『 ROZDZIAŁ 35 』

2K 126 39
                                    

MARINA

Leżałam w łóżku do późnych godzin popołudniowych. Gładziłam pościel tuż obok siebie, choć od dawna była już zimna, po tym jak Santiago opuścił to miejsce. Tęskniłam za nim, chciałam się w niego wtulić i poczuć bezpieczeństwo, którego teraz mi brakowało. Choć ochrona została podwojona i prawdopodobnie uzyskali już to, czego chcieli, to wciąż czułam w sobie strach, że tu wrócą i ponownie zadadzą cios.

Nie spodziewałam się czegoś takiego, cała sytuacja mnie przerosła i jakby zupełnie sprowadziła na ziemię i przypomniała w jakich kręgach się obracałam. W jednej chwili żyłam w wszechobecnej sielance, a w drugiej rozegrał się horror, przez który nie mogłam teraz zmrużyć oka.

Naprawdę martwiłam się o Hero i modliłam się, by był cały i zdrowy. Traktowałam go jak własne dziecko i rozumiałam, co targało Santiago, gdy dowiedział się, że zniknął. Kochałam tego chłopca i wolałabym, by to mnie porwali niż jego. Niczym nie zawinił i był zbyt mały, by płacić za spory między dorosłymi.

Usłyszałam pukanie do drzwi, więc machinalnie przeniosłam na nie wzrok, ale nic nie powiedziałam. Skrzydło uchyliło się mimo to i ujrzałam twarz Eleny.

— Jak się czujesz? — Posłała mi swój tradycyjny, dobrotliwy uśmiech.

Wzruszyłam nieznacznie ramionami i spuściłam wzrok. Skubałam rąbek kołdry, próbując okiełznać głupie łzy, które cisnęły się do moich oczu. Nie czułam się źle, ale nie czułam się też dobrze. Oczywiście w ten psychiczny sposób, bo pod względem fizycznym wszystko było po staremu.

Elena zamknęła za sobą drzwi i ruszyła powoli w moją stronę. Widziałam kątem oka, jak przysiadała na krawędzi materaca.

— Martwisz się?

Pokiwałam głową.

— Wiesz, że to nie twoja wina?

Znowu pokiwałam.

Elena westchnęła i pogładziła mnie po ramieniu.

— Pamiętasz, gdy mówiłam ci podczas wesela o tym, że gdy Diego kocha, to kocha całym sobą?

Zerknęłam na nią, nie rozumiejąc, po co mi to mówiła.

— I właśnie możesz zobaczyć to na własne oczy.

— Wiem, że kocha syna. Ciężko tego nie zauważyć.

W moim tonie dało się słyszeć wyrzut, którego nie planowałam w tej wypowiedzi ująć. Ale nie mogłam już tego cofnąć. Elena od razu to pochwyciła.

— I ciebie też kocha.

Spojrzałam jej w oczy. Uśmiechała się lekko, ale szczerze. Prawdę powiedziawszy nie znałam jej na tyle, by w jej głosie wykryć, czy mówiła szczerze, czy też chciała mnie najzwyczajniej podnieść na duchu.

— Zawsze chronił to, co kochał — kontynuowała. — Fede wielokrotnie opowiadał mi o nim z pewną dozą dumy i szacunku. Widział jego zmagania o jego pierwszą miłość, jak bardzo się jej poświęcił, nie zważając na opinię innych. Gdyby mógł, to cały świat złożyłby u jej stóp i ochroniłby ją własnym ciałem.

Zagryzłam bok policzka, bo czułam, że łzy cisnęły mi się pod powieki.

— Nie inaczej jest z tobą. Chroni cię bardziej niż myślisz — zawahała się, ale odetchnęła i kontynuowała: — Nie powinnam ci tego mówić, ale gdy pojechał do Jacksonville, spotkał się tam z mężczyzną, który stoi za porwaniem Hero. Zagroził mu wtedy, że jeśli go nie wypuści, to staniesz się jego celem i zabije cię. Diego pozwolił mu odejść, choć było to ogromne ryzyko, tylko po to, by twoje życie nie było zagrożone. Naraża się, by mieć pewność, że zarówno ty, jak i Hero, będziecie bezpieczni.

SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz