4. Mroczny proceder powtarzania

36 2 0
                                    

Trzeba przyznać, że kot Puijo z pewnym niepokojem odnotował drastyczne zmiany, jakie zaszły na jego terytorium. Niezbyt podobało mu się bezceremonialne wtargnięcie tego podejrzanego człowieka, którego skądinąd pamiętał — już kiedy wybrał sobie nową panią, tamten pałętał się gdzieś obok. Puijo sam nie mógł się zdecydować, co o nim sądzić. Z jednej strony, tylko dzięki niemu otrzymał swoje dumne imię, a nie został nazwany jakimś głupim Mattusiem. Ale z drugiej, nie można było zaprzeczyć, że ten człowiek zaprzątał głowę jego pani zdecydowanie bardziej niż powinien.

Na samym początku niemalże świata poza nim nie widziała, co drastycznie burzyło kotocentryzm Puijo. To nie był dla niego łatwy okres — on, zmumifikowane bożyszcze faraonów, musiał walczyć o uwagę z tym żałosnym człowiekiem, który za czasów starożytnego Egiptu nie mógłby się z nim równać w hierarchii społecznej! Nic dziwnego, że kiedy ten śmiertelnik po dłuższej kłótni gdzieś przepadł, Puijo potraktował ten fakt jako wyjątkowo korzystny obrót sprawy.

Niestety, okazało się, że było to przejście z deszczu pod rynnę. Jego pani popadła w dziwny, zupełnie niezrozumiały stan. Płakała dniami i nocami, nie wychodziła nigdzie z mieszkania, poświęcała Puijo jeszcze mniej uwagi niż przedtem. Gdyby nie fakt, że nie miał futra, chodziłby wtedy na okrągło najeżony z wściekłości — i z pewnością nie ręczyłby za siebie, gdyby ten głupi człowiek znów się wówczas napatoczył. A tak, nie mogąc wyładować kociej złości i nie mając komu wydrapać oczu, Puijo robił wszystko, co w jego mocy, aby zdobyć należne mu miejsce w sercu swojej pani. Przymilał się, mruczał najpiękniej jak potrafił, przynosił do mieszkania wyrywające się z dzikim piskiem szkieleciki szczurów… Ale ona wciąż tylko płakała i płakała. I to właśnie od tych łez, a nie wilgoci nad jeziorem stopniowo zaczęły gnić mu bandaże. Na całe szczęście jego pani dostrzegła wtedy skrawek świata poza tamtym człowiekiem i pomyślała o tym, żeby zanieść swojego kota do konserwacji, zanim będzie za późno…

Kiedy Puijo wrócił, z częściowo wymienionymi bandażami, wciąż pachnącymi świeżą żywicą, sytuacja zmieniła się nie do poznania. Było to widać już od momentu, kiedy ponownie przekroczył próg mieszkania — ten śmiertelnik wreszcie zniknął. Nie spoglądał już z mnóstwa plakatów, które niegdyś oblepiały ściany, a najniżej przyklejone służyły w ostatnim czasie Puijo za drapaczkę, wycinków z gazet ani z niczego. Nie było go po prostu nigdzie — co prawda, ściany mieszkania wydawały się przez to nienaturalnie puste, mimo to dawały jednak pewnego rodzaju nadzieję. Na to, że może być już tylko lepiej.

Stojąc jeszcze w progu, jego pani mocno przytuliła go do siebie. I gładząc po świeżych bandażach, zaczęła przepraszać, że tak go ostatnio zaniedbała. Mało tego, zapewniła, że to już więcej się nie powtórzy. Koniec z degeneratami skaczącymi na nartach, pora na nowy etap życia po życiu. I bardzo się cieszyła, że ma przy sobie Puijo, bo on był najukochańszym kotem na świecie, który nigdy nie okaże się takim ostatnim chamem bez uczuć.

Czy byłoby w ogóle możliwe, żeby sprawy przybrały jeszcze korzystniejszy obrót? Puijo nie zastanawiał się nad tym, tylko zaczął korzystać z od dawna należnych mu przywilejów. Pani z radością spełniała każdą jego zachciankę na nową kocią zabawkę, brała na spacery, dbała o stan jego bandaży. Codziennie przytulała, głaskała, drapała za uchem tak jak lubił. A on odwdzięczał się jej po prostu swoją obecnością, bo przecież od wieków wiedział, że nie ma dla człowieka nic lepszego ani bardziej wymarzonego niż towarzystwo kota.

Ta idylla miała się jak najlepiej i być może trwałaby wiecznie, gdyby nagle coś jej tak drastycznie nie zmąciło. Oto w momencie, kiedy wszystko nareszcie osiągnęło normę i zaczęło zmierzać we właściwym kierunku, jak grom z jasnego nieba pojawił się znowu on, ten przeklęty śmiertelnik. I chociaż Puijo zupełnie nie dał tego po sobie poznać, bardzo go to zaniepokoiło: czy przypadkiem nie sprawi to, że wszystko będzie jak dawniej? Czy jego pani znów nie zgłupieje i cały świat znów nie straci w jej oczach na rzecz tego człowieka…?

Fin-Fiction 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz