Rozdział 18. Czy już ci mówiłam, że jesteś nie do zniesienia?

910 50 7
                                    

W końcu opuściliśmy kotwicę.

Pomiędzy spotkaniem w sali obrad, a wyjazdem minął tydzień, podczas którego cała straż ruszyła w ruch, aby przygotować naszą podróż w jak najlepszych warunkach. Ze swojej strony spędziłam ten czas na treningu, większość czasu sama lub w towarzystwie Mathieu, a rzadziej Lance'a.

Pomimo swojego bardziej niż napiętego harmonogramu, przywódca Straży Obsydianu dotrzymał obietnicy, czasami wyciągając mnie z łóżka, jak to już zrobił jakiś czas temu, z bronią przy pasie.

Czy powinnam powiedzieć, że miażdżył mnie w każdej walce, przy każdym uderzeniu mieczem, przy każdej strategii? Poważnie, posiadanie takiej siły nie było normalne, nawet jak na smoka.

Zresztą te ćwiczenia wpłynęły na moją korzyść. Sprawiając, że nabrałam lekkości i pewności siebie, pozwoliły mi w ten sposób nieco lepiej się bronić, jeśli kiedykolwiek moje moce po raz kolejny podjęłyby decyzję o zawiedzeniu mnie - czego nie odrzuciłam - a co najważniejsze, jeśli Tenjin naprawdę postanowił się na mnie wyładować, jak obawiał się Lance.

Opierając się o balustradę, obserwowałam, jak ziemie Eel stopniowo oddalają się na horyzoncie, aż całkowicie zniknęły z mojego pola widzenia. Gdy stado chowańców, których nazwy nie znałam, przeleciało nad naszym statkiem, poczułam, że ktoś stoi obok mnie, ocierając się o moją lewą rękę. Nie musiałam odwracać głowy, żeby dowiedzieć się, kto to był.

Z nim nigdy tego nie potrzebowałam.

Zamykając oczy, rozkoszowałam się powietrzem pieszczącym moją twarz, gdy między nami zapanowała cisza. O dziwo, nigdy nie czułam się nieswojo w jego obecności, nawet gdy żadne z nas nie wdało się w rozmowę.

Otwierając powieki, skorzystałam z okazji i bezczelnie go obserwowałam.

Lance nie zauważył mnie, zbyt zajęty gapieniem się tępo w horyzont. Podobał mi się jego spokój. Ta wrodzona pewność siebie, ten czasami dziki wygląd. Kiedy gubił się w tych chwilach kontemplacji, zawsze miałam to frywolne uczucie, które pieściło mój umysł. Chęć aby mu ufać. Naprawdę. Bez strachu i wątpliwości.

Ale czy to było nawet rozsądne?

Wyróżniając się na tle zachodu słońca, w końcu odwrócił głowę w moim kierunku. Światło, które zaczęło zanikać, sprawiło, że jego włosy lśniły cieplejszym odcieniem, jeszcze bardziej rozgrzewając opaloną skórę. Jego oczy złapały mnie, uniemożliwiając mi zobaczenie czegokolwiek poza jego intensywnym spojrzeniem.

Musiałam mu opowiedzieć o tym śnie i o tym, co nastąpiło. Czy naprawdę odwiedziłam jego wspomnienia? Im więcej czasu mijało, tym bardziej wydawało mi się to absurdalne, ale co wtedy stało się ze zjawiskami, które się wtedy ujawniły? Przynajmniej musiałam z nim o tym porozmawiać, nawet jeśli wyjdę na szaloną.

Otworzyłam usta, gdy Mathieu przerwał mi, wykrzykując z drugiego końca statku:

- Zaaaaaaaaaa!

Smok i ja zaśmialiśmy się razem z tego nieoczekiwanego krzyku.

- Myślę, że lepiej nie każmy mu zbyt długo czekać, nie jestem pewien, czy chcę, żeby do nas zszedł. - powiedział z rozbawionym grymasem na ustach.

- Masz rację, chodźmy zanim się eskaluje.

დდდ

Noc zapadła szybko, ochładzając morskie powietrze.

Pierwszy posiłek zjedliśmy wszyscy razem w małej jadalni na statku i w miłej atmosferze wszyscy wypiliśmy drinka, aby uczcić początek naszej podróży, wiedząc doskonale, że po przybyciu nie będziemy już mieli okazji na chwilę relaksu.

Nie jestem twoim wrogiem [Lance - Eldarya] Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz