17

145 11 5
                                    

Guy wpadł do zamku niczym burza. Dawno nie był już tak szczęśliwy. Marian w końcu uległa mu i zgodziła się na ślub, nie czekając na powrót króla! Coś w niej pękło i w końcu musiała przyznać, że kocha go i nie potrafi bez niego żyć. Jej oczy... widział, że bała się, ale nie oczekiwał innej reakcji - wszak była cnotliwą panienką i miała prawo obawiać się małżeństwa i pierwszej wspólnej nocy. Zaślepiony euforią nie dostrzegał w niej odrazy, buntu, fałszu, z którym wymawiała te piękne słowa...

- Kocham cię - szepnął, przypominając sobie jej wyznanie - Moja Marian...

Od razu poszedł do Joan. Przecież tak ważna sprawa, jak wesele, nie mogła czekać! Mieli tylko tydzień, musieli już zacząć przygotowania!

- Joan! - krzyknął radośnie - Joan, gdzie jesteś?

- Witaj, panie - kobieta wyłoniła się z zacienionego rogu kuchni - Czym mogę służyć?

- Joan, żenię się! - chwycił ją za ramiona - Zaczynaj przygotowania!

Służki zwróciły się w jego stronę, uważnie obserwując i nasłuchując. Jak to? Sir Guy żeni się tak nagle? Po kuchni przeszedł szept zdziwienia.

- Mój panie, to wspaniała wiadomość! Lady Marian zgodziła się?

- Joan, ślub odbędzie się za tydzień.

- To cudownie! - ucieszyła się kobieta, jednak kątem oka dostrzegła kogoś, kto wydawał się być niezbyt zadowolony z nowiny.

- Niech wszyscy wiedzą - zarządził Guy - Ogłoś to wszystkim! Za tydzień lady Marian w końcu zostanie lady Gisborne!

Joan nie słuchała rycerza; zerkała na Anastazję, która stała tuż za nim z otwartymi w niedowierzaniu ustami, kręciła głową, jakby nie wierzyła. W sekundzie z jej oczu popłynęły łzy.

- Panie... - szepnęła Joan, delikatnie wskazując głową na postać stojącą z tyłu.

Kiedy Guy obrócił się, Anastazja wybiegała właśnie z kuchni. Biegła korytarzem, nie mogąc złapać tchu. Niemal nic nie widziała... Łzy i żal przesłoniły jej wszystko. Prawdę mówiąc pogubiła się już w rozległych korytarzach i nie wiedziała, gdzie jest. Wpadła na kogoś.

- Hej, co robisz?

To był Alan. Trzymał ją i patrzył na nią, zmartwiony.

- Anastazja, dlaczego płaczesz?

- Alan, zrób coś - łkała - Guy żeni się...

- Nie chcę być zabawny, ale żeni się dopiero kiedy wróci król. Nie spodziewałbym się, że zobaczymy go prędzej niż za pół roku...

- On żeni się za tydzień.

- Co ty mówisz!? Przecież Marian...

- Podobno ta kłamliwa żmija zgodziła się! Alan, musimy zrobić wszystko, żeby do tego nie dopuścić... Błagam, pomóż!

- Spokojnie - pogłaskał ją po głowie - Nie płacz. Marian nie zgodziłaby się ot tak. Robin na pewno ma jakiś plan...

- A jeśli nie ma? - wyrwała mu się ze złością - Albo jeśli zawiedzie i nie zdąży na czas, a Guy poślubi tą...

- Zrobię, co w mojej mocy. Isabella zresztą też nie chce dopuścić do tego małżeństwa.

- Isabella...? - Rusinka spojrzała na Alana z nadzieją.

- Tak. Gdyby szeryf miał ochotę, też na pewno odwiódłby go od tego związku... Podobno od dawna próbuje odsunąć Marian od Guy'a, ale bezskutecznie. Ale w zniszczenie im ślubu nie będzie chciał się bawić. To podła kanalia, będzie brylował na weselu, a potem zatruje Gisborne'om życie.

Czarny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz