Rozdział 5

13 2 0
                                    

W końcu wyszłam z pracy i od razu zauważyłam Mattheo opartego o maskę swojego samochodu.

Przepraszam że musiałeś tak długo czekać. - powiedziałam od razu

Nic się nie stało. - zapewnił mnie - Wsiadaj.

Bez wahania usiadłam na miejscu pasażera a chłopak zamknął za mną drzwi i szybko okrążył pojazd siadając po chwili za kierownicą.

Chciałabym cię jeszcze raz przeprosić za to że dziś weszłam Ci do łazienki. - wyrzuciłam z siebie po chwili nadal czując się strasznie zażenowana tym co zrobiłam

Cassandra. - westchnął głośno chłopak - Przestań mnie przepraszać. Skoro powiedziałem że nic się nie stało to znaczy że nic się nie stało.

Okey. - wypuściłam powietrze z ulgą

Jak to się stało że dzisiaj też byłaś w Podziemiu? - zapytał zmieniając temat

Szef przeniósł mnie tam na stałe. - wyjaśniłam mało entuzjastycznym głosem

Nie cieszysz się? - dopytał zdziwiony

Po prostu nie nadaje się do takiej pracy. - westchnęłam - Nie wiem jak mam się zachowywać przy tak bogatych mężczyznach i ich pięknych kobietach.

To że nie jesteś tak bogata jak oni nie znaczy że jesteś gorsza. - zapewnił mnie - Poza tym sama jesteś bardzo piękną kobietą.

Dziękuję. - wymamrotałam i poczułam jak moje policzki oblewają rumieńce

Nigdy w to nie wierzyłam i nigdy tego nie zauważałam. Nie uważam że jestem piękna, nie wyróżniam się z tłumu urodą, kolorem włosów, oczu czy nawet wzrostem. Jestem po prostu nudna i zwyczajna.

Po chwili zatrzymaliśmy się pod moim blokiem i tak jak ostatnio obydwoje wysiedliśmy z auta.

Wiesz że nie musisz mnie odwozić, prawda? - zapytałam żartobliwie stając naprzeciwko chłopaka

Wiem że nie muszę ale chcę. - odparł bez wahania - Jestem spokojniejszy gdy wiem że bezpiecznie dotarłaś do domu.

Obiecuję że kiedyś Ci się jakoś odwdzięczę. - zapewniłam go czując się jak jakiś pasożyt żerujący na jego aucie

W to nie wątpię. - rzekł delikatnie się uśmiechając

Dobranoc Mattheo. - powiedziałam czując że jestem już na prawdę zmęczona

Dobranoc. - odpowiedział chłopak a ja ruszyłam w stronę mieszkania

_______________________________________

Weszłam do klubu który jest jeszcze totalnie pusty bo otwieramy dziś trochę później niż zazwyczaj ale szef dzwonił do mnie dziś rano i kazał przyjść mi wcześniej niż zawsze.

Miller! - wrzasnął przez cały klub a ja o mało nie dostałam zawału - Do mnie!

Wszyscy ochroniarze i pracownicy którzy już zdążyli przyjść dziwnie się na mnie spojrzeli przez co poczułam jeszcze większą ochotę wyjścia z tego cholernego miejsca.

Ale niestety jak to na mnie przystało posłusznie ruszyłam do gabinetu wściekłego szefa.

O co chodzi? - zapytałam drżącym głosem a mężczyzna od razu złowrogo na mnie spojrzał

Co ja ci mówiłem na temat rozmawiania z moimi zawodnikami? - warknął wściekle

Ja na prawdę przepraszam. - wydukałam - Henderson po prostu któregoś dnia pomógł mi...

I won't let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz