Miłej nocy!
****
Zorientowałam się, że jestem w samym staniku, gdy przyszli kumple Goriana. Pojawili się za szybko. Pomimo tego, że zasłoniłam się ramionami, mężczyźni łypali na mnie zza potężnej sylwetki mojego porywacza. Wśród nich był facet, z przepaską na oku i blizną w kąciku ust, którego kojarzyłam. Nie tak dawno zaszczycił nas swoim towarzystwem i pytał Goriana, czy jestem warta zachodu. Pamiętam tę rozmowę doskonale, bo skutecznie mnie ignorowali i konwersowali w języku rosyjskim. Dopiero później przeszli na angielski.
- Powinieneś iść do szpitala – odezwałam się do mojego towarzysza. – Sam powiedziałeś, że tę ranę należy zszyć.
- Yegor się tym zajmie – kiwnął głową na jednego z obcych mi mężczyzn. – Ma przeszkolenie medyczne i radził sobie z gorszymi przypadkami. Lepiej się ubierz kruszyno. Paradujesz półnaga między bandą facetów – spojrzał na nich groźnie, lecz tylko nieliczni odwrócili ode mnie wzrok.
Pokiwałam głową na jego słowa i uciekłam do sypialni. Z szafy wyciągnęłam pierwszą lepszą rzecz, którą okazała się bluza i założyłam ją na siebie. Jak na złość, należała ona do Ryana. Ukradłam mu ją, gdy wprowadzałam się do mieszkania nad sklepem z płytami. Wiem, że później długo jej szukał, a ja nigdy mu się nie przyznałam do mojej małej kradzieży. Zwykła bluza, a sprawiła, że humor jeszcze bardziej mi się pogorszył.
Z powrotem udałam się do salonu. Mężczyzna, który najprawdopodobniej miał na imię Yegor, oczyszczał ranę Goriana. Widok nie był ciekawy. Nie należałam do osób mdlących z powodu takich obrazów, lecz wzdrygnięcia się pojawiały.
Nie mogłam pozwolić sobie teraz na nieprzyjemne myśli, które jak na złość zaczęły mnie bombardować. W środku byłam rozdarta i nie wiem, co musiałoby się stać, aby mi się polepszyło. Banda facetów, zniszczone mieszkanie i rana Goriana, sprawiały, że czułam się tylko gorzej. Mojego stanu nie poprawiały kłębiące się w głowie myśli, dotyczące mojej rodziny, a zwłaszcza mojego brata. Zawsze zależało mi na ich dobru, ale przez Ryana zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek miało to sens, czy kiedyś im na mnie zależało. Nie wiem, czyj to był pomysł, ale jeśli Axel był w to wplątany, nie zdziwiłaby mnie chęć odwetu za odwołane zaręczyny. Mimo to nie jestem pewna, czy byłabym stuprocentowo pewna, aby ponownie zaufać mojej rodzinie.
- Jak się czujesz? – Pewny męski głos dobiegł do moich uszu.
Odwróciłam się w kierunku osoby, która zadała to pytanie i ku mojemu zdziwieniu był to Ravil. Uśmiechał się do mnie przyjaźnie, a w jego oczach dostrzegłam zmartwienie. Nie wydawało się fałszywe. Dziwiła mnie jego reakcja, gdyż kumplował się z Gorianem, a wszyscy mężczyźni, którzy go znali byli ponurzy i nie w głowie im była troska o innych.
- Bywało lepiej – wzruszyłam ramionami.
Ravil nie przejmując się widowiskiem, jakie robił i ku zdenerwowaniu Goriana, podszedł do mnie i mocno przytulił. Zrobiło mi się niezwykle miło. Taki prosty gest, a bardzo poprawił mi humor. Czułam na sobie spojrzenia pozostałych osób, a jedno z nich szczególnie mnie świdrowało. Nie musiałam mocno się wysilać, aby zrozumieć, czyj wzrok czułam na sobie.
- Puść ją. – usłyszałam. – Nie obchodzi mnie, kim jest twój ojciec, ale z szacunku do niego wolałbym nie musieć łamać ci kończyn – powiedział Gorian z dużym naciskiem na ostatnie słowo.
Nie chcąc być powodem ich sprzeczki, odsunęłam się od mężczyzny i popatrzyłam na jednego i drugiego. Gorian i Ravil mierzyli się ostrzegawczym wzrokiem i pewnie jeszcze trochę by to trwało, gdyby nie mężczyzna z przepaską, który wszedł między nich i wystawił ręce, prawie dotykając im klat.
- Spokój dzieci – westchnął. – Walki o kobietę zawsze źle się kończą, a nie chcecie, żebym musiał wkroczyć i siłą was rozdzielać. Gorian, daj Yegorowi skończyć pracę - zbeształ znajomego Rosjanina wzrokiem.
Zrobiło się cicho.
- Niech Ravil przestanie się wtrącać i kłaść łapy na tym, co nie należy do niego – rzucił Gorian w stronę nowo przybyłego.
- Ostatnio nie była zachwycona tym, że musi z tobą przebywać, a dziś prawie zginęła przez ciebie. Nie sądzisz, że powinieneś dać temu spokój? To skończy się źle – odpowiedział Ravil.
- O czym mówisz? – Gorian zadał mu pytanie.
- O wszystkim – prychnął.
W pomieszczeniu czułam rosnące napięcie i bałam się, że lada moment będę świadkiem brutalnego rozlewu krwi. Zagryzłam mocno wargę i zacisnęłam szczękę. Na szybko kalkulowałam sytuację, a moje spojrzenie przechodziło od jednego mężczyzny do drugiego. Sytuacja była fatalna i źle, że byłam jej głównym prowodyrem. W końcu podeszłam w miejsce, gdzie stał facet z przepaską i stanęłam pomiędzy wściekłymi samcami.
- Ravil... dziękuję, że się o mnie martwisz. Bardzo mi to pochlebia, zważywszy na fakt, że się nie znamy – posłałam mu nikły uśmiech. – Gorianie nie chcę, aby z mojego powodu doszło do jakiejś bójki, to nie jest tego warte. Nie chcę być jak jakaś Yoko Ono.
Postawa mężczyzny zelżała, a twarzy zagościł mu uśmiech. Już nie buchał wściekłością jak kilka sekund temu. Niewiarygodne, jak proste słowa są skuteczne i ile mogą zdziałać.
- Kruszyno, faceci obiją sobie mordy i na tym się kończy. W ten sposób rozwiązujemy między sobą spory. To jest nasz sposób rozmowy i nic na to nie poradzisz.
Westchnęłam ostentacyjnie.
- I tak mu się dostanie, prędzej czy później – zaśmiał się dźwięcznie, a mój żołądek zrobił fikołka.
- Jeszcze zobaczymy, kto komu wygarnie – usłyszałam teatralny szept Ravila. Wpatrywał się w Goriana z jakąś zadziornością, którą widziałam pierwszy raz w życiu.
- Mamy ważniejsze sprawy od waszych bójek. Przede wszystkim musimy zrobić tu porządek. Wymiany szyb trochę zajmą. – Do konwersacji dołączył jeden z nieznanych mi mężczyzn.
- Masz rację. Nie zostaniemy tutaj. Możliwe, że ten skurwiel będzie gdzieś w pobliżu i tym razem, może nie zważać na prawdopodobieństwo przedziurawienia Jocelyn. Nie będzie z nim Ryana. Wprawdzie nie wiemy, czy współpracują z kimś jeszcze, ale musimy zachować ostrożność – odpowiedział Gorian.
- Ojciec was przyjmie – ponownie odezwał się Ravil.
- Nie zgadzam się. Zostanie wplątany w wojnę, a tego chcę uniknąć. – Słowa Goriana sprawiły, że Ravil spojrzał na niego z wyrzutem.
- Tu chodzi o bezpieczeństwo Jocelyn – wkurzony ton sprawił, że moje imię w jego ustach zostało nieco zniekształcone.
- Przyjaźnię się z twoją rodziną, ale nie chcę ich narażać. Mają wystarczająco problemów – odparł Gorian.
- Młody Aristow ma rację – ponownie odezwał się człowiek z przepaską na oku. – Nicolai zapewni wam bezpieczeństwo.
Nie odzywałam się, lecz uważnie wsłuchiwałam w toczącą naprzeciw mnie konwersację, a raczej sprzeczkę. Byliśmy w niebezpieczeństwie, a najbardziej Gorian. To on był na celowniku mojej rodziny i Axela. Bardzo dziwiło mnie jego zaangażowanie. Nasze zaręczyny nie doszły do skutku i wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że z naszego związku nic nie będzie. Możliwe, że on niekoniecznie chciał dać mi spokój, lub po prostu szukał odwetu, a gdy nadarzyła się okazja, ruszył za mną w pogoń.
- Skończone – przerwał zaciętą sprzeczkę Yegor. – Nie nadwyrężaj się, bo mogą szwy puścić. Znając ciebie, nie dostosujesz się do moich zaleceń, ale myślę, że młoda dama, o którą się kłócicie, będzie cię pilnować – puścił do mnie oczko, za co posłałam mu słaby uśmiech.
Gorian westchnął.
- Nie lubię zaciągać długów, ale zależy mi na jej bezpieczeństwie – zerknął na mnie. – Pojadę z nią moim samochodem. – Teraz spojrzał na Ravila.
Sam zainteresowany pokiwał głową i skierował się w stronę wyjścia.
- Chodźmy – powiedział do mnie Gorian, na co zaczęłam ostro protestować.
- Nie jestem spakowana! Muszę mieć swoje rzeczy...
- Z każdą minutą, w której tutaj przebywamy, prawdopodobieństwo ponownego ataku się zwiększa. Nie możemy ryzykować.
Na mojej twarzy pojawił się grymas, lecz umilkłam całkowicie i dałam się prowadzić Gorianowi. Miał rację. Nie wykluczone, że Axel nadal gdzieś się czaił w pobliżu, aby nas dorwać, a dodatkowo mógł współpracować z moimi rodzicami. Lepiej nie ryzykować.
Zanim wyszliśmy z budynku, znajomi Goriana dokładnie przeczesali teren. Gdy upewnili się, że jest bezpiecznie, wyruszyliśmy w trasę zaraz za samochodem Ravila. Czułam się niekomfortowo. Obcy ludzie chronili mnie przed moją własną rodziną. Nie łączyło mnie z nimi nic poza Rosjaninem, a tymczasem oni nadstawiali swoje karki w mojej ochronie. Ostatnie wydarzenia ogromnie mnie przytłoczyły. Kłamstwo, porwanie i przyjazd do obcego kraju, a także zdrada własnej rodziny. Nie powinnam wrzucać wszystkich do jednego worka, ale nie umiałam inaczej. Prawie zostałam zabita przez własnego brata, który jest gdzieś przetrzymywany przez ludzi, dla których Gorian mnie okłamał i być może nie wyjdzie z tego cało.
- Nie powinieneś prowadzić – zagaiłam rozmowę, chcąc odgonić natarczywe myśli.
- Dam radę. Robiłem gorsze rzeczy – dodał gazu. – Lepiej mi powiedz, co tak bardzo zaprząta twoje myśli.
Zacisnęłam wargi i spojrzałam na niego. Na kilka sekund nasze oczy się spotkały i mogłabym przysiąc, że jego wzrok się ocieplił.
- Wszystko. Moja rodzina, Ryan, Axel – zaczęłam wymieniać. – Popełniłeś błąd. Trzeba było mnie zostawić w Phoenix. Przetrzymując mnie, narażasz siebie i kumpli.
- Kruszyno, to była moja decyzja. Jestem samolubny i gdy czegoś chcę, sięgam po to. Tak było w twoim przypadku. Nie traktuję cię jako rzeczy, ale zbliżyliśmy się do siebie. Czuję z tobą więź. Też ją czujesz, wiem o tym. Gdybyś została ze swoją rodziną, oni by cię zniszczyli. Trzymanie pod kloszem nie jest najlepszym przejawem troski.
- Pogubiłam się. Tak naprawdę nie wiem, czego chcę – urwałam na chwilę. – Czy myśl, że być może Ryan sobie na to wszystko zasłużył, czyni ze mnie złego człowieka? Wiem, że jest moim bratem, ale tak bardzo boli mnie fakt, że chciał mnie skrzywdzić – niemal załkałam.
- Jesteś najlepszą osobą, jaką znam kruszyno... - Gorian nie zdołał dokończyć, gdyż odbił gwałtownie kierownicą.
Jakby w zwolnionym tempie zobaczyłam pędzące wprost na nas auto. Zamrugałam i poczułam silne uderzenie. Wstrząs był na tyle mocny, że pomimo poduszek, całe moje ciało obiło się parę razy o najbliższe wyposażenie samochodu. Ponownie zamrugałam. Moje oczy były zmrużone i nie widziałam zbyt dobrze. Ostatnią osobą, jaką zauważyłam, był mężczyzna otwierający drzwi po mojej stronie.
- Axel...
CZYTASZ
Russian Killer
RomancePowiązania z mafią nigdy nie wychodzą na dobre, nawet jeśli jest twoją rodziną. Jocelyn prowadzi sklep z płytami. Nie jest to najbardziej dochodowy interes, ale samodzielność to jej drugie imię. Spotykając na swojej drodze nieznajomego nie wie, że...