『 ROZDZIAŁ 33 』

1.9K 92 20
                                    

DIEGO

Przytknęła dłoń do mojego policzka, a ja przymknąłem powieki, pozwalając sobie na krótkie rozkoszowanie się jej zapachem. Wprawiał mnie on w rozluźnienie i owijał w bezpieczeństwo. Powinienem chronić Marinę, lecz to ona była moim schronieniem. Gdy wicher siał spustoszenie, tylko w jej ramionach mogłem odnaleźć spokój.

Rozchyliłem powieki i zetknąłem wargi ze skórą na jej policzku. Westchnęła, a jej oczy się zamknęły. Sunąłem ustami po jej twarzy, a następnie szyi, omijając jej usta. Po raz pierwszy mogłem przyznać, że pocałunki i intymność wzbudzały we mnie wszechogarniające odprężenie.

Przesiedziałem w swoim gabinecie cały wieczór i pół nocy tylko po to, by uzmysłowić sobie, że w pojedynkę nie dawałem rady. Zastanawiałem się, w którym momencie wpuściłem do swojego serca Marinę, że sam rwałem się do tego, by spędzić z nią czas. Pragnąłem się wyciszyć i pomyśleć, ale nie potrafiłem tego zrobić i ostatecznie się ugiąłem, by ją odnaleźć i zatopić swoje myśli w jej dotyku.

Tak, pragnąłem dotyku.

Była to sprawa, której przez długi czas nie potrafiłem sobie uzmysłowić. Wciąż mi czegoś brakowało i nie potrafiłem zrozumieć czego. Do czasu, aż nie zacząłem jej dotykać i nie zrozumiałem, że pozwala mi to na chwilę oderwać się od bólu, pomaga zapomnieć.

Cierpiałem przez słowa, które wypowiedział Michael, przez świadomość tego, że jednym złym wyborem zmienił moje życie w piekło, że odebrał tym samym matkę Hero. Cierpiałem, bo Angelo już nie było na tym świecie i nie mogłem już wyśmiać jego pomysłu lub toczyć z nim kolejnego sporu. Cierpiałem, bo moje życie tego dnia zupełnie legło w gruzach, bo odkryłem, że zostałem zupełnie sam, zdany wyłącznie na siebie i na swoją głowę, prowadząc całą naszą famiglię.

Ale w tej studni pełnej goryczy i rozpaczy pojawiła się smuga światła, która dawała mi nadzieję. W niej mogłem się zatracić i poddać, rozpłynąć się i zapomnieć.

Choć jeszcze poprzedniego dnia byłem w pełni gotowy na postawienie w naszej relacji tego ważnego kroku, to po rewelacjach minionego dnia, kompletnie utraciłem tę pasję. Wspomnienia ponownie wróciły, uniemożliwiając mi pójście naprzód.

Ostatecznie jednak skapitulowałem. Potrzebowałam właśnie w tej chwili odzyskać ponownie równowagę, a wiedziałem, że tylko w jeden sposób mógłbym wrócić na właściwie tory. Długo zastanawiałem się nad tym, czy działałem prawidłowo, czy tym czynem nie wzbudzę w sobie wyrzutów sumienia i czy w ostatecznym rozrachunku nie pożałuję tego. Jednak wtedy, całkowicie niespodziewanie, przywędrowały do mnie słowa, wypowiedziane niegdyś przez Lavelle. Słowa, które sprawiły, że zacząłem do tego podchodzić inaczej.

Czasem wydaje nam się, że utrata kogoś bliskiego jest końcem świata. Sądzę, że jest jednak kompletnie inaczej. Może nie mamy obok tej osoby, ale wierzę, że dzięki spędzonym z nią chwilom, stajemy się lepszymi ludźmi i zaczynamy doceniać rzeczy, których wcześniej nie zauważaliśmy. Śmierć bliskiej osoby uczy nas szacunku, ale i korzystania z życia. I choć jest to bolesne, to wiem, że dzięki takim wydarzeniom o wiele śmielej podejmujemy decyzje, bo wiemy, że zatrzymanie się w miejscu przez żałobę w niczym nam nie pomoże i powinniśmy tym bardziej korzystać z czasu, który nam pozostał, by na końcu ktoś równie mocno nas wspominał, jak my tę osobę.

Lavelle nauczyła mnie kochać całym sobą, poświęcać całego siebie drugiej osobie i widzieć dobro w każdym, kto mnie otaczał. Nauczyła mnie, że rozpacz i cierpienie były nieodłącznym elementem naszego życia, ale to my decydowaliśmy na jak długo nas one pochłoną.

A ja zdecydowałem, by w końcu pozwolić im odejść. Pozwolić odejść jej.

Z chwilą gdy zamknąłem za sobą drzwi gabinetu i kroczyłem w stronę sypialni, już wiedziałem, że rozpocząłem w swoim życiu nowy rozdział. Że wraz z przekroczeniem progu pomieszczenia, w którym znajdowała się ona, pozwolę oddać się jej w pełni i dać zarówno jej, jak i sobie, szczęście.

SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz