『 ROZDZIAŁ 20 』

2K 124 68
                                    

*cóż... przy tym rozdziale mogą przydać się chusteczki*

DIEGO

— Wypuśćcie go — rzuciłem do stojących pod drzwiami chłopaków, kiedy tylko opuściłem pomieszczenie.

— Pojebało cię? — wrzasnął Dario i zerknął za moje ramię. — Kurwa, coś ty mu zrobił!

Za plecami słyszałem skomlenie i rwący się jęk Vito.

Przyjebałem mu.

Nie mogłem postąpić inaczej.

No i obciąłem mu dwa palce. Najmniejszy i serdeczny lewej ręki, co by go nieco podręczyć, ale nie narazić się jednocześnie na krwawą zemstę, gdybym wybrał inne paliczki. W końcu jego zdolności strzeleckie mogłyby zostać wtedy zachwianae co nie byłoby dla mnie problemem, ale wolałem nie ryzykować ich odwetu. Skoro oni mogli dawać mi ostrzeżenia, to postanowiłem również się w nie pobawić.

Ruszyłem do schodów w momencie, gdy Dario wpadł do pokoju, w którym kwękał i spazmował Vito. Luciano podążył za mną pospiesznie, ale nie dałem się zatrzymać, dopóki nie dotarliśmy na górę. Odwróciłem się wtedy do niego, a on natychmiast wybuchł.

— Ciebie totalnie popierdoliło! — krzyknął Luciano. — Zamierzasz wypuścić tego zdrajcę?!

— Dokładnie — odparłem jedynie. — Połącz mnie z Lucasem.

— Po co?

— Nie pytaj, tylko to zrób.

Mój przyjaciel parsknął niewesoło, kręcąc głową i wyciągnął telefon. Szybko odnalazł numer Lucasa i podał mi aparat. Kiedy czekałem, aż odbierze, wyznałem:

— Zbyt dużo o nas wiedzą, byśmy mogli go tu zatrzymać.

— I co, uważasz, że puszczenie go wolno pomoże? Przecież to bez sensu.

— Zróbcie to, co mówię. — Odwróciłem się od niego w momencie, gdy Lucas odebrał. — Masz natychmiast jechać do mojego domu i sprawdzić teren — rzuciłem pospiesznie.

— Jasne, coś się stało?

— Po prostu to zrób, najszybciej jak się da. Marina i Hero nie mogą się o niczym dowiedzieć. — Po tych słowach rozłączyłem się, oddałem Luciano telefon i wyszedłem z dojo na rześkie wieczorne powietrze.

Odetchnąłem pełną piersią, zatrzymując się na najwyższym stopniu. Wypuszczenie go nie było dobrym wyborem, ale żaden wybór nie był tu najlepszy. Raz po raz odtwarzałem w głowie to, co powiedział, nie wierząc, że dałem się zajść od tyłu.

Pomyśl, co wybierasz – śmierć swojej małżonki czy moją wolność? Nie blefuję, Diego. aśnie w tym momencie jest na celowniku, a twoje ostateczne słowo jedynie wstrzymuje tę decyzję. I na przyszłość – uważaj, kogo zatrudniasz, bo może się okazać, że przypadkiem któryś z twoich ochroniarzy zabije także twojego syna.

Jego głośny śmiech dudnił mi w uszach, gdy zastanawiałem się nad tym, co powiedział. Nie mogło być tak źle, to nie było możliwe. Prześwietlałem każdą osobę, którą zatrudniałem i to na bieżąco. Byłem nieufny wobec każdego, a jednak udało mu się wkroczyć na mój teren. Chyba, że ściemniał, w co wątpiłem. Wydawało się, że mógł chcieć zasiać zamęt w mojej głowie, lecz skąd znałby tyle szczegółów? Tym bardziej, że sam byłem dość wnikliwym człowiekiem i musiałem wiedzieć wszystko o wszystkich.

Zszedłem niespiesznie po schodkach i przystanąłem obok Flavio, który wypalał właśnie papierosa.

Wyciągnął do mnie paczkę, nazbyt dobrze mnie znając. Sięgnąłem po jednego fajka, a mój kierowca podpalił go zapalniczką. Zaciągnąłem się nikotyną, starając się odzyskać spokój. Dawno nie paliłem, właściwie przez ostatni rok w ogóle nie tykałem papierosów do czasu wesela.

SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz