Drzwi zatrzasnęły się i poczułam, jak duże ciało Lance'a przechodzi obok mnie, ocierając się nonszalancko o moje ramię. Mój żołądek skurczył się ze strachu.
Najprawdopodobniej właśnie przerwałam mu trening, ponieważ nie odwracając się do mnie plecami, chwycił ręcznik i szybko wytarł brzuch przed założeniem części zbroi, całkowicie zakrywając szyję i klatkę piersiową.
- Boisz się, że znów spróbuję zaatakować cię od tyłu? - powiedziałam ironicznie, widząc, jak się tak zakrywa, zwłaszcza kark.
Smok uśmiechnął się na moją uwagę. Zerknął na mnie, gdy skończył się zakrywać.
- Dobrze wiesz, że to ty zyskasz najwięcej, chroniąc się w mojej obecności, a nie na odwrót. - odpowiedział tak naturalnie, jak to tylko możliwe. - Gdybym chciał, mógłbym cię zabić na rynku i nikt niczego by nie widział.
Okej...
– Tyle, że nigdy nie zdejmuję całkowicie zbroi w obecności innej osoby, to tylko kwestia przyzwyczajenia. – wyjaśnił mi.
Z ironicznym grymasem na ustach dodał:
- I rzeczywiście, zrozumiałem, że jako dziewczyna byłabyś raczej nieprzewidywalna. Wolę unikać ryzyka ataków w plecy.
- Przynajmniej robię wrażenie. - kontynuowałam w tym samym tonie. - Czy powinnam też obawiać się o swoje przeżycie zostawiając zamknięte drzwi?
Moje pytanie miało być bardziej 'zabawne', ale jego nieczytelne spojrzenie wciąż budziło we mnie lekką wątpliwość.
- Abyś zobaczyła, czy zdecydujesz się mi zaufać, czy nie, mógłbym cię całkowicie okłamać, mówiąc, że niczego się tutaj nie musisz bać.
Gdzie on był, ten rozsądny uśmiech towarzyszący takiemu myśleniu?
– Ale przyszłaś sama, więc zakładam, że wiesz, co robisz. – zakończył w końcu.
Gdyby wiedział, jak bardzo nie miałam pojęcia...
Odwróciłam wzrok, aby obserwować pokój wokół mnie (i potencjalnie dyskretnie przeanalizować moje szanse na ucieczkę stąd w przypadku historii życia lub śmierci), nigdy nie mając okazji zobaczyć, w jakim miejscu Lance mógłby dobrze żyć. Intryguje mnie kolejny szczegół. Pokój był naprawdę... skromny. Poza łóżkiem, wszelkiego rodzaju bronią i zbroją oraz kilkoma książkami pokój nie wykazywał żadnych szczególnych oznak osobliwości. Widząc prawdopodobnie, że oglądam jego pokój wzrokiem, Lance wyjaśnił mi, wzruszając ramionami:
- Nie lubię marnować czasu na osiedlanie się gdzieś, mam stosunkowo mało rzeczy osobistych.
Dużo bardziej niż jego skromnością, byłam również zaskoczona, gdy zdałam sobie sprawę, że pokój był idealnie uporządkowany. Przybywszy nieoczekiwanie, normalne byłoby znalezienie nawet dwóch lub trzech rzeczy, które byłyby nie na miejscu, ale nic nie wydawało się kręcić mimo mojej analizy.
- Dlaczego nie chcesz się ustatkować? - zapytałam go, szczerze ciekawa jego sposobu widzenia rzeczy.
Wydawało się, że moje pytanie również go zaskoczyło, ponieważ przez chwilę wydawał się próbować znaleźć odpowiednie słowa.
- Po prostu myślę, że nigdy tak naprawdę nie miałem domu.
Odwróciłam się, żeby go obserwować. Wyglądał na zamyślonego i chyba mnie nie zauważył.
- Zawsze sporo migrowałem i nawet jeśli nie jest to pierwszy raz, kiedy przeprowadzam się gdzieś na długo jak tutaj, wolę nie przywiązywać się zbytnio do miejsca i swobodnie wyjeżdżać, kiedy chcę. Co więcej, jako wojownik musisz wiedzieć, jak być gotowym na każdą ewentualność i nie przywiązywać się zbytnio do tak trywialnych rzeczy.
CZYTASZ
Nie jestem twoim wrogiem [Lance - Eldarya] Tłumaczenie PL
FantasyTo był on, byłam tego pewna. Ten, który zawiesił moje życie na siedem długich lat. Rozpoznam go wśród tysiąca. Jego zimna maska najwyraźniej nigdy go nie opuściła. Lance był potworem i stał przede mną.