Rozdział 24

9.8K 797 118
                                    

Przepraszam za zwłokę. Miłego dnia!

****

Nie żałowałam wczorajszej nocy, chociaż powinnam. Nadal byłam na niego zła i czułam się zraniona, ale równie dobrze teraz ja mogłam go wykorzystać. Podczas gry wstępnej padły z jego strony słowa, które mnie zdenerwowały. Z góry założył, że mu wybaczę. Na obecną chwilę wiedziałam, że tak się stanie, ale rany są zbyt świeże. Minęło dopiero kilka dni od mojego porwania i dowiedzenia się prawdy o nim. Ciekawiło mnie, co teraz robili Oliver i Isabel, a także moi bracia. Moja rodzinka była uparta, więc powinni już mieć gotowy jakiś plan działania. Kalkulując wszystko, Gorian miał rację, gdy powiedział, że moja matka nie może przekroczyć granic tego kraju. Tak naprawdę nie mają zbytniego pola do popisu. Jakkolwiek chcieliby to rozwiązać i nawiązać ze mną kontakt, nie mieli zbyt wielu opcji do wyboru. Tym bardziej że mój porywacz najprawdopodobniej ma duże zasięgi i koneksje, a teraz, gdy oddał skradzione dokumenty, to już całkiem.

- Nie analizuj – usłyszałam szept przy uchu, a na moim ciele pojawiły się ciarki. – Przyjmij do wiadomości fakt, że się przespaliśmy. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, nic w tym dziwnego, że uprawiamy seks. – Odwróciłam się przodem do niego. Był ranek i oboje dopiero się obudziliśmy.

- Nie mam czego żałować – spojrzałam w jego oczy. – Od dawna podejmuję własne wybory. Mojej rodziny tu nie ma, a zresztą wchodzenie komuś z buciorami do łóżka jest szczytem głupoty.

- Zmieniasz się – skwitował. – Gdy cię poznałem, mimo że mieszkałaś sama, twoja rodzina nadal miała na ciebie duży wpływ. Wprawdzie rzadko się kontaktowaliście, ale mimo wszystko. Teraz gdy zostałaś od nich odcięta, zaczynasz podejmować własne wybory – zaczęłam otwierać usta, ale on był szybszy. – Zawsze twoje decyzje były podejmowane przez wzgląd na twoją rodzinę. Nie mów, że nie... Nawet, teraz gdy jesteś kilka tysięcy kilometrów od nich, patrzysz na świat, przez pryzmat tego, co powiedzą. Już to zanika, ale pomyśl o sobie. Zacznij żyć Jocelyn, oni nie przeżyją życia za ciebie.

Zamrugałam szybko. Nawet nie poczułam, jak w moich oczach pojawiły się łzy i zaczęły powolną wędrówkę po moich policzkach. To, co usłyszałam, poruszyło mnie. Po raz pierwszy usłyszałam coś takiego. Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mi tego w twarz. Miał rację, chociaż cholernie trudno było mi ją przyznać. Cokolwiek robiłam, starałam się, aby rodzina mnie nie potępiała. Nawet w kwestii samotnego mieszkania, miałam wyrzuty sumienia, co było głupstwem. Byłam na tyle dorosła, aby decydować o sobie i swoim życiu.

- Nie płacz, nie warto. – Jego wzrok złagodniał. Wyglądał teraz całkiem inaczej niż zwykle. To była jego nowa odsłona. – Wiem, że cię skrzywdziłem, ale staram się to naprawić. Musisz dać mi szansę, abym mógł zapracować na twoje zaufanie. – Na twarzy poczułam jego dłoń, która starła mi słone krople z mojego policzka.

- Mieszasz mi w głowie – powiedziałam niezwykle piskliwym tonem. – A słowa i tysięczne przeprosiny nie naprawią naszej relacji – westchnęłam i na chwilę odwróciłam od niego wzrok. – Nie wiem co robić. Uprowadziłeś mnie i zamknąłeś w swoim mieszkaniu. Duszę się – dodałam łagodniej, niż zamierzałam.

- To tymczasowe. Muszę upewnić się, że twoja rodzina niczego nie planuje, lecz znając ich możliwości, to kwestia czasu aż zaatakują. Szczególnie groźna może być Isabel. Dopiero odzyskała córkę, a jednocześnie ją straciła.

- Daj mi z nimi porozmawiać. Dadzą mi czas, a wtedy podejmę decyzję.

- Nie. To wykluczone. Będą chcieli namieszać ci w głowie. Zaczniesz stawiać twarde warunki, a oni zrobią ci pranie mózgu i przystaniesz na ich propozycje. Twoja matka jest świetną manipulatorką. Nie na darmo dostała ten awans.

Russian KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz