- Ale nie powstrzymuj mnie przed tym, żebym zawsze trochę bardziej się w tobie zakochiwała.
Z palcami owiniętymi wokół balustrady korzystałam z morskiego powietrza pieszczącego moją twarz przez ostatnią chwilę, podczas gdy mój umysł dryfował na odbiciach porannego słońca bawiącego się na morzu.
Nie mogłam oderwać myśli od tej chwili pod prysznicem z Lance'm.
Po moim niespodziewanym objawieniu wstrzymałam oddech, czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. To był pierwszy raz, kiedy sformułowałam tę prawdę, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, ale Lance zadowolił się przez kilka niekończących się sekund wpatrywaniem się we mnie bez słowa, w doskonałej ciszy.
Nawet stoickiej.
Jakby szukając jakiegoś pozoru prawdy w tym, o czym mówiłam. Jego oczy przeszyły mnie, wypełnione wszystkimi pytaniami, które dręczyły jego umysł. Udało mi się wyczytać w nim dwoistość, która niepokoiła jego niebieskie oczy, ponieważ słowa wyszły z moich ust, uderzając w smoka.
Ale nie cofnęłam ich, wręcz przeciwnie.
- Jestem w tobie zakochana, Lance. - powtórzyłam wtedy, wbijając paznokcie w jego szerokie ramiona, czując, jak łzy znów napływają mi na policzki. - To może być szaleństwo i jestem w pełni świadoma naszych zobowiązań, ale nie mogę już dłużej cię nie kochać. Jestem zagubiona, już nie wiem co robić i może nie podzielasz moich uczuć, ale ja...
Bez ostrzeżenia smok nagle dosłownie zaparł mi dech w piersiach, brutalnie uniemożliwiając mi dokończenie zdania swoimi ustami. Jego ręce były wszędzie. Łącząc swój niemal namacalny ból z każdym ze swoich gestów, otoczył moją twarz, głowę, szyję, wplótł drżące palce w moje przemoczone włosy. Pod tym zbyt silnym strumieniem, który uderzył mnie w plecy i czaszkę, Lance przycisnął mnie mocno do zimnych płytek kabiny prysznicowej, całując mnie w niepokojącej mieszaninie uczuć i rozpaczy.
I za każdym razem, gdy się tak zachowywał, moje serce zawsze biło trochę szybciej.
Kiedy tylko przy mnie zapominał o powściągliwości, poddając się swojej namiętności, poddając się własnym impulsom. Podczas naszego pierwszego pocałunku wyszeptał mi, że smoki mają charakter impulsywny i uwielbiam to za każdym razem, gdy mi to udowadnia. Bo w każdym z jego nagłych gestów czułam, że krzyczy, że mnie kocha.
Czy to było podczas naszej podróży do Genkaku? Albo ten moment z draflayelami na klifie? Może nawet wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, kiedy pokazał, że jest jedynym, który mi pomoże.
Pod maską Ashkore'a, Lance wkroczył w moje życie, gdy tylko wylądowałam w Eldaryi. W tamtym czasie wciąż nie miałam pojęcia, jak wyglądała jego twarz, a nawet głos, ale zdałam sobie sprawę, że był jedynym, któremu od razu zaufałam, pielęgnując w ten sposób każde z naszych sekretnych spotkań.
Członkowie Straży długo mi nie ufali, co jest w końcu zrozumiałe, ale potem na tym świecie, który był dla mnie zupełnie nieznany, Ashkore okazał się być moim jedynym wsparciem. Co jest dość ironiczne, gdy wiesz, że w tamtym czasie był już wrogiem Gwardii, którego wszyscy się obawiali; którego nikt nie widział.
Wiedziałam bardzo dobrze, że wielokrotnie próbował mnie wykorzystać, a następnie posunął się nawet do pewnych niewypowiedzianych skrajności. Lance przyszedł, by się nade mną znęcać, manipulować mną, posuwając się nawet do porwania, aby osiągnąć swoje cele. Dosłownie drżałam za każdym razem, gdy dotykały mnie jego dłonie, a kiedy próbował zniszczyć Eldaryę...
Nienawidziłam go. Tak mocno, jak tylko można było nienawidzić człowieka.
Kiedy obudziłam się siedem lat później, mój gniew na niego nie wygasł, a kiedy spotkałam go po raz pierwszy, poczułam zimną, lodowatą tęsknotę, która mnie przeniknęła. Pomścić się w jakikolwiek sposób, aby w końcu móc zmusić go do zapłacenia za cały ból, który sprawił, że poczułam.
CZYTASZ
Nie jestem twoim wrogiem [Lance - Eldarya] Tłumaczenie PL
FantasyTo był on, byłam tego pewna. Ten, który zawiesił moje życie na siedem długich lat. Rozpoznam go wśród tysiąca. Jego zimna maska najwyraźniej nigdy go nie opuściła. Lance był potworem i stał przede mną.