Rozdział 35

7.5K 694 113
                                    

Miłej nocy, a raczej dnia!

****

Godziny zmieniły się w dni. Te były długie i męczące. Spędzałam przy łóżku Rosjanina cały mój czas. Nie odstępowałam go na krok. Śmiało mogłam powiedzieć, że najszczęśliwszym momentem mojego życia była chwila, w której lekarz powiedział, że Gorianowi już nic nie grozi, a najgorsze za nami. Teraz tylko pozostało czekać, aż zdecyduje się wybudzić. Niecierpliwość była mi obca, lecz w obecnej sytuacji zaczęłam się z nią zaprzyjaźniać. Ilekroć spoglądałam na mężczyznę, w którym się zakochałam, miałam wrażenie, jakby wszechświat płatał mi figle. Nie wspomnę, ile razy niemal mogłabym przysiąc, że widziałam, jak poruszył powiekami, czy palcami u dłoni. Niestety nadal pozostawał w śpiączce, a ja coraz bardziej popadałam w odrętwienie. Rozpacz pogłębiały blednące wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z Rosjaninem. Czułam, jak gdyby to wszystko było snem, jakimiś wyimaginowanymi obrazami w mojej głowie. Im dłużej przebywał w śpiączce, tym gorzej działo się ze mną. Moje myśli zbaczały na złe tory, a obraz Goriana na łóżku, tylko to pogłębiał.

Zacisnęłam rękę na dłoni Rosjanina, uniosłam ją i pocałowałam. Trzymałam ją tak do momentu wejścia mojego ojca. Mężczyzna nic nie powiedział. Pogodził się z moimi uczuciami. Zdawał sobie sprawę, że nic by nie ugrał w tej sprawie. Postawiłam na swoim. Oliver podszedł do mnie i położył ręce na moich barkach.

- Musisz odpocząć. Siedzisz tu dzień i noc. To nie jest dla ciebie dobre i nie sprawi, że nagle się obudzi.

- Nie chcę, żeby był sam, gdy to nastąpi. W końcu to zrobi, a ja chcę być pierwszą osobą, którą zobaczy. Na pewno będzie samotny i zdezorientowany.

- Córko... ktoś taki jak Gorian, nigdy nie jest zdezorientowany. Był szkolony, aby móc dostosować się do każdej sytuacji.

- On też jest człowiekiem – uniosłam się złością. – Ma prawo do uczuć. Jego zawód nie sprawił, że został z nich wyprany. Dowiódł tego wiele razy. Nie muszę ci przypominać, że to przeze mnie tu leży. – Moje oczy zapłonęły gniewem. – Nie masz prawa go oceniać. W dodatku dzięki niemu poznaliśmy prawdziwą naturę Isabel Richardson.

Specjalnie wymówiłam imię i nazwisko osoby odpowiedzialnej za całe to nieszczęście. Od momentu trafienia na oddział i przebywania w pobliżu mojego faceta, nie pytałam, co się z nią stało. Losy Axela, który mnie porwał, również nie były mi znane. Całkowicie skupiłam się na mężczyźnie, który zaryzykował dla mnie wszystkim.

- Po prostu chcę cię chronić – wyszeptał i mocniej ścisnął moje braki. – Nadal trudno mi zrozumieć twoje przywiązanie do tego człowieka. Zrobił zarówno dużo złego, jak i dobrego. Jego czyny się równoważą.

- Już dawno mu przebaczyłam. On na to zasługuje. – Przejechałam opuszkami palców po wierzchu jego ręki.

- Twoja matka i Axel...

- Oni są nikim. Takich czynów nie można wybaczyć. Są dla mnie niezrozumiałe. Isabel cały czas zasłaniała się mną, a tak naprawdę cały czas chodziło o pracę. Nie chcę takiej matki. To nie w porządku. Źle bym się czuła, zapominając o czynach takiej osoby.

- Absolutnie ich nie bronię, jednak musisz o czymś wiedzieć – spojrzałam na niego i nadstawiłam uszu. Losy tych dwojga bardzo mnie interesowały. – Zapewne wiesz, że zarówno Axel, jak i Isabel zostali schwytani. Nie mogliśmy nic zrobić w związku z Richardson, z resztą twój dziadek jak tylko dowiedział się, co się stało, przybył zobaczyć co z tobą. Czeka na zewnątrz, aż pozwolisz mu wejść.

- Nie! – przeraziłam się. – Nikt nie ma prawa przebywać w pobliżu Goriana, żaden obcy!

Moja klatka piersiowa unosiła się w szybkim tempie. Zdenerwowałam się słowami ojca. Byłam przerażona myślą, że miałabym ponownie zobaczyć, jak mężczyzna jest przedziurawiany przez kule. W ostatnich dniach wystarczająco naoglądałam się tego obrazu, ilekroć zamykałam oczy. Podczas snu nawiedzały mnie wizje umierającego Goriana, który miał mi za złe, że go nie uratowałam. To był prawdziwy koszmar. Na samą myśl, że mógłby oskarżać mnie o rany na ciele i wysokie prawdopodobieństwo śmierci, robiło mi się niedobrze. Za każdym razem serce wyskakiwało mi z piersi i czułam niesamowity ból z powodu możliwych zarzutów. Bałam się tego, że mnie znienawidzi, że pomyśli o mnie, jak o niepotrzebnym balaście. To był możliwy scenariusz i nie mogłam go wykluczyć. Mózg podsyłał mi najgorsze obrazy, przez co bez przerwy wyobrażałam sobie moment, w którym się budzi i mówi mi o swojej nienawiści w stosunku do mnie. To złamałoby mi serce i do końca życia, nie umiałabym się pozbierać.

Russian KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz