Rozdział 7

16 2 0
                                    

Po kilku godzinach ciągłego przychodzenia wielu ludzi w końcu wszyscy spokojnie usiedli na swoich miejscach a światło w klubie zgasło co świadczy o tym że za chwilę zacznie się walka.

Myślisz że znowu wygra Henderson? - zapytała Clark stając koło mnie

W końcu jest niepokonany. - rzuciłam jej żartobliwe spojrzenie - Myślę że wygra.

Jak zwykle na środek klatki bokserskiej wyszedł ochroniarz i powitał wszystkich gości a następnie wywołał pierwszego zawodnika.

Gdy mężczyzna pewnym krokiem wszedł na ring to trochę się przeraziłam. Wzrostem jest mniej więcej taki sam jak Mattheo ale wygląda jakby był niemalże dwa razy cięższy od niego. Jest ogolony prawie na łyso a na plecach ma wielki tatuaż przedstawiający wilka.

Przecież to jakiś olbrzym. - powiedziała brunetka przerażonym głosem

Następnie na ring wszedł Henderson który ani trochę nie przeraził się wyglądem swojego przeciwnika i tak samo jak zawsze wygląda na dumnego i pewnego siebie.

Zaczynajcie! - krzyknął ochroniarz i w tej samej sekundzie zawodnicy ruszyli na siebie

Obydwoje zaczęli wykonywać szybkie ruchy bijąc się w różne części ciała ale żadnemu z nich nie udało się powalić przeciwnika. Nim zdążyłam przeanalizować wszystko co robią to pierwsza runda dobiegła końca.

Ale emocje. - westchnęła dziewczyna a ja zaczęłam uważnie przyglądać się blondynowi który wygląda inaczej niż zwykle

Zaczynajcie! - krzyknął znowu ochroniarz ale tym razem zawodnicy nie rzucili się na siebie

Obydwoje zaczęli uważnie na siebie patrzeć tak jakby właśnie analizowali co powinni zrobić żeby wygrać.

Nagle Mattheo oddał pierwszy ale niestety nie celny cios. W tej samej sekundzie zachwiał się na noga i stracił równowagę tak jakby źle się poczuł. A moment jego nieuwagi wykorzystał wielki przeciwnik który uderzył go prosto w twarz a z jego nosa trysnęła krew. Henderson znowu się zachwiał a przeciwnik znów uderzył go w twarz przez co upadł na ziemię. Blondyn skrzywił się z bólu i zaczął wstawać ale nagle dostał kolejny raz w twarz przez co krew zaczęła mu lecieć jeszcze bardziej.

Z emocji i ze stresu zupełnie nieświadomie zaczęłam wbijać sobie paznokcie w rękę a mój oddech i bicie serca przyspieszyło.

Mattheo mocno zacisnął oczy jakby chciał odgonić od siebie ból a gdy je otworzył to ruszył na przeciwnika tak jakby dostał jakiejś nowej siły i energi. Uderzył mężczyznę w twarz a następnie go podciął i wywalił. W mgnieniu oka założył mu na szyję dźwignie i resztkami sił zaczął go podduszać a wszyscy ludzie zaczęli krzyczeć i piszczeć. Dopiero po kilku długich sekundach jego przeciwnik w końcu odklepał a wycieńczony Mattheo odetchnął z ulgą.

Wygrywa niepokonany Mattheo Henderson! - wrzasnął ochroniarz a ludzie zaczęli zachowywać się jeszcze głośniej

Tym razem blondyn nie uniósł dumnie rąk i nie ucieszył się z wygranej tylko ciężko oddychając zaczął wychodzić z klatki.

W przypływie emocji moje nogi same ruszyły w jego kierunku. Przepchałam się między stolikami i stojącym ludźmi a następnie przecisnęłam się między ochroniarzami otaczającymi blondyna.

Jezu Mattheo. - westchnęłam z przerażeniem widząc jak bardzo jest posiniaczony i zakrwawiony

Chłopak spojrzał na mnie mętnymi oczami a ja bez zastanowienia po prostu się do niego przytuliłam.

Nic mi nie jest. - wyszeptał mi do ucha  i odwzajemnił uścisk a ja poczułam jak staje się spokojniejsza

Nagle ktoś mocno złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu przez co zostałam wyrwana z uścisku blondyna.

