Finał - Część I

882 34 47
                                    

Maciej wyciągnął Katy z tłumu, trzymając cały czas za łokieć i zaprowadził pod powóz z przestraszonym Maurycym. Ten się z miejsca nie ruszył, pomimo jej wyraźnego polecenia, nawet, gdy zdenerwowany hrabia zaczął wyzłośliwiać się na bogu ducha winnego służącego.

— Otaczają mnie durnie! A z tobą też się policzę, psiamać! — krzyczał arystokrata, wystawiając w kierunku stangreta odziany w skórzaną rękawicę oskarżycielski palec, aż skulony mężczyzna spuścił głowę ze wstydem.

Paląc przy żonie papierosa, poprzeklinał i kazał czekać na siebie w środku, co też Katarzyna uczyniła, bo było to jedno z tych obliczy jej męża, których nie należało lekceważyć.

Jej powóz ruszył po chwili w korowodzie za powozem hrabiego. Minąwszy carskie koszary na Petersburskiej, nagłe szarpnięcie zatrzymało ich na środku opustoszałego mostu Aleksandryjskiego.

Głośne pukanie w drzwi powozu poderwało przestraszoną hrabinę na siedzeniu. Zaraz potem drzwi się otworzyły i stanął w nich ordynat Borowski. Strach zakryła złością i pozą naburmuszonej panienki.

Katy odwróciła głowę i przyjrzała mu się dokładniej. Ciągle widziała w jego napiętym ciele szalejącą burzę. Minę też miał zaciętą, że spodziewała się po nim najgorszego łajania.

Maciej w milczeniu wgramolił się na siedzenie naprzeciwko, a młoda ordynatowa w okienku ujrzała, że powóz hrabiego ruszył w dalszą drogę z samym woźnicą.

Początkowo ordynat chciał zmusić ją milczeniem do tłumaczeń, ale kiedy tylko podniosła na niego zielone oczy, bez żadnych odznak skruchy i lekko poruszyła ustami, jakby zamierzała nakarmić go kolejnymi lichymi wymówkami, stara, wcale nie błękitna, ale czarna jak smoła krew Borowskich się w nim zagotowała.

— Milcz! — krzyknął mocnym głosem, od którego momentalnie ucichła.

Świecące oczy Macieja, skryte w półmroku były śmiertelnie poważne. Nie dbał teraz o to, czy tym żonę przestraszył, gdyż jego zdaniem powinna się bać i to bardzo. Nie jego, a swej głupoty.

— Nie chcę słuchać twoich faryzejskich tłumaczeń! Mam dość krętactw i wybryków.

Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreską, w dłoniach miętoląc fałdy spódnicy na ten impertynencki ton ślubnego, bo szczerze go nie znosiła. Jeśli mieli rozmawiać, to jak równy z równym.

W ataku złości rzuciła w hrabiego rękawiczką, krzycząc:

— A ja dość mam tajemnic!

Histeria żony na chwilę zbiła hrabiego z tropu. Małżonkowie celowali w siebie ostre jak brzytwy spojrzenia, aż mężczyzna wybuchł kpiącym śmiechem i spokojniejszy, poluzował kołnierz przy szyi. W oczach Kateriny stanęły łzy na to upokarzające zachowanie ordynata, ale zdołała się opanować.

— Jakbym mógł mieć przy tobie tajemnice, cherie. C'est pas vrai. Posiadasz wszak tak dedukcyjny umysł, że pozazdrościłby ci go sam Sherlock Holmes. — Kącik jego ust wygiął się w smutnym uśmiechu. — Niestety twa okazała wyobraźnia, która bywa urocza, nie przeczę, nas oboje doprowadziłaby dziś pod wrota X Pawilonu. A uwierz mi, moja droga, nie byłby to miły wyjazd do wód z kochaną matką.

Katy starła dłonią samotną łzę, które mimowolnie potoczyła się po jej policzku. Nie musiał mówić do niej jak do dziecka, bo i bez tego czuła narastające zażenowanie.

— Omal nas dzisiaj nie zdemaskowałaś — zagrzmiał surowszym tonem. — Przecież skąd mogłaś mieć pewność, że żaden carski szpicel za tobą nie podążał. Samotna dama, przemierzająca żydowską Pragę i to o zmroku? Koń by się uśmiał.

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz