Jestem także pełen podziwu dla pańskiej zdolności wypowiedzi i braku otumanienia – pokiwał głową i popatrzył na swojego pacjenta jak na jakiś fenomen medyczny.
- Sądzi pan, że jestem głupi? – chamsko odpowiedział na jego wywód Aslanov.
Mężczyzna w kitlu się zmieszał.
- Ależ oczywiście, że nie... tylko pana sprawność wzbudziła mój podziw – zmieszał się.
Po raz drugi tego dnia spłonęłam soczystym rumieńcem i ostrożnie wyplątałam się spod uścisku Rosjanina. Jak tylko zeszłam z łóżka, przy Gorianie pojawiła się pielęgniarka i pielęgniarz, którzy pomogli wygodnie mu się ułożyć i poprawili kabelki i maszyny przy jego łóżku.
- Nie potrzebuję rehabilitacji – warknął złowrogo Aslanov do doktora. – Sam sobie poradzę.
- Niestety takie są procedury. W ten sposób mógłby sobie pan zrobić krzywdę, a nawet doprowadzić do utraty czucia w kończynach.
Skierowałam wzrok na Goriana, który obecnie miał zacięty wyraz twarzy. Przegryzłam wnętrze policzka, a w głowie pojawiła się scena sprzed kilku minut, w której byłam namiętnie całowana i została mi wyznana miłość. Oskarżył mnie, że ujawniłam swoje uczucia pod wpływem chwili i z wdzięczności, a sama miałam wątpliwości co do jego szczerych intencji. Wprawdzie mnie uratował i wszyscy mówili, jak bardzo się przejął moim porwaniem, ale nie wiedziałam co o tym myśleć.
Mężczyzna w dalszym ciągu wykłócał się z lekarzem, na co podeszłam do jego łóżka i położyłam mu dłoń na policzku.
- Odpuść Gorian, to dla twojego dobra.
Nie ukryłam czułości w głosie, co wyprowadziło go z równowagi i doprowadziło do kapitulacji. Jeszcze przez parę chwil słuchałam zaleceń lekarza. W końcu kazał nam wyjść. Aslanov miał zostać zabrany na badania, które z powodu sprzeczki i naszej rozmowy, musiały zostać przełożone. Do sali wszedł dodatkowy pielęgniarz i został Rosjanina na badania.
- Nie opuszczaj mnie – dodał na koniec i zdążył delikatnie przejechać dłonią po mojej ręce.
Kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam. Gdy tylko drzwi pomieszczenia się zamknęły, a ja zostałam sama z ojcem i bratem, popatrzyłam na nich z uwagą i wycedziłam:
- Zabierzcie mnie do Axela.
- Powinnaś odpocząć. Gorian dopiero się obudził i potrzebuje cię bardziej niż wcześniej. Sama widziałaś, jaki z niego maruda – westchnął Oliver.
- Muszę doprowadzić tę sprawę do końca. Przez niego zginął mój brat. Goriana długo nie będzie i nawet nie zauważy, że mnie nie było.
- To twoja decyzja dziecko, ale nie widzę u ciebie entuzjazmu z powodu jego wybudzenia.
- Tak jakby mieliśmy kłótnię.
- Wszyscy widzieliśmy, jaka to była kłótnia – zaśmiał się Colin.
Moje mordercze spojrzenie uciszyło obu mężczyzn i ruszyliśmy do wyjścia.
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...