Rozdział 35

6 2 0
                                    

Wróciliśmy wczoraj bardzo późnym wieczorem i byliśmy już tak zmęczeni że niemalże od razu poszliśmy spać.

A dziś prawie od samego rana zaczęliśmy moją przeprowadzkę aby nie marnować czasu.

To już wszystko? - zapytał Mattheo gdy po kilku godzinach pakowania kartonów wnieśliśmy je do jego mieszkania

Na szczęście nie zdążyłam jeszcze zebrać nie wiadomo jak wiele rzeczy odkąd mieszkam sama więc ogarnęliśmy się dość szybko z pakowaniem niemalże całej zawartości mojego już starego mieszkania.

Raczej tak. - odparłam czując ogromne szczęście

Oczywiście nic nie jest jeszcze rozpakowane i wszystkie rzeczy leżą w kartonach w salonie ale na prawdę czuję się tutaj jak w prawdziwym, bezpiecznym domu.

Muszę już lecieć. - powiedziałam patrząc na zegarek - Pewnie wrócę wieczorem.

W takim razie baw się dobrze. - odparł podchodząc do mnie

A ty pojedziesz porozmawiać z ojcem? - zapytałam niepewnie

Tak. - ciężko westchnął - Już do niego napisałem że niebawem przyjadę.

Jakby coś się działo to od razu do mnie dzwoń. - rzekłam i pocałowałam chłopaka na pożegnanie

Chwyciłam swoją torebkę i wyszłam z mieszkania kierując się w stronę windy a w tej samej chwili wyszedł z niej James który pomagał nam w przeprowadzce.

Jeszcze raz dziękuję Ci za pomoc. - powiedziałam wdzięcznie i po prostu go przytuliłam

Nie ma za co. - odparł brunet - Przynajmniej teraz w końcu mieszkasz we właściwym miejscu.

Rzuciłam mu pożegnalny uśmiech i weszłam do windy która po chwili zatrzymała się na parterze.

Wyszłam na zewnątrz gdzie jest na prawdę ładna pogoda i ruszyłam w stronę głównej ulicy miasta.

Po kilku minutach weszłam do dużej kawiarni i od razu dostrzegłam brunetkę siedzącą w najdalszym koncie lokalu.

Cześć Cass! - powitała mnie entuzjastycznie i mocno mnie przytuliła - Ale żeś się opaliła!

Hawajaskie słońce robi swoje. - zażartowałam i obydwie usiadłyśmy na wygodnej kanapie

Mam coś dla ciebie. - powiedziała tak jakby nie mogła wytrzymać z emocji

Wyciągnęła z torebki białą, elegancką kopertę i mi ją podała.

To zaproszenie na mój ślub. - wyjaśniła prędko

O mój Boże Clark! - niemalże pisnęłam - To na prawdę niesamowicie! - mocno ją uściskałam

Wesele jest dopiero za miesiąc więc masz czas żeby to przemyśleć. - dodała po chwili

Nawet się nie wygłupiaj. - pokręciłam oczami - Oczywiście że przyjdę.

Właściwie to jesteś zaproszona razem z Mattheo. - rzekła uśmiechnięta

I w tej samej sekundzie coś do mnie dotarło. Ślub jest dopiero za miesiąc co oznacza że tak na prawdę nie wiem jak wtedy będzie wyglądało życie moje i Mattheo.

Coś się stało? - zapytała zmartwiona a ja poczułam że mam łzy w oczach

Muszę Ci coś powiedzieć. - odparłam spoglądając na jej twarz - Mattheo ma białaczkę. - niemalże wyszeptałam

Mimo tego że wiem o tym już od dawna to za każdym razem z ogromnym trudem wychodzą mi te słowa z ust.

Co? - zapytała z szeroko otwartymi oczami - Ale jak to?

I won't let you goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz