Rozdział 10. Jesteś bardzo daleko od prawdy, moja piękna

587 45 18
                                    

- Od tamtej nocy robiłem sporo badań nad mocami aengeli i smoków i jest coś, czego chciałbym spróbować. Ale do tego musisz mi zaufać minimum.

- W porządku, powiedz mi, co mam robić.

Bez ostrzeżenia Lance złapał mnie za rękę i trzymał w swojej, tej nieco szorstkiej przez jej półtransformację. Nie miał nic do powiedzenia, pozwalając mi zrozumieć, na co czekał. Zamykając oczy, skoncentrowałam się na znajomych teraz mrowieniach w kontakcie jego skóry z moją. Ta ostatnia, jeszcze słaba, z przyjemnym uczuciem przebiegła przez moje palce. Było to miękkie, prawie naturalne, jakby moja dłoń tylko czekała, aż ten kontakt w końcu poczuje się całkowicie sobą.

Zamknięte w zimnej, ogromnej klatce jego opalonej dłoni, moje palce zaczęły lekko wibrować, gdy pocieszające ciepło moich mocy zaczęło wędrować po moim ramieniu. Jedna na drugą, nasze dłonie zdawały się nieustannie równoważyć dwie skrajnie przeciwstawne temperatury, usiłując znaleźć szczęśliwy środek. O dziwo, poczułam się ukojona tym nagłym kontrastem podobnym do pojedynku ognia i lodu. To było odzwierciedlenie naszych interakcji, między Lancem i mną.

Złożony, ale intensywny.

Kiedy moje światło w końcu rozproszyło się przez nasze palce, poczułam, jak lekko drży, gdy stopniowo nabierało pewności siebie. Wyobraziłam sobie, jak przenika jego skórę, przebiega przez mięśnie, aż do ramienia. Dokładnie tak, jak dwa dni wcześniej jego lód zrobił na moim ciele.

Z jego ust wyrwał się lekki oddech, co sprawiło, że ponownie otworzyłam oczy i przez chwilę nie mogłam oderwać wzroku od uśmiechu, który naznaczył jego twarz.

Dumny uśmiech, a przede wszystkim szczery.

Nie mogłam powstrzymać moich ust przed powtórzeniem jego. Moje moce obudzone w ten sposób.. Poczułam się w pełni sobą i to było potężne, radosne. Moje światło nabrało wyrazistości, koloru o równie ciepłych odcieniach, znacząc skórę smoka licznymi smugami podobnymi do mojego, jak mnóstwo wiązek światła. Widziałam, jak moja energia wlewa się w niego, przepływa przez jego żyły, zaznaczając każdy z jego porów.

Nagle jego lód zmieszał się z moim ciepłem. Delikatne linie świateł, które biegły przez jego ramię, pomnożyły się w nowe w niebieskawych odcieniach, które wydawały się bardziej żywe niż moje. Ze zdumieniem odkryłam, że biegają przeze mnie po kolei. Powoli, jakby próbując idealnie poślubić już istniejące, mieszając się z dysonansem na mojej bladej skórze.

Byłam całkowicie zahipnotyzowana spektaklem, który mi się zaprezentował, do tego stopnia, że ​​zajęło mi trochę czasu, zanim zauważyłam, że Lance poluzował uścisk i pozwolił, by jego palce przesuwały się leniwie po moim nadgarstku, kreśląc w ten sposób niewidzialne kształty na mojej skórze. Pod jego powolnymi ruchami przebiegło mnie kilka dreszczy i nie byłam pewna, czy on sam zauważył, co robi. Zamykając na chwilę oczy, skupiłam się na delikatnych, ale pewnych ruchach smoka. Tak więc, jak w przypadku Leiftana, pomyślałam, że odczuwam emocje, które nie były moje. Lekkie uczucie, bliskie podziwu. Zdezorientowana, otworzyłam powieki i spojrzałam w jego niebieskie oczy.

Lance nie spuszczał ze mnie wzroku.

Nagle zrozumiał, co się właśnie stało. Ciągnąc mnie za nadgarstek, przyciągnął mnie bliżej siebie, przyciągając usta do zagłębienia mojego ucha.

- Kto pozwolił ci wejść do mojej głowy, mały człowieczku? - szepnął do mnie.

Jego głos, zarówno słodki, jak i dokuczliwy, sprawił, że po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. Mogłam poczuć jego oddech na mojej szyi, a jego bliskość powodowała, że ​​byłam zarówno nerwowa, jak i ospała.

Nie jestem twoim wrogiem [Lance - Eldarya] Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz