5

252 11 0
                                    

Guy powoli otworzył jedno oko. Chwilę trwało, zanim rozbudził się i przypomniał sobie wczorajszy upojny wieczór ze służącą. Drżąca, niepewna, uroczo niewinna – to ostatnie było tym, co najbardziej pociągało go w Anastazji, czego najbardziej pożądał. Czystość i niewinność… Cechy tak odległe od jego charakteru, a jednak właśnie to go intrygowało. Ciekawe, jak Anastazja wygląda rankiem, gdy śpi… Gisborne powoli obrócił się i spostrzegł, że jest sam. Łoże po stronie, gdzie spała dziewczyna, było idealnie równo zaścielone. Na fotelu leżało jego ubranie – nie tak, jak zwykle, niedbale rzucone i zmięte, a prosto złożone, podobnie jak stojące na podłodze buty – równo ustawione i czyste. Ale dlaczego nie było JEJ!? Guy zerwał się na równe nogi. Był zły, bo nie pozwolił jej oddalać się, zanim on wstanie. Ubrał się i zbiegł do kuchni, gdzie służące krzątały się już, dowodzone przez Joan. Rozejrzał się – nigdzie nie widział Rusinki.

- Anastazja!!! – wrzasnął tak przerażająco, że wszystkie dziewczęta zadrżały.

- Dostanie jej się – mruknęła Mary – Zobaczycie.

- Gdzie ta ruska…

- Nie ma jej, panie – odezwała się Brigitte – Wyszła na targ po sprawunki…

- Ty – warknął, wskazując na nią palcem – Nie odzywaj się do mnie. Nie pytałem ciebie!

- Sir Guy – Joan podeszła do rozwścieczonego rycerza – Czy Rusinka zrobiła coś złego? Ukarzę ją, jeśli trzeba.

- Sam to zrobię. Kiedy wróci, natychmiast…

Odwrócił się gwałtownie, słysząc skrzypienie drzwi. Anastazja zamarła, widząc płonący gniewem wzrok Guy’a i skłoniła się z pokorą, stawiając kosz z zakupami na podłodze. Mężczyzna zerwał się i wyszedł z kuchni, szarpiąc ją za ramię i pociągając za sobą. Zatrzasnął drzwi i przycisnął przerażoną dziewkę do ściany.

- Myślisz, że wszystko ci wolno? Że jesteś wyjątkowa? – cedził przez zęby – Możesz się rządzić?

- Panie, nie wiem o co chodzi…

- Nie wiesz! – wrzasnął – Obudziłem się, a ciebie nie było! Nadal nie rozumiesz!?

- Sir Guy, wybacz mi, ja…

- Dałem ci szansę, jakiej nie dostała żadna z nich. Pozwoliłem ci zostać, otworzyłem się przed tobą, zbliżyłem się do ciebie! A ty… zostawiłaś mnie! WYSZŁAŚ bez pozwolenia!

- Panie – dziewczę rozpłakało się – Obudziłam się o świcie i… chciałam zostać. Naprawdę.

Gisborne wpatrywał się w nią twardo, ale czuł, że coś zaczynało w nim pękać. Przestraszył ją, a ona… chyba nie miała złych intencji.

- Patrzyłam na ciebie, panie, długi czas. Byłam przy tobie i czekałam, aż się obudzisz, ale… Bałam się, że kiedy wrócę do dziewcząt, gdy nie będą spały, zaczną gadać, plotkować…

- Chyba już raz wyraźnie powiedziałem ci, żebyś się tym nie przejmowała.

- Bałam się, panie – powtórzyła – Nie lubią mnie, a szczególnie Mary. Nie chciałam, żeby obróciły się przeciwko mnie.

- Tobie powinno najbardziej zależeć na tym, żebym to JA się przeciw tobie nie obrócił. Powiedz mi, co ja mam teraz o tobie myśleć? Co z tobą zrobić? – nachylił się nad nią i czuła jego szybki oddech na policzku – Jesteś nieposłuszna. Uważasz się za Bóg wie kogo, usiłujesz wymusić na mnie protekcję dla swojej przyjaciółki, a kiedy ci ulegam, robisz wszystko wbrew mnie.

- Nie chciałam tego… - spuściła głowę.

- Patrz na mnie! – krzyknął przerażająco – Za kogo ty się uważasz, Anastazjo? Jesteś zwykłą, ruską niewolnicą. Nie wykonujesz mojej woli dlatego, że boisz się o swoją… opinię? – zapytał tonem ociekającym wręcz jadem – Jaką opinię? I tak poszłaś o krok za daleko. Oddałaś mi się i nic już nie zwróci ci twojej cnoty, nawet najbardziej gorliwe modlitwy. NIKT już nie będzie postrzegał cię jako dobrej, nieskalanej, cnotliwej panienki, od ubiegłej nocy jesteś TYLKO moją kochanką. Zbrukaną, nieczystą.

Czarny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz