Po dwóch dniach konkursów skoków narciarskich na Mistrzostwach Świata w Sapporo, obfitujących w mnóstwo niespodziewanych i dramatycznych wydarzeń, przed ostatnimi zawodami nastał czas tak spokojny, że aż wszystkim wydawało się to co najmniej podejrzane. Żaden reprezentant Finlandii nie dostał w tych dniach ani jednego tajemniczego listu z pogróżkami. Treningi na średniej skoczni, Miyanomori, przebiegały niemal całkowicie według przewidzianego planu — tylko jednego dnia musiały zostać odwołane z powodu zbyt silnego wiatru. Poza tym pojedynczym incydentem wydawało się jednak, że Mistrzostwa Świata w końcu zaczęły przebiegać tak, jak powinny, bez żadnych dodatkowych, wątpliwych atrakcji dla zawodników.
Oczywiście, żadna pozorna sielanka nie mogła trwać wiecznie, chociaż po upływie czterech spokojnych dni już nawet Harri zaczynał w nią wierzyć. W przeddzień kwalifikacji do ostatniego konkursu, tuż po zakończeniu popołudniowego treningu na skoczni, kiedy Finowie zakładali seledynowe, psychodeliczne kurtki i kończyli zbieranie się do wyjścia, do szatni wkroczył ich trener, Nikunen. Wyraz twarzy miał niezwykle poważny, nawet bardziej niż na co dzień, gdy snuł jakieś plany szkoleniowe z pięcioletnim wyprzedzeniem. Wszyscy skoczkowie wiedzieli aż za dobrze, że nie wróżyło to niczego dobrego.
— Słuchajcie, panowie — odezwał się grobowym głosem, pasującym jak ulał do jego miny — nie chciałem niepokoić was tym w trakcie treningu, ale dzwoniła dziś do mnie policja w sprawie prowadzonego śledztwa. Podobno poczynili pewne znaczące postępy i chcą się z nami widzieć. Dlatego też jadę teraz na komisariat w towarzystwie Olliego, Lappiego i Happonena. Pozostali razem z panem Väätäinenem wracają do hotelu.
Harri i Arttu przyjęli rozporządzenia co do swoich osób dość obojętnie, za to Happo aż wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
— Panie trenerze, dlaczego ja? — wypalił. — Co ja niby mam do tego?
— Zapytasz o to panów policjantów — odparł Nikunen chłodnym tonem. — To nie mój wymysł, że chcą widzieć właśnie waszą trójkę.
Happo wpadł w jeszcze większy szok. Nie miał najbledszego pojęcia, o co tu niby mogło chodzić i czego mogli od niego chcieć. Po chwili zastanowienia znalazł tylko jeden możliwy powód mieszania go w tę całą sprawę: policja musiała dotrzeć do jakichś tajnych źródeł, z których wynikło, że to właśnie on miał być następną ofiarą tajemniczych napastników! Na samą myśl o tym Janne zebrało się na dreszcze.
Pod skocznią na Nikunena i jego trzech podopiecznych czekała już wezwana zawczasu taksówka. Trener zajął w samochodzie miejsce obok kierowcy, a skoczkowie zaczęli się lokować na tylnej kanapie. Usiłując przez cały czas powstrzymać się od zbierającej się w nim paniki na myśl o tajemniczych ninja czyhających na jego życie, Happo zajął miejsce za Nikunenem. Już miał zamykać drzwi taksówki, kiedy złapał je i przytrzymał znajdujący się wciąż na zewnątrz Harri.
— Ej, weź się przesuń na środek — odezwał się.
Happo popatrzył na niego z jawnym oburzeniem. Co to niby miało być, żeby umarlak z północy zwracał się do niego takim tonem, usiłując mu rozkazywać?!
— Sam się weź — odburknął. — Wsiadaj z drugiej strony, buraku.
— Przecież tam już siedzi Arttu — ton głosu Harriego stał się jeszcze bardziej nieprzyjemny.
Happo na chwilę odwrócił głowę i dostrzegł, że świrnięty łowca wampirów faktycznie zdążył już zająć miejsce za kierowcą i patrzył na nich z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
— No i co, to on ma prawo siedzieć gdzie mu się podoba, a ja nie? — fuknął na Harriego.
— O rety, no, nie chcę siedzieć koło niego i tyle — mruknął w odpowiedzi wampir.
CZYTASZ
Fin-Fiction 5
Fanfiction| Sapporo, Japonia, luty 2007 | Nadeszła pora Mistrzostw Świata, najważniejszej imprezy sportowej w sezonie. Dla niektórych, dobry wynik na tych zawodach to kwestia życia i śmierci… a w przypadku kadry fińskich skoczków powiedzenie to należy trakto...