Co ty do cholery wyprawiasz?! - warknął do mnie szef a mi od razu naszły łzy do oczu

Puść ją. - wycedził przez zęby Mattheo - W tej chwili ją puść.

Szef spojrzał na wściekłego blondyna i dość niechętnie puścił moją rękę oraz skarcił mnie wzrokiem.

Ona nie jest twoim więźniem. - dodał po chwili chłopak a ja zaczęłam się modlić żeby szef tylko mnie nie zwolnił

Już dobrze Mattheo. - starałam się go uspokoić drżącym głosem

Oddech mi przyspieszył i poczułam na klatce piersiowej cholerny ucisk. Na trzęsących się nogach ruszyłam szybkim krokiem w stronę łazienki ignorując wszystko i wszystkich.

Szybko wpadłam do łazienki i wyjęłam z kieszeni pudełko z lekami które jak na złość spadło mi na podłogę.

Szybko się po nie schyliłam i zaczęłam z coraz większym trudem oddychać. Z oczu zaczęły lecieć mi pojedyncze łzy a przez to że ręce cholernie mi się trzęsą to nie mogę wycisnąć tabletek z tego głupiego opakowania.

Jezu Cassandra. - usłyszałam nagle głos Mattheo który wbiegł do łazienki - Co się dzieje?

Muszę wziąć lekarstwa. - wydukałam z trudem

Daj pomogę Ci. - zaproponował od razu i usiadł na podłodze obok mnie oraz szybko wycisnął mi dwie tabletki

Jak najszybciej je połknęłam i oparłam się o ścianę zamykając przy tym oczy.

Po długiej chwili w końcu moje bicie serca zwolniło a oddech stał się spokojny i równomierny.

Cassandra spójrz na mnie. - poprosił przejętym głosem

Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na jego zakrwawioną twarz.

Już ci lepiej? - zapytał dla pewności

Tak. - odchrząknęłam - Dziękuję. - dodałam z wdzięcznością

Co to za leki? - zapytał podając mi całe opakowanie

Na ataki paniki. - wyjaśniłam - Biorę je od dziecka.

Często masz takiego ataki? - zapytał uważnie na mnie patrząc

Kilka razy w tygodniu. - odparłam beznamiętnie

Nagle jego nos znów zaczął krwawić przez co jeszcze bardziej przejęłam się tym jak bardzo źle wygląda.

Chwyciłam kilka kawałków papieru i usiadłam na nim w rozkroku przykładąc mu papier do nosa.

Krwawisz. - wyjaśniłam widząc jego lekko zdziwioną minę

To nic. - odparł niewzruszony - Nic mi nie jest.

Patrząc na tą krew i te siniaki sądzę trochę inaczej. - lekko się zaśmiałam aby rozluźnić atmosferę - Miałeś trudnego przeciwnika.

To była ustawka. - odparł wyraźnie wkurzony

O czym ty mówisz? - zapytałam nic nie rozumiejąc

Ten gość który był moim przeciwnikiem nie powinien ze mną walczyć bo mamy zupełnie inną kategorię wagową. - wyjaśnił powoli - Ktoś musiał opłacić i jego i organizatora tych walk.

Po co ktoś miałby robić coś takiego? - dopytałam zdziwiona

Ktoś bardzo chciał żebym w końcu przegrał. - westchnął ciężko

Nagle drzwi od łazienki gwałtownie się otworzyły i stanęła w nich zaskoczona Clark.

Cześć. - zwróciła się do Hendersona a on miło jej odpowiedział - Sorki że wam przerywam ale szef kazał mi ciebie znaleźć. - tym razem zwróciła się do mnie

Okey, już idę. - posłałam jej lekki uśmiech - Poradzisz sobie? - zapytałam chłopaka dla pewności

Pewnie że tak. - odparł przykładając sobie papier to krwawiącego nosa

Pośpiesznie wstałam z podłogi uważając żeby nie nadepnąć Mattheo tymi głupimi szpilkami i wyszłam z łazienki razem z brunetką.

Nieźle się razem bawicie. - zaśmiała się Clark a ja uderzyłam ją żartobliwie w ramię

I won't let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz