Rozdział 24

7 2 0
                                    

Mattheo

Jest Pan pewien, doktorze? - zapytałem przez zaciśnięte zęby

Staram się głęboko i spokojnie oddychać ale to co przed chwilą usłyszałem i ta szpitalna atmosfera kompletnie mi w tym nie pomagają.

Niestety tak. - odparł mężczyzna głośno wzdychając - Musi Pan podjąć decyzję co do dalszego postępowania.

Wiem. - wydukałem - Dziękuję, doktorze.

Im szybciej tym lepiej. - dodał co mnie kompletnie nie pocieszyło

Mężczyzna posłał mi lekki pocieszający uśmiech i wyszedł z sali zostawiając mnie samego z milionem różnych myśli.

Po kilku minutach drzwi od sali powoli się otworzyły i weszła przez nie zmartwiona i roztrzęsiona Cassandra.

Jezu Mattheo. - podbiegła do łóżka i od razu rzuciła mi się na szyję - Tak bardzo się o ciebie martwiłam.

Wiem. - wyszeptałem i wtuliłem się w nią czując jej cudowny zapach - Ale już jest wszystko dobrze.

Dziewczyna oderwała się ode mnie i spojrzała prosto w moje oczy jakby chciała wyczytać z nich prawdę.

Co powiedział lekarz? - zapytała nagle a ja od razu cały się spiąłem

Właśnie tego pytania obawiałem się najbardziej.

Nie chce okłamywać osoby na której mi zależy ale powiedzenie prawdy jest cholernie trudne.

To zwykłe przemęczenie i odwodnienie. - wymamrotałem nie patrząc w jej oczy

Na pewno? - dopytała a ja miałem ochotę uderzyć sam siebie za kłamstwo

Tak. - odchrząknąłem - Jeszcze dziś wyjdę ze szpitala.

Blondynka wypuściła powietrze tak jakby poczuła ogromną ulgę a ja poczułem się jeszcze gorzej wiedząc że nie powiedziałem jej prawdy.

Bałam się że to coś poważnego. - rzekła po chwili - Wyglądałeś na prawdę strasznie gdy jechaliśmy do szpitala.

Przepraszam że musiałaś się tak stresować. - czule złapałem ją za rękę

Przestań. - posłała mi groźne spojrzenie - Najważniejsze że nie stało ci się nic poważnego.

Chodź tu do mnie. - uśmiechnąłem się i wyciągnąłem ręce w jej stronę

Cass przysunęła się do mnie najbardziej jak to możliwe abyśmy obydwoje zmieścili się na szpitalnym łóżku i mocno się we mnie wtuliła.

Przygryzłem policzki od środka aby nie zacząć krzyczeć ze wściekłości, smutku i bezradności która rozsadza mnie od środka.

_______________________________________

Na pewno możesz już wyjść ze szpitala? - zapytała po raz kolejny gdy wyszliśmy na zewnątrz

Lekarz podał mi kroplówki oraz odpowiednie leki i powiedział że narazie nie jest nic w stanie więcej zrobić. Po prostu muszę podjąć decyzja co do dalszego leczenia.

Na pewno. - odparłem lekko się śmiejąc - Dasz mi kluczyki?

Chyba sobie żartujesz. - oburzyła się w dość uroczy sposób - Dopiero co leżałeś podłączony do kroplówki więc na pewno nie będziesz prowadził samochodu.

Okey, okey. - odparłem odpuszczając - Tylko proszę cię żebyś się uspokoiła. Jeszcze więcej stresu nie jest Ci potrzebne.

Wsiadaj. - ciężko westchnęła

I won't let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz