『 ROZDZIAŁ 7 』

2K 125 45
                                    

DIEGO

     W ostatnim czasie dość sporo pracowałem i rzadko udawało mi się wrócić do domu nim mój syn położył się do łóżka. Na szczęście trafiałem na moment, gdy jeszcze nie spał i mogłem w spokoju powiedzieć mu „dobranoc" i zobaczyć jego uśmiech. Któregoś wieczoru zdobyłem się na odwagę, by w końcu wyznać mu prawdę o tym, co miało wydarzyć się w naszym życiu.

     Odłożyłem na stolik nocny encyklopedię ciekawostek, którą zawsze czytałem mu w wolnych chwilach. To był dokładnie ten sam egzemplarz, który czytywał mi mój ojciec, gdy byłem jeszcze małym dzieckiem. Hero odziedziczył po mnie tę samą iskrę do odkrywania tajemnic, którą ja odziedziczyłem po ojcu.

     — Na naszej plaży jest mnóstwo pięknych kamyków — zauważył, odnosząc się do nowinki, którą właśnie mu przeczytałem.

     — Myślę, że gdyby na naszej plaży były pingwiny, to każda pingwinka zgodziłaby się na takie zaręczyny. — Pogłaskałem go po głowie, a on się uśmiechnął.

     — Ciocia Elena dostała piękny pierścionek, ale nie sądzę, by ucieszyła się, gdyby wujek dał jej po prostu kamień.

     Zaśmiałem się. Niekiedy zaskakiwała mnie jego spostrzegawczość, ale Hero akurat uwielbiał całym sobą chłonąć otoczenie i zapamiętywać wszystkie, nawet najbłahsze, szczegóły, choćby takie, jak to, jak wyglądał pierścionek Eleny. Był zupełnie jak ja i dopiero w takich momentach sobie o tym przypominałem.

     — Wiesz, ja także komuś dałem taki pierścionek — zacząłem, obserwując jego minę.

     Jego uśmiech zniknął i teraz wielkimi oczami wpatrywał się we mnie, wywołując u mnie poczucie winy. Właściwie nie dałem tego pierścionka, to Angelo za tym stał, ale nie chciałem mu bardziej komplikować sprawy, bo mógłby tego nie zrozumieć.

     — Wkrótce poślubię tę osobę i zamieszka tutaj z nami.

     — Mamę? — To jedno małe słowo przecięło moje serce na wylot.

     Wypuściłem cicho powietrze i pokręciłem nieznacznie głową.

     — Czujesz miłość do kogoś? — zapytał cichutko, zaciskając palce na krawędzi kołdry.

     — Wyłącznie do ciebie i mamy — odpowiedziałem spokojnie, mierzwiąc jego włosy.

     — To po co dałeś jej pierścionek?

     Jego spojrzenie świdrowało mnie na wylot, szukając odpowiedzi. Widziałem na jego twarzy zdezorientowanie, bo z pewnością nie spodziewał się takich sensacji.

     — Bo tak będzie lepiej. Potrzebujemy kogoś, kto będzie tu z nami, kto będzie się opiekował tobą i mną. — Skłamałem, bo z pewnością nie chodziło o mnie, ale wiedziałem, że prędzej zrozumie takie wytłumaczenie.

     — Mama się nami opiekuje — wydusił.

     Pogłaskałem go po policzku, więc na chwilę zamknął oczy i wtulił się w moją dłoń. Szybko jednak je otworzył, by ponownie wbić we mnie to skołowane spojrzenie.

     — Mama się opiekuje nami duchowo, ale potrzebujemy kogoś, kto będzie tu fizycznie i będzie nam pomagał.

     Pokręcił główką, a ja zabrałem swoją dłoń. Domyślałem się, że tak zareaguje, bo nie wpuszczał do swojego życia zbyt wielu osób. Jego cały świat zamykał się na Lavelle, mnie, Angelo, Luciano, Lucasie, Federico i Elenie oraz ich córce. Nikt więcej nie zdołał do niego dotrzeć, nie ufał nawet ochroniarzom, którzy dzień w dzień przy nim byli, nawet częściej niż ja.

SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz