『 ROZDZIAŁ 25 』

2K 121 34
                                    

MARINA

Siedziałam w salonie z Hero, bawiąc się z nim, kiedy do domu wrócił Santiago. Posłałam mu uśmiech i mogłam zauważyć, że kącik jego ust także drgnął. Aż przetarłam oczy z wrażenia, ale w chwili, gdy odsunęłam dłonie, jego mina na powrót spoważniała. Wydęłam usta. Ponurak.

Podszedł do nas i ucałował czubek głowy syna, gdy ten zawzięcie próbowałam zbudować najwyższą wieżę z klocków.

— Możemy na słówko? — zwrócił się do mnie.

Lekko mnie zaskoczył, ale nie oponowałam i szybko podniosłam się z miejsca. Podreptałam za nim do kuchni, gdzie przystanął obok wyspy, a ja tuż przed nim. Widziałam, że czymś się denerwował, bo co chwilę zerkał w stronę syna.

— Chciałabyś zjeść dziś... ze mną... kolację... na mieście? — wydusił, kaszląc co chwilę.

Zdębiałam i wpatrzyłam się w niego ze zmarszczonym czołem. Czy on...? Nie... chyba coś źle zrozumiałam.

— Zapraszasz mnie na randkę? — zapytałam zaskoczona, wskazując na siebie.

Odchrząknął i wbił we mnie swój chłodny wzrok.

— Nie — sarknął gniewnie.

Ściągnęłam brwi.

— Nie?

Wziął oddech i rozluźnił mięśnie. Pokręcił nieznacznie głową.

— Hm. — Chwyciłam się za brodę, po czym wzruszyłam ramionami. — Dla mnie to brzmi jak randka.

I z uśmiechem, w podskokach, ruszyłam do sypialni, by wybrać swoją kreację. Dobrnęłam do szafy i otworzyłam ją na roścież, by przyjrzeć się wszystkim sukienkom, które w niej miałam. Usłyszałam odgłos kroków, gdy padło na idealną sukienkę na idealny wieczór.

— Ubierz coś lekkiego — rzucił mimochodem, gdy przechodził obok mnie, by dostać się do łazienki.

Zerknęłam na niego kątem oka i pospiesznie odłożyłam kreację, by wybrać coś innego. Drobna, ale ważna wskazówka, pozwoliła mi na dobranie odpowiedniej sukienki, którą miałam właśnie na sobie.

Santiago patrzył na mnie, gdy staliśmy w przedpokoju naszego domu, a z jego oczu nie mogłam wyczytać niczego konkretnego. Nie uśmiechał się, ale nie był chyba także zły.

Do środka wszedł po chwili Luciano, który obrzucił nas wzrokiem, po czym uśmiechnął się półgębkiem, choć widać było, że próbował się hamować. Odchrząknął głośno, przez co mój mąż w końcu na niego spojrzał.

— Chodźcie — powiedział tylko i otworzył nam drzwi.

Ruszyłam pierwsza i poczułam, że Santiago podążył za mną. Hero już od pół godziny leżał w łóżku i w czasie, gdy mieliśmy być na RANDCE, miała pilnować go jedna z opiekunek. Byłam podekscytowana i nie potrafiłam ukryć mimowolnego uśmiechu oraz podskoków, które co rusz wykonywałam, gdy kierowaliśmy się do auta. Usłyszałam nawet za sobą chichot Luciano, ale zbyłam to. Miałam to zupełnie gdzieś! Szłam na cholerną randkę z cholernym Santiago Otero!

Wsiedliśmy do auta, a mi nie umknął widok stukających o kolano palców Santiago. Niepewnie wysunęłam swoją dłoń i umieściłam ją we wnętrzu dłoni mojego męża. Natychmiast przerwał czynność i zerknął na nasze splecione palce. Przypatrywał im się uważnie, po czym delikatnie, ledwie wyczuwalnie, ścisnął moją dłoń, a serce w mojej piersi na chwilę zamarło.

Uniósł powoli głowę i wyjrzał za okno, ale nie puścił mojej dłoni. Uśmiechnęłam się do siebie i zagryzłam wargę, a następnie wyjrzałam przez swoje okno, bo nie mogłam ukryć pełni szczęścia, malującej się na mojej twarzy.

SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz