Tom 1
Prolog
Po przebudzeniu nigdy nie potrafiła przywołać z pamięci jego twarzy, ale doskonale zapamiętała jego oczy.
Siedziała na obalonym pniu drzewa, otoczona poruszającymi się na wietrze rzędami równo porośniętych kłosów złocistej pszenicy, wesoło wymachując nóżkami odzianymi w pończochy i zapinane na klamrę pantofelki. Letnia, niebieska sukienka z ozdobnymi riuszkami i bufiastymi rękawami zdążyła już się wygnieść, ale twarz dziewczynki rozpromieniał szeroki, słodki uśmiech małego cherubinka. Nawijała sobie na palec krótkie płomienne kędziorki i bawiła wplecioną w nie kokardką w takim samym odcieniu co odzienie, co dodawało uroku jej młodziutkiej, bladej buźce, nieco pulchnej o zaróżowionych licach. Spoglądała oczami małego odkrywcy o niesamowicie dużych tęczówkach w kolorze majowej trawy, w których jak na swój dopiero czwarty rok życia, dało się dostrzec urzekającą dorosłego mądrość.
Widząc jak zbliża się to niej może z trzynastoletni młodzieniec w niedzielnym, odświętnym stroju, posłała mu uśmiech nad wyraz śmiały. Twarzy swego towarzysza jednak nie była w stanie spamiętać, otoczyła ją gęsta mgła upływającego czasu. Widziała zarysy jeno. Trzymał coś za plecami, czego akurat była pewna.
Chłopiec wystawił przed jej oczyma kwiat żółtego tulipana o aksamitnych płatkach, na których padające światło słońca uwidoczniło ich wewnętrzne żyłki.
Jego oczy miały w sobie coś przyciągającego, pewną nienazwaną magię, jakby zostały stworzone do tego, aby oczarowywać. Uwodziły każdego, kto w nie kiedykolwiek spojrzał.
Za każdym razem, kiedy śniła ten sam sen, budziła się z pytaniem: Do kogo należały? Czy były wytworem dziecięcej wyobraźni, czy odległym wspomnieniem?
I
Królestwo Polskie, zabór rosyjski. Warszawa 1901 roku.
— Wstańcie, panienko.
Katarzyna Staszkiewicz otworzyła gwałtownie oczy.
Leżała na brzuchu, z wyciągniętymi przed siebie ramionami. Wbiła głowę w miękka poduszkę i nie miała ochoty się podnosić.
— Jeszcze chwilunię... — wymruczała.
Lubiła spać. Zwłaszcza z rana, kiedy świeciło słońce, które szczelnie odstraszała zasuniętymi zasłonami, a ona sama nie miała nic bardziej pożytecznego do roboty.
— Na Boga, dajcie się uprosić, Katiuszka, dziecinko — dodała pieszczotliwie błagalnym tonem garderobiana, znając tendencję panny Katarzyny do leniwych poranków.
Podniosła zasłony a do sypialni wdarły się nieproszone, ostre promienie, rażąc młodą dziewczynę w oczy. Nie chcąc słuchać wymówek, panienka usiadła, przecierając klejące się powieki.
CZYTASZ
Lojalista I Tom 1 & Tom 2
RomanceTom 1 & Tom 2 Miłość w czasach konwenansów. Katarzyna Staszkiewicz, młoda arystokratka, niedługo ma zostać wydana na syna znanego warszawskiego fabrykanta. Niechętna przyszłemu mężowi pragnie niezależności w patriarchalnym świecie. Wychowana w duch...