☄️ Rozdział 8.1☄️

26 1 0
                                    

Polly Pov

Tym razem byłam umówiona z panem Zhonglim. Z tego co Tartaglia opowiadał, on coś ode mnie chce. Mam się pojawić w Nantianmen. Na szczęście dzięki mojej mapie przeteleportowałam się tam.

Oczywiście rozejrzałam się i nikogo nie zauważyłam. Intuicja podpowiada mi, żebym się przeszła. Długo nie trwało i zauważyłam bruneta.
Najprawdopodobniej usłyszał moje kroki skoro podniósł swój wzrok i przeniósł na moją osobę.

- Szybka jesteś. Myślałem, że później przyjdziesz. - jego spokojny głos trochę mnie uspokoił. Myślałam, że będzie się czepiał o spóźnienie czy coś.

- Oto jestem, panie Zhongli. Mam nadzieję, że długo pan nie czekał.

- Wiem, że wyglądam staro, ale mów mi po imieniu, bez pan. - rozbawiony lekko się uśmiechnął. - Chciałbym poprosić o pomoc. Dawno temu coś zgubiłem tutaj i do teraz nie mogę znaleźć tego.

- Rozumiem, a co dokładnie?

- Hm.. - mężczyzna zastanowił się. Nie długo mu to zajęło. - Wygląda jak kwiat Glaze Lilie.

Dobra, tyle mi wystarczyło. Zaczęłam poszukiwania.
O tyle miło, że brunet też szukał niż stać i czekać.

Nie wiem ile minęło ale długo szukałam i nic nie znalazłam. Może w ogóle się nie znajdzie, bo jak powiedział, dawno temu to zgubił...

Zauważyłam, że niedaleko mnie znajdował się obóz hilichurli. Co jeśli ta zgubiona rzecz tam się znajduje?

Bez żadnego hałasu przybliżyłam się do tego obozu chowając się za drzewem. Pod tym kątem nie widziałam nic szczególnego.

Może jak będę nad obozem? Podskoczyłam na tyle wysoko, żeby widzieć górna część obozu i przez chwilę lewitowałam. W domku tego obozu zauważyłam coś świecącego. Oczywiście dach miał szpary. Cicho wylądowałam na nim. Przez dziurawy czubek nie widziałam żadnego hilichurla.

Wcisnęłam się przez tą dziurę i spadłam na podłogę. Na szczęście żadnego hałasu nie zrobiłam. W kącie zobaczyłam coś błyszczącego. Gdy wzięłam to do ręki, od razu wiedziałam. Wyglądał jak kwiat, który opisywał mężczyzna.

Na mój pech, jeden z hilichurli zobaczył mnie dając znać o obecności intruza i mitachurl z siekierą pędził w moją stronę. Szybko schowałam przedmiot do torby i uciekłam z tego domku omijając szarżującą się gromadę churli.

Choć teraz byłam na tyle daleko, żeby odpuścili, to jednak tego nie zrobili. Cóż, trzeba się bronić.
Od razu wyciągnęłam miecz. Ostatnio to częściej go używam. Nieważne.

W sekundę powaliłam mniejszych. Teraz ten z siekierą. Miecz przy tym może pęknąć, więc zaryzykuję zmieniając na dzidę. Nagle wokół siebie miałam jakąś tarczę świecącą się na złoto. Mitachurl zamachnął się, lecz nie zranił mnie. Może przez tarczę. Po chwili zobaczyłam lecący meteoryt w moją stronę. Od razu odskoczyłam na tyle daleko, że tylko mitachurla trafił i zniknął.

Interesujące. Czy ten meteoryt nie miał coś z geo?

- Wszystko w porządku? - z nikąd się pojawił pan Zhongli. - Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiłaś.

- Na szczęście nic. - zauważyłam, że tarcza wokół mnie zniknęła. - To twoja moc potrafi tworzyć tarczę i meteoryty przywoływać?

- Hah, szybko łączysz fakty. - lekko się uśmiechnął.

Przypomniałam sobie i wyciągnęłam z torby to co znalazłam dając mu do ręki.

- Dziękuję, to pamiątka od drogiej przyjaciółki... - wyczułam w jego głosie mocną tęsknotę mówiąc to.

Nowy Dzień, Nowe... || Genshin ImpactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz