V

1.2K 64 453
                                    

Jan i Elwira Staszkiewiczowie mają zaszczyt zawiadomić Sz. Pana o zaręczynach swej córki Katarzyny z panem hrabią Maciejem Borowskim, ordynatem.

11 kwiecień 1901 roku.

Dni przemijały szybko, że Katy nawet się nie spostrzegła, aż upłynęły dwie niedziele od zaręczyn. W tym czasie ordynat nie zjawił się u Borowskich ani razu, co dziewczyna przyjęła z ulgą. Narzeczonego bowiem nie miała ochoty oglądać na oczy tak długo jak było to możliwe.

Nieuchronnymi jednak stawały się wizyty u krewnych hrabicza i jej przyszłych a jedno z takich pierwszych zaproszeń przyszło od hrabiny Krasińskiej, która przesłała swój bilet wizytowy.

Z Borowskich

Józefina Krasińska

przyjmuje w środę, 25 kwietnia (godzina 12).

Katy nie miała ochoty spotkać się ze starą matroną, która to niedostatecznie mając sposobność do oceniania jej w trakcie zaręczynowego przyjęcia, szykowała sobie ku temu dogodną okazję.

Cieszyła się, że miała tak bystrą pokojową, która dzięki wymianie informacji między służbą innych domów dowiedziała się, iż zaproszenie otrzymali tylko jej rodzice i pan ordynat. Rada była, że przynajmniej uniknie ponownego spotkania z rodzicami narzeczonego na obcym dla niej gruncie.

Hrabina mieszkała w kamienicy na rogu Nowego Światu i Placu Aleksandra na siedmiu pokojach, utrzymywana hojnie przez Borowskich po tym jak owdowiała. Sama zaś uważała się za nestorkę rodu, z której to zdaniem liczyli się wszyscy członkowie familii.

Staszkiewiczówna wolałaby unikać do czasu ślubu wszelkich publicznych wystąpień, gdyż wiązały się one z pytaniami na temat jej przyszłego życia, o którym to nie była gotowa jeszcze rozmyślać. Żywo rozpamiętywała niecny podstępek narzeczonego. Na samo wspomnienie Macieja Borowskiego robiło jej się słabo. Jeszcze nigdy nie spotkała tak aroganckiej, pewnej siebie i bezczelnej persony, która to pod pozorami uprzejmości, skrywała diabła za skórą. Jeśli zaś przelotnie skierowała myśli na ich nieobyczajny pocałunek, czerwieniła się ze złości i wstydu. Nie tak wyobrażała sobie pierwsze zbliżenie z ukochanym. Nie było w nim cienia romantyzmu, pasji żadnej, a stało się ledwie pożywką dla żurnalistów i tematem salonowych plotek. Nawet największy skandal nie mógł odczynić uroku, pod jakim pozostawali rodzice obu narzeczonych, którzy nie widzieli jak złą podjęli zdaniem Katy decyzję, kojarząc ich ze sobą. I pan hrabicz mógłby się bodaj okazać hulaką i łajdakiem, profesor Staszkiewicz i hrabia Borowski zdania zmienić nie zamierzali.

Oczekując na dorożkę, którą miała się z matką udać do hrabiny, usiadła jeszcze przy sekretarzyku, przypominając sobie, iż chciała napisać list to swojej dalekiej kuzynki i najlepszej przyjaciółki Stefanii z Milejowic.

Kochana Przyjaciółko!

Śpieszę ci donieść, Stefciu, o radosnemu zdarzeniu w naszej rodzinie. Zaręczyłam się z panem hrabią Maciejem Borowskim, ordynatem. Wszelkie zalety jego charakteru dają mi rzetelną gwarancyę mojego przyszłego szczęścia i dobrej opieki.

W nadziei, że podzielisz moją radość, łączę ukłony dla całego Twego domu i całuję cię po tysiąc razy, licząc na rychłe z tobą spotkanie.

Twoja

Katy

Gdy kończyła kreślić swoje imię na papeterii, poczuła żal, iż tak bezwstydnie kłamie na temat swojego szczęścia. Wiedziała jednak, iż matka czyta każdy list, który podaje lokajowi do wysłania na poczcie. Nie chciała się przed mamam kolejny raz tłumaczyć, wiedząc, że i tak nie zostanie zrozumiana.

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz