DIEGO
Byłem wyczerpany tym dniem, choć było ledwo po południu. Ciągle myślałem nad całą sprawą z Vito, zadręczając się przy okazji brakiem Angelo. On by wiedział, co zrobić, a teraz byłem zdany wyłącznie na siebie i swój chaotyczny umysł.
Kierowaliśmy się na obrzeża Atlanty, bo z racji, iż byliśmy na miejscu, postanowiłem przy okazji odwiedzić Michaela i sprawdzić, jak się trzymał. Był kolejną osobą, o którą dbałem i czułem się w obowiązku znania jego samopoczucia i położenia. Odnosiłem wrażenie, że brałem na siebie brzemię odpowiedzialności za życie tak wielu osób, a sam nie potrafiłem zadbać o swoje.
Dojeżdżając do ulicy, na której mieszkał, nieco się zdziwiłem. Już z daleka widać było wielką tabliczkę wbitą w trawnik przed domem z napisem „na sprzedaż". Nic mi o tym nie było wiadomo, a interesowałem się na bieżąco, co działo się u niego, toteż nie dało się ukryć malującego się na mojej twarzy zaskoczenia.
Wspominał, że chce się przeprowadzić, ale nie sądziłem, że ostatecznie to zrobi, w końcu za bardzo kochał to miejsce.
Wysiedliśmy z samochodu, a Hero od razu pobiegł do placu zabaw, który wybudował dla niego dziadek. Marina za to przylgnęła do mojego boku i razem przeszliśmy do drzwi wejściowych. Zapukałem, ale nikt się nie pojawił, więc nacisnąłem klamkę, która nie chciała ustąpić.
— Zostań z Hero — poinstruowałem ją. — Poszukam Michaela.
Pokiwała głową i oddaliła się ode mnie, a ja skierowałem się w stronę stajni. Uniosłem dłoń do Luciano, który już zamierzał ruszyć w moją stronę, ale się powstrzymał. Wolałem, by nie zagłębiał się w sprawy rodzinne, szczególnie jeśli dotyczyły one ojca Lavelle. Michael nie wiedział zbyt wiele o moim prawdziwym życiu i pragnąłem by tak pozostało, a mój consigliere mógł coś nagle sypnąć.
Na środku otwartego budynku dostrzegłem linkę przewieszoną przez jedną z belek przy suficie, co nieco mnie zaniepokoiło. W środku panowała cisza, w boksie nie odnalazłem ani jednego zwierzęcia.
Przeszedłem dalej, dochodząc do otwartych po drugiej stronie drzwi. Mój wzrok padł na postać mężczyzny, stojącą przy niewielkim stawie. Wyglądał jakby kontemplował otoczenie albo... się nad czymś zastanawiał.
Ruszyłem do niego, zauważając z bliższej odległości, że lekko się trząsł.
— Michael? — Na dźwięk mojego głosu radykalnie się odwrócił.
Jego wyraz twarzy wskazywał, że niemało go wystraszyłem, ale w oczach zauważyłem ślady łez.
— Sprzedajesz dom? — odezwałem się po raz kolejny.
Rozejrzał się wokół, wziął głęboki oddech i pokiwał głową. Wyglądał kiepsko, gorzej niż ostatnim razem, gdy go widziałem. Z pewnością schudł kilka kilogramów. Zaczynałem mieć wyrzuty sumienia, że nie przywoziłem do niego Hero częściej, bo były to nieliczne momenty, gdy widziałem na jego ustach uśmiech.
— Co cię tu sprowadza? — powiedział w końcu, a jego głos był naprawdę słaby. — Nie mówiłeś, że przyjedziesz.
Pokiwałem głową, przyglądając mu się uważniej.
— Nagła sprawa. Angelo zmarł i byłem na pogrzebie — odparłem, jak gdyby nigdy nic, choć w środku znowu zalał mnie ten sam ból.
— Przykro mi — przyznał z przejęciem.
— Tak, mi też — rzuciłem lekko, a moje serce ponownie zacisnęło się na te słowa.
Odwróciłem się od niego i zerknąłem na jego posiadłość, starając się odzyskać równowagę.
CZYTASZ
SANTIAGO ✔ || RIAMARE #2
RomanceTOM II SERII RIAMARE Santiago Otero miał w swoim życiu jedną ważną zasadę - nigdy nie okazuj słabości. Zasada ta, tak długo przez niego wyznawana, w pewnym momencie jednak straciła sens. Na jego drodze stanęła kobieta, której łagodne spojrzenie od s...