Z pustki
Sakura otworzyła oczy na srebrno-niebieskie niebo.
— Och? Myślałem, że wytrzymasz trochę dłużej — zadumał się wyniosły głos. Sakura usiadła, krzywiąc się, pocierając tył głowy i spoglądając na otoczenie. W końcu jej wzrok spoczął na właścicielu powitania. Jej brwi zmarszczyły się natychmiast, gdy powoli poskładała sobie, co dokładnie się z nią stało.
— SAKURA-CHAN !!!
— Sa... Sakura? Nie... Nie... NIE! Sakura! Obudź się... Przepraszam! Nie miałem na myśli... Ja...
Spodziewała się, że będzie miała ciężkie uczucie w żołądku, kiedy w końcu zrozumiała. Zamiast tego czuła się tak, jakby ciężar jej ciężarów został zdjęty z jej ramion, pozostawiając poczucie, że ukończyła misję i nie ma nic więcej do zrobienia. Westchnienie wyrwało się z jej ust, zanim lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.
— Słyszenie tego od ciebie to wielki zaszczyt — wycedziła. — Gdzie dokładnie jesteśmy, Sasori-san?
Zaśmiał się ze swojego miejsca obok niej i wskazał na barwy kolorów, które swobodnie przepływały wokół nich. — To jest Pustka. Ludzie przychodzą tutaj, kiedy nie wolno im przejść dalej. — Sakura spojrzała na niego dziwnie.
— A więc Czyściec?
— Niezupełnie. Czyściec to miejsce, w którym ludzie idą odpokutować za swoje grzechy przed pójściem do Nieba. Pustka nie jest jednym z dwóch. Powiedziałbym, że to ten sam poziom co Czyściec, ale nigdzie nie idziemy. To jest nasz ostateczny cel podróży, ale nie wierz mi na słowo, to bardziej teoria niż fakt — kontynuował. Przyciągnęła nogi do piersi i oparła brodę na kolanach.
— Wierzę w to. W końcu musiałeś mieć dużo czasu na myślenie.
Przez chwilę było cicho.
—... Ile masz lat? — zapytał Sasori.
— Dwadzieścia trzy.
Odwrócił głowę od niej i skrzywił się. Naprawdę spodziewał się, że będzie żyła znacznie dłużej niż zaledwie osiem lat po jego śmierci. Kiedy spotkali się po raz pierwszy, miała wiele obietnic. Haruno Sakura była wyjątkowo silną kunoichi z tak wielkim potencjałem, że w ostatnich sekundach wiedział, że pewnego dnia stanie się jak Tsunade.
Najwyraźniej nie.
— To była Czwarta Światowa Wojna Shinobi. Siedem lat, szalała dalej. Ludzie umierali, wioski były niszczone i nikt nie miał żadnej nadziei — zaczęła. Jej oczy stały się niesamowicie odległe. — Wielu moich przyjaciół już zginęło. Neji, Ino, Choji, Lee... Byłam głównym medykiem na polu bitwy. Tak wiele ciał i rannych piętrzyło się w namiotach, że co tydzień powiększaliśmy obóz, który został zbombardowany. Byłam jedynym ocalałym.
Przebywanie w Pustce przez lata dawało Sasoriemu zbyt wiele czasu do namysłu. Czyniąc to, dało mu to możliwość zastanowienia się nad każdą decyzją, jaką kiedykolwiek podjął i każdą rzeczą, którą kiedykolwiek zrobił. Kiedy minęły trzy ziemskie lata, zdał sobie sprawę ze wszystkich swoich błędów w swoim czasie: niewybaczenia swojej babci, zabicia Komushiego, zamienienie się w marionetkę, tworzenia innych ludzkich marionetek... Było ich znacznie więcej, ale te cztery na samym początku, były najgorszymi rzeczami, jakie sobie zrobił.
Sakura kontynuowała swoją historię. — I stało się to dopiero w drugim roku wojny. Zrobiłam wszystko, co mogłam, ale w piątym roku porzuciłam wszelką nadzieję na zakończenie wojny, ale nadal wykonywałam swoją pracę. Zapach zwłok stał się transakcją 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, a ludzie umierali... Po prostu nie mogłam już znaleźć dla nich serca. W siódmym roku sprawy wyglądały niewiarygodnie jasno. Odszukałem Naruto po raz pierwszy od dwóch lat i znalazłem go walczącego z Sasuke na śmierć. Naruto był przyszłością Konohy, nie miałam zamiaru pozwolić mu umrzeć. Więc wskoczyłam między nich.
Postukała się w klatkę piersiową, a potem w brzuch.
— Rasengan w żołądek i Chidori w serce.
Sasori już widział przerażenie na ich twarzach, gdy zdali sobie sprawę, że zranili - nie, zamordowali - swoją koleżankę z drużyny w jeden z najstraszniejszy z możliwych sposobów. Spojrzał na osobę, która najprawdopodobniej byłaby jego jedynym towarzyszem w tym niekończącym się zapomnieniu. Może to wszystko nie było złe. Wcześniej żywił do niej urazę, ale już dawno doszedł do wniosku, że uraza jest beznadziejna. Shinobi byli narzędziami do wykonywania misji i musiał przyznać, że jego śmierć nie była całkowicie jej winą.
— Sasori-san?
Spojrzał na nią.
— Będąc tu tak długo, czy kiedykolwiek przeszło ci przez myśl, żeby zmienić przeszłość? — zapytała. Sasori wzruszył ramionami.
— Zrobiłbym to, gdybym mógł, ale który shinobi zasługuje na drugą szansę?
„Ci, którzy są w stanie dokonać zmiany."
Ich głowy podniosły się na nieznany głos, a oczy przeszukiwały nieskończoną przestrzeń wokół nich. A jednak nikogo nie było. Przed nimi pojawił się kłąb dymu i odsłonił dwa identyczne naszyjniki z nieśmiertelnikiem z kanji oznaczającym czas i turkusowym zwojem. Sasori i Sakura wymienili spojrzenia. Głos powrócił.
„Weźcie naszyjniki i załóżcie je. Przeczytajcie zwój, który przywróci życie. Ale ostrzegam, droga się zmieni. Weź z powrotem to, co już zostało zmienione. Napraw to, co zostało złamane w przeszłości. I stwórz przyszłość, która z pewnością przetrwa"
Sasori podniósł naszyjniki, podając jeden Sakurze i odpieczętował zwój. Wewnątrz były dwa zdania. Nagle ich głosy rozbrzmiały zgodnie, nad którymi żaden z nich nie miał kontroli.
— Zabij mnie raz, ale nie zawiedź mnie dwa razy. Zabierz mi śmierć i przywróć mi życie.
A Pustka była znów pusta.
CZYTASZ
Stumble
FanfictionSakura chciała umrzeć. Sasori czuł się dobrze, pozostając martwym. Ale wydawało się, że los miał wobec nich inne plany, ponieważ kiedy oboje budzą się młodsi z krwią pulsującą w ich żyłach, musieli pamiętać, jak znowu żyć. Historia NIE należy do mni...