13

162 10 5
                                    

Medyk kończył właśnie opatrywanie Guy'a, czemu Anastazja przyglądała się bardzo uważnie z boku, pilnując każdego ruchu, który wykonywał. Wyglądało na to, że życie Gisborne'a nie jest zagrożone, na twarzy medyka widniał spokój i skupienie.

- Kto go tak urządził? – zapytał, odsuwając się od rannego.

- To nieważne – odparła Rusinka – Nie mogę ci powiedzieć, panie. Sir Guy sobie tego nie życzył.

- W każdym razie miał sporo szczęścia. Ostrze ominęło najważniejsze narządy. Nic złego nie powinno się stać.

- Przeżyje? – spojrzała na mężczyznę z nadzieją, a ten uśmiechnął się kpiąco.

- Skoro dał radę dotrzeć z Sherwood do Nottingham o własnych siłach, to sam diabeł go nie zniszczy. Poleży trochę nieprzytomny, bo jest wycieńczony, ale niedługo powinien się obudzić. Niestety, przez kilka dni powinien leżeć, żeby rana miała szansę się zrosnąć.

- Nie wiem, czy to możliwe...

- W takim razie rozpaprze sobie ją i będzie po nim! – zdenerwował się medyk – To jego wybór. Przyjdę tu wieczorem i sprawdzę, co z nim.

- Nie! – zaprotestowała – Nie chciałabym, żeby ktoś widział cię tu, mogą się domyślić! Ja się nim zajmę, powiedz tylko, co robić.

- Ty? Ty nie jesteś medykiem, a służącą.

- Nie opuszczę go ani na chwilę, muszę się nim opiekować. Powiedz, co robić!

Medyk pokręcił głową z rezygnacją i podał jej maść, którą nakazał smarować ranę Guy'a i trzy razy dziennie zmieniać opatrunek na świeży. Nakazał też parzenie mu specjalnych ziół, które miały pomóc mu wrócić do sił, a przede wszystkim zalecił, by leżeć i pozwolić ranie się goić. Uparł się jednak, że przyjdzie do niego nazajutrz przed świtem. Anastazja dziękowała mu z całych sił, a gdy wyszedł, usiadła na łożu i ucałowała dłoń swojego ukochanego.

- Obudź się, Guy – szeptała ze łzami w oczach – Jestem tu obok...

Była tak bardzo zdenerwowana i zapatrzona w jego bladą twarz, że nawet nie usłyszała, jak otwierają się wrota komnaty. Nie widziała, że ktoś stoi tuż obok. Zastanawiała się, jak mogła dopuścić do tego, że Guy leży tu teraz bez życia. Jak mogła pozwolić mu samemu odjechać!? Spotkanie z rodziną mimo wszystko nie było warte tego, by tak to się skończyło. Chciał jej sprawić przyjemność, a zamiast tego czuła ból i strach, zamartwiając się o jego zdrowie i życie.

- Przeżyje? – usłyszała nagle głos za swoimi plecami. Podskoczyła, przerażona.

- Isabella – szepnęła cała w nerwach, patrząc na siostrę Guy'a jak na zjawę – Jakim prawem tu weszłaś? Skąd wiedziałaś?

- Prawem siostry tej kanalii – spojrzała na brata z wyższością – A śledzenie cię nie było trudne.

- Czego chcesz? Nie pozwolę ci go skrzywdzić!

- Naprawdę myślisz, że byłabym tak głupia i próbowała krzywdzić go na jego własnym terenie? – Isabella przekrzywiła głowę i przyglądała się Anastazji – Chociaż... Gdybym tak zrobiła, podejrzana byłaby służba lub straż, a ja świetnie bawiłabym się, obserwując z ukrycia, jak szeryf miota się, szukając zabójcy swojego najlepszego rycerza.

- Ty... jesteś... jesteś jak...

- Jak kto, kochana? Jak Guy? To prawda, sarkazmu i sprytu nauczył mnie mój nieocenionym starszy brat. Szkoda, że teraz leży tu bez życia, taki blady, pokrwawiony, dziurawy... Mógł się teraz z tobą zabawiać, ale zachciało mu się spacerów po Sherwood, to teraz ma.

Czarny AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz