Ten dzień Harri miał zapamiętać sobie na wieki.
Od samego ranka wydarzyło się tyle, że niemal przyprawiało go to o zawrót głowy. Poranny trening i kłótnia z Norwegami. Niefortunne wyszczerzenie kłów do Arttu. Niespodzianka z Jørgenem, który stanął po jego stronie. Dalsze kłótnie z Lappim i wylądowanie z nim w jednym pokoju na mocy kary trenerskiej. Przyznanie sobie miana Haralda von Olloka… A potem wreszcie nieco bardziej pozytywne atrakcje: debiut na Mistrzostwach Świata i od razu wywalczenie srebrnego medalu na dużej skoczni.
Nigdy wcześniej w życiu ani egzystencji nie spotkało Harriego coś podobnego. W jednej chwili z ubocza kadry, na którym znajdował się z braku doświadczenia i osiągnięć, trafił na sam piedestał. Fińska telewizja żądna wywiadów poleciała do niego na samym początku, a zaraz w ślad za nią kilka zagranicznych. Na skoczni znalazł się Janne Marvaila, który w czasie Mistrzostw trzymał się raczej kombinatorów norweskich i złożył mu osobiste gratulacje. Nikunen kraśniał z dumy jak nigdy i klepiąc Harriego po ramieniu oznajmił mu, że jest ze wszech miar z niego dumny i że jego osiągnięcie przekroczyło najśmielsze trenerskie oczekiwania. Ville też przyleciał i poprosił Harriego o autograf na etykiecie zerwanej z puszki smaru do nart, jednocześnie obiecując skomponowanie hymnu pochwalnego na jego cześć.
Najbardziej osobliwe było w tym wszystkim jednak zachowanie Nikunena. Wyglądało na to, że jego podopieczny, który obronił honor kadry fińskiej, zdobywając srebrny medal, stał się mu właśnie oczkiem w głowie. Kiedy przyszła pora na kontrolę antydopingową i Harri musiał się gęsto tłumaczyć, żeby w tym celu pobrali mu krew, gdyż — o czym już oczywiście nie wspominał — jako wampir innych płynów ustrojowych raczej nie posiadał, trener zaraz wstawił się za nim, traktując nietypowe życzenie Harriego jako rzecz najoczywistszą na świecie i dopiął swego. W pewnym momencie Harri pomyślał nawet, że jeżeli miał w tej chwili u Nikunena takie względy, być może należało to wykorzystać i z ponad półrocznym opóźnieniem poinformować w końcu trenera o swoim stanie nieżywotności, bo na bardziej sprzyjający moment nie było co liczyć. W ostateczności zachował jednak milczenie. Mimo wszystko, wolał nie prowokować bez potrzeby. Tyle miesięcy zachowywał tajemnicę, da radę i dłużej.
Podczas dekoracji zwycięzców Harri, chociaż niewątpliwie radosny, był też mocno onieśmielony: jakby na to nie patrzeć, znalazł się sam w towarzystwie skoczków z najwyższej półki. Był tam nowy mistrz świata, Simon Amman, Roar Ljøkelsøy z brązowym medalem, a także Adam Małysz, Thomas Morgenstern i — na całe szczęście, przynajmniej ktoś znajomy — Janne Ahonen. Na środku dojazdu ustawione zostało podium oraz niewielkie podwyższenie dla miejsc od czwartego do szóstego. Wyróżnieni zawodnicy ruszyli w jego stronę w równym rządku, zamykanym przez Harriego. Każdy ustawił się za należnym mu miejscem na podium i rozpoczęła się ceremonia dekoracji zwycięzców: spiker ogłosił po japońsku oraz po angielsku, że mistrzem świata roku 2007 został Simon Amman ze Szwajcarii. Srebrny medal zdobył zaś Harri Olli z Finlandii — na dźwięk swojego imienia i nazwiska fiński wampir wzorem Ammana zajął należny mu stopień na podium. Ponownie podskoczył z radości najwyżej jak potrafił, nie zwracając zupełnie uwagi na otrzymywane z przeciwległego końca podium złowrogie spojrzenie Ahonena. Ciekawe, jak szybko biłoby Harriemu w tym momencie serce, gdyby żył: przed sobą widział tłumy wiwatujące na jego cześć, masę fotoreporterów z obiektywami zwróconymi właśnie w jego stronę… niewiarygodne, ale naprawdę był wicemistrzem świata! To była dla niego sytuacja tak nowa i niespodziewana, że aż onieśmielała go, ale mimo wszystko starał się to ukryć i uśmiechać się jak najszczerzej.
Na całe szczęście, oficjel FIS-u nie był tak przeczulony jak Lappi, kiedy po zawieszeniu srebrnego medalu na szyi Harriego pogratulował mu uściskiem dłoni. Harri uśmiechnął się nieco pewniej do kamer, wyjątkowo zadowolony z siebie. Czy mu się tylko tak wydawało, czy też przypadkiem według jakichś głupich przesądów srebro w dowolnej, nie tylko kołkowej formie szkodziło wampirom? W takim razie ciekawe, co wieczorem powie Arttu… a w ogóle, on to się dopiero zdziwi, kiedy Harri na jego oczach w ramach świętowania swojego medalu wypije dziś jakiegoś mocniejszego drinka. I to bynajmniej nie krwawą Mary lub tym bardziej krwawego… a, nie czas był teraz na myślenie o tym.
CZYTASZ
Fin-Fiction 5
Fanfiction| Sapporo, Japonia, luty 2007 | Nadeszła pora Mistrzostw Świata, najważniejszej imprezy sportowej w sezonie. Dla niektórych, dobry wynik na tych zawodach to kwestia życia i śmierci… a w przypadku kadry fińskich skoczków powiedzenie to należy trakto...