4

278 12 0
                                    

Guy z satysfakcją patrzył na szeryfa opuszczającego salę, ale jeszcze większą satysfakcję czuł, widząc, jak Anastazji drżą dłonie. Wiedział, że ma ją w garści, że może zrobić z nią, co zechce, wybornie się nią bawił. Pytanie tylko, co zrobić z nią teraz… Ale nad tym zastanowi się później.

- Ruchy! – wrzasnął na służące – Nie ociągać się! Za pięć minut ma tu błyszczeć!

Uśmiechnął się jadowicie do Anastazji i wyszedł, kusząco bujając biodrami na swój specyficzny sposób. Dziewczę oparło się o krzesło i westchnęło głośno; wiedziała doskonale, że wpadła w jego pułapkę, że jego piękno, ruchy, spojrzenie, głos, powiązane z jego niebezpiecznym charakterem sprawiały, iż kompletnie traciła głowę. Co chwilę w duszy błagała swojego Boga o wybaczenie, i męczyła się ze swoimi uczuciami, a jej rozpacz potęgował fakt, że Guy przed momentem jak gdyby nigdy nic obiecał szeryfowi…

- Zbieraj się! – warknęła nagle Mary – Posprzątałyśmy za ciebie, królewno. Joan wzywa do kuchni!

Wszystkie dziewczęta zebrały się w kuchni, czekając na przybycie swojej przełożonej. Anastazja drżała ze strachu, oczyma wyobraźni widząc, jak Joan rozkazuje jej przebrać się i iść do szeryfa. Ale dziękowała w duchu Bogu, że przynajmniej uchroniła przed tą męką Brigitte, która leżała cały wieczór skulona na swoim posłaniu. Joan zaś wparowała do kuchni z impetem, ale w dobrym humorze.

- Należy wam się pochwała, dziewczęta – oznajmiła – Bardzo ładnie wam to poszło, oby tak dalej.

- Jedna wcale nie pomagała – Mary wyszła przed szereg i oskarżycielsko wskazała palcem na bladą Anastazję – Snuła się cały wieczór, a kiedy raczyła się pojawić, gdy sprzątałyśmy, tylko trzęsła się i gapiła w stół!

- To nie twój interes, smarkulo! JA tu rządzę i JA oceniam pracę, tobie NIC do tego!

- W rzeczy samej, Joan – rozległ się za nią głos Gisborne’a, który wkroczył do kuchni – Masz jakiś problem ze służbą?

- Absolutnie, sir Guy. Radzę sobie.

- Świetnie! – uśmiechnął się, a wszystkim dziewczętom zmiękły kolana; wszystkim, prócz przerażonej Anastazji, na którą mężczyzna skierował swój wzrok – Potrzebna mi jest jedna z dziewcząt.

- Zawsze do usług, sir Guy – Mary skłoniła się i zalotnie poprawiła sukienkę. Rycerz spojrzał na nią i ponownie uśmiechnął się ciepło.

- Wspaniale. Joan, przygotuj…

- Mary.

- Przygotuj Mary, i niech biegnie do szeryfa. TERAZ.

Dziewczę cofnęło się o krok, a Joan z satysfakcją patrzyła na nią. Tak, nareszcie najbardziej nieznośna wywłoka dostanie to, na co zasłużyła – zamiast upojnej nocy z sir Guy’em, o której marzyła, dostanie noc z obrzydliwym szeryfem. Dla Joan ten wieczór nie mógł być piękniejszy!

- Rusz się, pan czeka – zwróciła się do niej uprzejmie, a Mary tupnęła nogą i poszła do izdebki sług.

- Joan…?

- Pójdzie, panie, nie martw się. Osobiście ją tam zaprowadzę.

- Cieszę się – Guy zwrócił wzrok ku zaskoczonej i zmieszanej Anastazji, patrzył na nią intensywnie i nie odrywając od niej oczu, odezwał się znowu – Przyślij i do mnie jedną z dziewcząt.

- Z przyjemnością, panie.

- Dziękuję, Joan.

Spojrzał na przełożoną służby znacząco; doskonale wiedziała, o co chodzi Gisborne’owi. Czuła, że nie chodzi mu o pierwszą lepszą z dziewcząt, ale o tę konkretną. O Anastazję. Prawdę mówiąc obawiała się trochę, bo polubiła tę dziewczynę, a kiedy przypomniała sobie historię Annie, która nieszczęśliwie zakochała się w Gisbornie, przez co musiała opuścić Nottingham… Nie. Anastazja jest rozsądniejsza niż Annie, jeśli będzie na tyle silna – odmówi mu, a jeśli zechce – odda mu się. Ale Joan nie sądziła, by Anastazja mogła zakochać się w kimś, kto porwał ją, traktował nie zawsze dobrze – liczyła na rozsądek dziewczęcia i na to, że będzie potrafiła oddzielić współżycie z sir Guy’em od uczuć. Tak trzeba. Tak wygląda życie na tym zamku, każda musiała do tego przywyknąć…

Czarny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz