Rozdział 12. Aengele to najpotężniejsza rasa, jaką Eldarya kiedykolwiek znała

649 42 1
                                    

Mój aniele..

Moje serce przyspieszyło o kilka uderzeń na dźwięk tego nieoczekiwanego przezwiska. Próbowałam odzyskać spokój, gdy odwróciłam wzrok od jego, przyciskając nogi trochę mocniej do mnie.

- Nie powinno być tak źle, po prostu muszę nauczyć się ponownie ich używać. Nie chcę niepokoić Ewelein. - mówię więcej, aby spróbować przekonać samą siebie.

Bez słowa, Lance wstał i cierpliwie wyciągnął do mnie rękę. Zawahałam się na chwilę, zdając sobie sprawę z mojej nagości pod kołdrą, którą mocno trzymałam, a także światła, które teraz słabo oświetlało pokój, ale jego spokojne spojrzenie w końcu zdecydowało, że mu zaufam. Nerwowo puściłam cienką tkaninę, by owinąć moje palce wokół jego, wciąż obejmując ramieniem moją klatkę piersiową, gdy prowadził mnie do dużego lustra, które zdobiło jedną ze ścian mojej sypialni. Delikatnie chwycił mnie za ramiona, odwrócił mnie do niego plecami i wyjął kolejne z szafki. Wsunął je w moją dłoń, lekko spoconą przez niepokój, który mnie napędzał. Oddychałam głęboko kilka długich sekund, pogrążając się w jego spokojnym spojrzeniu, w którym zobaczyłam wsparcie, którego potrzebowałam, aby w końcu stawić czoła temu, co mnie przerażało.

Z przerażeniem odkryłam, że cały środek moich pleców jest pokryty siniakami od żółtego do ciemnofioletowego, biegnącymi między łopatkami do pasa. Moja skóra wydawała się okaleczona, całkowicie posiniaczona. Od kiedy to stało się tak niepokojące? Narysowane długimi, nierównymi i obszernymi liniami, dwa zniekształcone wybrzuszenia wskazywały na kształt moich skrzydeł, które tkwiły w moim koszmarze.

Nie mogłam już tego zrozumieć. To było tak, jakby moje ciało kategorycznie odmówiło krwi faeries.

Te ślady mnie odpychały.

Łza znów spłynęła po moim policzku, nie będąc w stanie nad nią zapanować. Ciemne myśli wdzierały się do mojego zamglonego umysłu. Ale co ja tu do diabła robiłam? Najwyraźniej nie byłam Eldaryjczykiem i moje ciało przypominało mi o tym codziennie, odkąd wyszłam z Kryształu..

Zagubiona w mrocznym strumieniu moich myśli, nie zauważyłam smoka idącego w moim kierunku. Powolnym gestem zaskoczył mnie, podchodząc, by uchwycić zimnymi palcami słony smak, który spłynął po zboczu mojego policzka.

- Proszę, nie płacz Andrasty. - powiedział cicho, po czym przerwał na chwilę z poważną miną. - Szczerze przepraszam, że nie zauważyłem wszystkiego, co się z Tobą działo, ale obiecuję, że znajdziemy na to wszystko rozwiązanie.

Jego oczy, nie puszczając mnie ani na chwilę, wyrażały znajomą mu determinację.

- I przepraszam, jeśli wcześniej cię skrzywdziłem.

- Nie mogłeś wiedzieć, to nic takiego. - powiedziałam ze słabym uśmiechem na jego zakłopotane spojrzenie. - A potem to ja, dosłownie, rzuciłam się na ciebie.

Na jego twarzy pojawił się rozbawiony grymas, który lekko mnie rozluźnił.

- To prawda, nie mogłem nic zrobić, żeby się bronić. Byłem bezradny.

Wybuchłam szczerym śmiechem, którego Lance najwyraźniej nie chciał przegapić. Uśmiechając się szeroko, chwycił moją koszulkę wysłaną w róg pokoju i podszedł do mnie, zanim założył materiał przez moją głowę.

- Chodźmy już spać, jest późno.

Idąc w kierunku łóżka, obserwowałam z zaciekawieniem, jak gasił światło.

Czy zamierzał zostać ze mną dziś wieczorem?

Wślizgując się pod koc, poczułam, że z pewną ulgą dołącza do mnie w łóżku. Odwrócona w jego stronę starałam zapanować nad sobą, nie do końca wiedząc, co robić. To prawda, pocałowaliśmy się, ale co teraz, gdy ten moment się skończył?

Nie jestem twoim wrogiem [Lance - Eldarya] Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz