Dzień po feralnym, niedoszłym ślubie Guy spędził w Locksley z siostrą i najbliższym przyjacielem. Właściwie tylko tkwił w jednej z izb, pragnąc w samotności uporać się z upokorzeniem, jakiego doznał. Myślał tylko o Marian i o tym, jak strasznie go oszukała, poniżyła, jak bardzo musiała go nienawidzić przez cały ten czas, gdy grała kogoś innego, niż była. Nagle poczuł, że w ogóle jej nie kocha. Czuje do niej tylko obrzydzenie i niechęć. Miłość, którą sobie wmawiał, musiała być tylko mrzonką i pragnieniem. Nie kochał jej, tylko pragnął ją mieć obok w nadziei, że to ona pomoże mu zmienić się – nie dostrzegał, że to inna kobieta podała mu dłoń i pokazała inne życie, podczas gdy Marian... Marian zawsze była daleko. Marian zawsze miała ważne sprawy, Marian zawsze twierdziła, że to wstyd pokazywać się razem, bo co ludzie powiedzą... Marian zwodziła go, a tymczasem on odmienił się przy innej kobiecie, którą codziennie ranił swoim zachowaniem i słowami. Krzywdził ją, patrząc jej w oczy i mówiąc, że kocha inną, a ona jest tylko drogą do tamtej. Boże, jak to musiało ją boleć...
- Wiem, co czułaś – szepnął sam do siebie – Codziennie upokarzałem cię i... codziennie przechodziłaś to, co ja tylko raz, wczoraj...
Dopiero zrozumiał, jak wielką krzywdę wyrządził Anastazji, jak musiała się czuć, gdy wyznawała mu miłość, a on odpowiadał, że kocha inną. Używał jej jak przedmiotu, nie dbał o jej uczucia, choć wydawało mu się zawsze, że i tak troszczy się o nią bardziej, niż o kogokolwiek. Jak mógł do tego dopuścić... Pozwolił świadomie, by go pokochała, chcąc przez to poczuć się lepiej. Teraz dopiero to zrozumiał. Użył jej i wyrzucił w momencie, gdy oboje najbardziej siebie potrzebowali. To, co zrobił, było okropne. Najpodlejsze z wszystkiego, czego w życiu dokonał. I to przez kogo... przez podłą, okrutną Marian, która wykorzystywała jego uczucia, by pomagać Hoodowi! Przez takie... zero, jak ona, stracił Anastazję!
- Zapłacisz mi za to!
Poderwał się i wybiegł na zewnątrz. Isabella nawet nie zdążyła zareagować, widziała tylko, jak Guy wyjeżdża ze stajni na swym koniu w stronę Nottingham. Co strzeliło mu do głowy... Co on znowu wymyślił!?
- Alan! – krzyknęła – Jedź za nim!
- Co się stało? – wyjrzał z izby.
- Oszalał! Wybiegł bez słowa i jedzie w stronę Nottingham!
- Niech go szlag! Zaraz coś się stanie, czuję to. Jadę za nim.
Gisborne kipiał z wściekłości. Jedyne, czego pragnął ponad wszystko, to zemsta. Chciał, by Marian cierpiała, by zrozumiała, co mu zrobiła. Co on robił codziennie Anastazji z jej przyczyny. Gdyby spotkał ją na swej drodze... Kto wie, czy uszłaby z życiem. Takiej zniewagi nie mógł puścić płazem.
Gdy wjechał na dziedziniec zamku, ludzie z zaciekawieniem obserwowali go i wytykali palcami. Śmiali się z niego i wczorajszego nieudanego ślubu, plotkowali, że Hood w końcu przechytrzył go, a szeryf niechybnie wyrzuci go z zamku i z funkcji, którą pełnił. On jednak nie wyglądał na załamanego, zeskoczył z konia z dumnym, acz chmurnym spojrzeniem.
- Straże!!! – ryknął potężnym głosem; kilkunastu żołnierzy natychmiast zbiegło się wokół niego.
- Tak, panie?
- Natychmiast odnaleźć Hooda i jego bandę – rozkazał głośno, by wszyscy słyszeli – Macie przyprowadzić tę żmiję Knighton żywą. Przekopiecie KAŻDY kawałek Nottingham i CAŁE Sherwood. Temu, kto przywlecze tę zdzirę za włosy, szczodrze zapłacę.
- Ależ sir Guy, to niemożliwe...
- Szukajcie jej, nieudacznicy!!! A jak znajdziecie... na środku dziedzińca pokażę jej, co robię z takimi wywłokami, jak ona. Przy świadkach zniszczę i upodlę!!!
CZYTASZ
Czarny Anioł
FanfictionOpowieść oparta na motywach serialu BBC "Robin Hood", gdzie w roli Guy'a of Gisborne - o którym traktuje tenże fanfik - występuje Richard Armitage. Opowieść nie ma na celu naruszenia praw autorskich. Powieść, mimo iż osadzona jest w realiach średnio...