Rozdział 23

8 2 0
                                    

Idę wzdłuż ciemnego korytarza i cała drżę z zimna. Podłoga jest niemalże lodowata a ja nie mam na sobie żadnych butów. Nagle usłyszałam głośne wołanie mojego imienia dochodzące z pomieszczenia które znajduje się na końcu korytarza. Zaczęłam szybko biec przed siebie a krzyk zaczął robić się coraz głośniejszy. W końcu złapałam za klamkę i mocno popchnęłam ciężkie drzwi. Moim oczom ukazał się Mattheo leżący na podłodze. Pospiesznie do niego podbiegłam i zauważając jego zakrwawioną twarz zaczęłam płakać i krzyczeć jego imię. Chłopak spojrzał na mnie pustym wzrokiem, wydał z siebie ostatnie tchnienie i zamknął oczy a ja cały czas rozpaczając położyłam głowę na jego klatce piersiowej i nie usłyszałam kompletnie nic. Nie usłyszałam nawet cichego bicia jego serca.

Gwałtownie otworzyłam oczy i zaczęłam łapać hausty powietrza.

Cassandra! - usłyszałam nagle głos który wyrwał mnie z paniki

Potrzebuję tabletek. - wymamrotałam ciężko oddychając

Blondyn natychmiast zerwał się z łóżka i po sekundzie podał mi moje leki które szybko połknęłam.

Chodź do mnie. - wyszeptał zmartwiony przyciągając mnie do siebie

Bez wahania usiadłam na nim okrakiem i przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej aby usłyszeć bicie jego serca.

Co ci się śniło? - zapytał po chwili gdy w końcu się uspokoiłam

Śniło mi się że umarłeś. - wydukałam wycierając łzy które kompletnie bez mojej kontroli wypływały z moich oczu

Cass, spójrz na mnie. - poprosił chłopak a ja bez wahania spojrzałam w jego brązowe oczy - Jestem tutaj z tobą i nic mi nie jest. To był tylko głupi sen. - powiedział kojącym głosem

Wiem. - odparłam z ulgą i pocałowałam go z czułością w usta

Spojrzałam na zegarek i dostrzegłam że jest już wczesny ranek i na dworzu na pewno jest już jasno.

Chcesz iść dalej spać czy masz ochotę robić coś innego? - zapytał blondyn poprawiając moje włosy

Skoro i tak niedługo już wracamy to może pójdziemy się przejść? - zaproponowałam po chwili

Poranny widok gór i cisza która jeszcze panuje w mieście to na pewno coś pięknego.

Okey. - uśmiechnął się - W takim razie chodźmy.

_______________________________________

Momentalnie otworzyłam oczy i od razu poczułam ogromny niepokój. Jak zwykle zasnęłam w samochodzie niemalże od razu jak wyjechaliśmy.

Dlaczego stoimy? - zapytałam leniwie przekręcając głowę w drugą stronę

Serce niemalże wyskoczyło mi z piersi gdy zobaczyłam zakrwawionego chłopaka który z trudem opiera głowę o kierownicę.

Mattheo! - pisnęłam przerażona a blondyn niemalże w ogóle nie zareagował

Wyszłam na zewnątrz i szybko okrążyłam auto. Pospiesznie otworzyłam drzwi od strony kierowcy i od razu potrząsnęłam chłopakiem.

Mattheo! - niemalże krzyknęłam a on w końcu spojrzał na mnie mętnymi oczami

Trochę źle się czuję. - wymamrotał z trudem

Musisz wyjść z samochodu. - rozkazałam starając się zachować zimną krew

Mattheo ociężale wysiadł z auta i z moją pomocą usiadł z przodu na miejscu pasażera.

Pospiesznie wsiadłam za kierownicę i dostrzegłam na nawigacji że jesteśmy już niemalże w domu więc postanowiłam że pojedziemy do najbliższego szpitala który znajduje się w naszym mieście.

Mattheo, spójrz na mnie. - powiedziałam ruszając z piskiem opon - Nie zamykaj oczu i cały czas na mnie patrz. - dodałam wyraźnie - Za chwilę będziemy w szpitalu.

Blondyn zaczął coś mamrotać i zrobił się jeszcze bardziej blady oraz słaby.

Mattheo, proszę cię zostań ze mną. - rzekłam przez łzy i zaczęłam jechać jeszcze szybciej ignorując wszelkie znaki na drodze

Gdyby zatrzymała mnie teraz policja to na pewno dostałabym mandat i może nawet coś jeszcze ale aktualnie nic nie ma dla mnie znaczenia oprócz tego żeby jak najszybciej dojechać do szpitala.

Kątem oka spojrzałam na blondyna który ledwo siedzi a jego nos znów zaczął krwawić.

Już za chwilę będziemy. - powiedziałam na głos jakbym chciała uspokoić samą siebie

Po kilku minutach które dłużyły mi się niczym godziny w końcu z piskiem opon zaparkowałam pod samym wejściem szpitala i od razu wybiegłam z samochodu podchodząc do drzwi pasażera.

Mattheo! - złapałam chłopaka za twarz a ten kompletnie nie zareagował

Jego oczy są zamknięte a oddech powolny przez co wygląda jakby ledwo żył.

Mattheo! - krzyknęłam wpadając w panikę

Kompletnie nie wiedząc co powinnam zrobić wbiegłam do szpitala jak jakaś wariatka.

Pomocy! - krzyknęłam podchodząc do pielęgniarek i pielęgniarzy którzy na szczęście stoją przy recepcji - Mój chłopak jest w samochodzie i chyba zemdlał! Musicie mu pomóc!

Proszę głęboko oddychać. - zwróciła się do mnie jedna z pielęgniarek - Pomożemy pani chłopakowi tylko proszę nas do niego zaprowadzić.

Od razu ruszyłam do auta oglądający się za siebie czy aby na pewno wszyscy za mną idą.

To tutaj! - krzyknęłam podbiegająca do chłopaka który nadal jest nieprzytomny

Pielęgniarka odsunęła mnie od samochodu a trzech pielęgniarzy wyjeło Mattheo z auta i położyli go na szpitalnym łóżku na kółkach.

Od razu złapałam chłopaka za rękę jakbym miała nadzieję że dzięki temu się obudzi i przyspieszyłam kroku aby dorównać szybkiemu tempu w jakim mężczyźni pchają łóżko.

Niech pani tutaj zostanie. - zwrócił się do mnie jeden z pielęgniarzy gdy zatrzymaliśmy się przy szpitalnej windzie

Ale jak to? - zapytałam drżącym głosem

Lekarz zajmie się pani chłopakiem. - powiedziała pielęgniarka która złapała mnie za ramię

Z wielkim bólem serca puściłam dłoń Mattheo a po sekundzie jego twarz zniknęła za drzwiami windy.

Niech pani usiądzie. - poleciła mi kobieta a ja ciężko oddychając usiadłam na pobliskim krześle

Wyjęłam z kieszeni pudełko z lekami i połknęłam dwie tabletki a miła pielęgniarka podała mi wodę do picia.

Proszę się uspokoić. - powiedziała uważnie mi się przyglądając - Jak będzie pani czegoś potrzebowała to proszę przyjść do mnie do recepcji, dobrze?

Dobrze. - wymamrotałam - Dziękuję bardzo. - dodałam wdzięcznie

Kobieta posłała mi lekki uśmiech i wróciła do recepcji a ja zamknęłam oczy aby opanować zbyt szybkie bicie serca.

Nagle przypomniałam sobie o aucie które zostawiłam otwarte i zaparkowane w złym miejscu.

Pędem ruszyłam na zewnątrz i odetchnęłam z ulgą widzącą że samochód stoi na swoim miejscu.

Zaparkowałam pojazd na właściwym miejscu i mokrymi chusteczkami wytarłam zaschniętą krew Mattheo.

Od razu gdy zamknę oczy to widzę zakrwawionego i ledwie żywego chłopaka przez co nie potrafię się do końca uspokoić.

Nie mam pojęcia co mogło mu się stać. Z tego co wiem to nie choruje na nic przewlekle ani nie bierze żadnych leków nie licząc jakiś witamin. Mam nadzieję że to nic poważnego i że lekarze szybko mu pomogą.

Wypuściłam głośno powietrze, opanowałam moją panikę na tyle ile to możliwe i wróciłam do szpitala z głupią nadzieją że usłyszę już od lekarzy dobre wieści na temat stanu zdrowia mojego chłopaka.

I won't let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz