✨ Rozdział 3.2✨

30 1 0
                                    

Aether Pov

Wracamy do miasta, a różowowłosa towarzyszka ciągle była cicha.

Gdy tylko byliśmy na moście zaczepił nas Timmie.

- Hej cieszę się, że cię widzę! - zwrócił się do dziewczyny. - Wszystko w porządku?

- Tak, miło, że pytasz. - lekko się uśmiechnęła.

- Wreszcie się nauczyłaś mówić! To chociaż powiedz mi imię, żebym nie wymyślał jakiś tam pseudonimów dla ciebie!

- Polly. Dziękuję za pomoc wtedy.

- Zapamiętam, już cię nie zatrzymuję. Jeśli coś trzeba wiesz gdzie mnie znaleźć! - po krótkiej ich rozmowie chłopak wrócił do ptasich przyjaciół.

Znowu szliśmy w ciszy, a Paimon zaczęła jakiś temat, żeby nie było cicho.

- Wiecie co, zgłodniałam. Chodźmy coś zjeść. - zaproponowała latająca przyjaciółka.

- Racja, chętnie bym zjadł Sweet Madame. Polly, a ty?

Odwróciłem się w stronę towarzyszki. Chyba wyrwałem ją z zamyśleń. Widać było, że analizowała pytanie.

- A co proponujesz?

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Awww, za dużo. - skomentowała najedzona Paimon. Teraz serio wyglądała jak żywe żarcie.

- A trzeba było tyle zamawiać. - zaśmiałeś się. - A tobie? - tym razem odezwałem się do złotookiej.

- Zjadliwe. - zobaczyłem jej lekki uśmiech.

- Zawsze wolisz być taka cicha czy takie to chwilowe? - spytałem pod nosem.

- Nie wiem jak się mam zachowywać. - trochę się zdziwiłem, że usłyszała moje pytanie. - Przepraszam, jeśli moje zachowanie jest tajemnicze i niezręcznie.

- Nie zaprzeczę, jesteś tajemnicza. - palnęła Paimon.

- Pierwsza zasada. Przy nas nie musisz oficjalnie się zachowywać. - znowu się zaśmiałem. - A skoro mamy współpracować i przy tym się poznać to nie bój się i możesz ze mną pogadać o wszystkim.

Na to nic nie odpowiedziała, jedynie co znowu się wysiliła na uśmiech.

- Chciałabyś pozwiedzać? Byłaś w naszej tawernie? - zaproponowała znowu Paimon.

- Chyba zły pomysł... - zasłoniłem ręką twarz z załamaniem.

- Lepiej teraz, bo jak sama ma później chodzić to się zgubi i trafi na drzewo!

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy weszliśmy do tawerny od razu poczułem zapach alkoholi. Po reakcji asystentki mojej zobaczyłem, że też nie przepada trochę za tym zapachem.

- Fuuu co się stało? - zaczęła wróżka już marudzić.

- Skrótem, upili się niektórzy i skończyło się na bałaganie. - na straży stał zdenerwowany Diluc starając się posprzątać potłuczone szklanki.

- Mało powiedziane, że jest bałagan... - pomyślałem.

Wszędzie było szkło, na ścianach plamy po alkoholu. A nie najdziwniejsze, leżący Venti na stole.

- W czymś pomóc, proszę pana? - spytała różowo włosa.

- Wygońcie tego leżącego pijaka, a będę szczęśliwy. - rzekł bez emocjonalnie pokazując na Ventiego.

Dziewczyna podeszła do niego, a Barbatros ożywił się.

- Panie! Chcę więcej wina! - zszedł ze stołu i ledwo chodził na nogach, przez co Polly musiała asekurować go.

- Tawerna zamknięta. - syknął czerwonowłosy.

- Polecam panu świeże powietrze. - odezwała się znowu złotooka.

- Ogarnij się wreszcie! Tak Bóg się nie zachowuje! - krzyknęła przez co podleciala do Archona i biła go po głowie.

- Może już cię weźmiemy. - podszedłem do chłopaka i wziąłem go na barana i we trójkę wyszliśmy z tawerny.

- Jeszcze jedna butelka~ - beknął Venti.

- Tak zawsze jest? - spytała już załamana dziewczyna.

- Gdzieś dwa razy w tygodniu cały dzień. - odpowiedziałem przy tym pijaka zmusiłem do cupnięcia na krześle.

- Ehe~ Jestem obrońcą tego miasta! - zaczął ledwo trzeźwy zielonooki. Zobaczyłem jak skierował swój wzrok na Polly. - Nowa podróżniczka? Miło poznać tak *czkawka* piękną damę. - po czym zasnął uderzając głową o stół.

- Proszę, zostawimy go tutaj? - poprosiła Paimon.

- Będę mieć go na oku. - usiadłem obok Barda. - Polly, spytasz pana Diluca, czy coś nie potrzeba?

Ta tylko skinęła głową i weszła do tawerny.

Polly Pov

Dziwna sytuacja. Weszłam do tej tawerny od razu widząc czerwoną czuprynę.

- Pomóc panu w czymś jeszcze?

Ten podniósł głowę pokazując swoją pokerową twarz.

- Nic, tego pijaka nie ma. - rzekł i znowu powrócił do swoich spraw.

Zauważyłam, że wszędzie ciągle jest szkło. Bez wahania zbierałam te skrawki ostrego przedmiotu.

Każdy odłamek wyrzucałam do kosza który był o dziwo obok mnie.

- Mówiłem, że dam radę. - warknął czerwono oki.

- Nie przypominam sobie tych słów, proszę pana. - spokojnie odpowiedziałam.

Ten znów się nie odezwał.

Minęło kilka minut. Skrawki z podłogi wszystkie pozbierałam. Na wszelki wypadek rozejrzałam się jeszcze.

Odruchowo prychnęłam pod nosem widząc wbitą w ścianę górną połowę butelki.

Podeszłam do tego miejsca. Była głęboko wbita.
Szybko się zastanowiłam nad sposobem pozbycia się tego przedmiotu.

Zdjęłam kamizelkę, którą miałam na sobie. Owinęłam nią wystający przedmiot przy tym sprawdzając czy zasłoniłam całą butelkę po czym raz pięścią a raz tylko ruchem dłoni próbowałam wyciągnąć.


Diluc Pov

Cała brudna tawerna od pijackich wygłupów gości i Ventiego.
Upierdliwe było zbieranie odłamków potłuczonych butelek i szklanek.

Gdy sam skończyłem sprzątać zobaczyłem jak różowo włosa dziewczyna z czymś się siłuje.

Tylko zacisnęła pięść i coś uderzyła. Usłyszałem dźwięk już pękniętego jakiegoś szkła.

Jeszcze tam przez chwilę stała po czym odwróciła się. Miała w rękach kulę zwiniętego materiału i podeszła do kosza. Rozłożyła materiał przez co wsypała kolejne odłamki szkła.

- W czymś jeszcze pomóc, proszę pana? - wytrzepała jeszcze niewidzialne kawałki i znów założyła na siebie kamizelkę.

- To wszystko. Może jutro jeszcze sprawdzę jakieś uszkodzenia. - zauważyłem jej zranioną dłoń. - Pokaż rękę.

Zobaczyłem lekkie zdziwienie na jej twarzy po czym sama spojrzała się na dłoń.

- Nie trzeba. - mówiąc to uśmiechnęła się ciepło. - Jeśli pan jeszcze będzie potrzebował pomocy...

- Pan Diluc. - przerwałem. - Wracaj już do Aethera i Paimon, bo długo cię przy nich nie ma. W sumie też jest późno.

- Miło pana poznać! - znowu się uśmiechnęła, ale szerzej. - Miłego wieczoru! - po czym wyszła.

Jedyne co to tylko westchnąłem.

Nowy Dzień, Nowe... || Genshin ImpactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz