Zgodnie z decyzją Nikunena, Janne Happonen został odesłany do Finlandii najbliższym możliwym lotem powrotnym. Wcześniej jednak z jego laptopa ostatecznie usunięto list z pogróżkami do Arttu, a wszyscy pozostali fińscy skoczkowie musieli przysiąc, że utrzymają całą sprawę w tajemnicy. Przedwczesny powrót Happonena do kraju odbył się tak dyskretnie i po cichu, że nie dowiedział się o nim absolutnie nikt spoza fińskiej drużyny. W czasie, gdy Happo ze swoimi bagażami był już na lotnisku, pozostali skoczkowie pojechali ze sztabem szkoleniowym na przewidziane tego dnia treningi oraz kwalifikacje. Wszystko zostało w iście mistrzowski sposób zamiecione pod dywan. PBN triumfował.
Nie znaczyło to bynajmniej, że wszyscy chcieli się z tym pogodzić. Po cichu prawie cała kadra, za wyjątkiem Tamiego, który nigdy nie podważał zdania Nikunena, nie uznawała wyrzucenia Happo za słuszne. Jednak spośród nich wszystkich tylko Harri miał odwagę, albo i brak zdrowego rozsądku, żeby próbować swoje niezadowolenie uzewnętrznić. Naturalnie, wśród fińskich skoczków w mgnieniu oka rozeszła się wiadomość o tym, że otwarcie nazwał Nikunena idiotą. Przez następny dzień Harri otrzymał z tej okazji kilka kazań, głównie od Ahonena i Vaciaka, że powinien panować nad sobą, że przecież tak nie wypada, że zwracanie się w ten sposób do swojego przełożonego jest naganne, że ma zachowywać się dorośle, a nie urządzać emocjonalne scenki jak dziecko, że musi pomyśleć o konsekwencjach takiego postępowania… Harri słuchał tego wszystkiego jednym uchem i zaraz wypuszczał drugim. Póki co, żadne konsekwencje go nie spotkały. Zdążył się zorientować, że wicemistrzostwo świata zapewniło mu u PBN-a na pewien czas nietykalność i zamierzał z tego korzystać.
Zresztą, pod względem sportowym nikt nie mógł mieć mu niczego do zarzucenia. W ostatnich treningach i kwalifikacjach skakał bardzo dobrze, także wszyscy zaczęli go wymieniać wśród pretendentów do medalu, razem z tak utytułowanymi zawodnikami jak Morgenstern, Amman czy Małysz. Nic dziwnego więc, że na ostatnie zawody Harri udał się nadzwyczaj pewny siebie. Znowu był to konkurs nocny, co dawało mu przewagę, znowu przed zawodami zjadł dużą ilość krwawego tofu — chociaż może bardziej na miejscu byłoby określenie „zmusił się do wepchnięcia w siebie dużej ilości krwawego tofu”. Pod tym jednym, jedynym względem od zeszłego tygodnia wszystko u Harriego się zmieniło. Musiał to otwarcie przed sobą przyznać: od chwili poznania smaku prawdziwej krwi jej substytuty przestały go zadowalać. Czuł się źle, zmuszony do postu, ale nie wiedział, w jaki sposób mógłby temu zaradzić. Jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak wypić krew, żeby nie mieć potem kaca moralnego i kłopotów ze strony reszty swojej drużyny, a zwłaszcza Aho, który nieustannie go pilnował i zanudzał mowami umoralniającymi.
Ostatni konkurs na Mistrzostwach Świata rozpoczął się zgodnie z planem, w zupełnie normalnych warunkach atmosferycznych. Harri ze spokojem czekał na swój skok, głowę zaprzątając sobie innymi sprawami. Po tych wszystkich wydarzeniach, które rozegrały się w ostatnim tygodniu, najzwyczajniej nie był już w stanie skupić się wyłącznie na skokach. Ale czy było to źle? Przecież i tak medal już miał, a kolejny, do wywalczenia na tym konkursie, także wydawał się niezwykle prawdopodobny. Harri czuł się więc upoważniony do rozmyślań na inne, według niego poważniejsze w tej chwili tematy. Jak na przykład, w jaki sposób zemścić się po Mistrzostwach na Nikunenie za to, co tamten zrobił Happonenowi. Po kilku nierealnych pomysłach, obfitujących w rękoczyny, Harri przeszedł do zaplanowania czegoś rozsądniejszego. Przecież, jeżeli oczekiwał ludzkiego traktowania w kadrze, nie mógł dążyć do tego w sposób dokładnie odwrotny. Trzeba było zachować się tak, jakby było się człowiekiem. Ograniczało to co prawda znacznie pole manewru, ale chyba jednak właśnie tędy była droga…
Co mógł zrobić Harri, skoczek narciarski, jeżeli uważał, że za sprawą trenera źle się działo w jego kadrze? Próbował już rozmowy z Nikunenem, ale ta spełzła na niczym. To co, miał donieść na niego gdzieś wyżej, do władz Fińskiego Związku Narciarskiego? Nonsens. Przecież to była wielka, rozbudowana instytucja, rządząca się swoimi prawami. Zawodnicy byli tu najbardziej zewnętrznym, niby najważniejszym, ale zarazem najmniej znaczącym ogniwem. Co mógł tu zrobić taki Harri, który ledwo co do kadry wszedł? Niby miał wicemistrzostwo świata, ale jego miejsca w systemie nie zmieniało to ani trochę. Z punktu widzenia Związku Narciarskiego był tylko maszynką do skakania, która ma osiągać dobre wyniki, przyciągać sponsorów i ładnie prezentować się w telewizji…
CZYTASZ
Fin-Fiction 5
Fanfiction| Sapporo, Japonia, luty 2007 | Nadeszła pora Mistrzostw Świata, najważniejszej imprezy sportowej w sezonie. Dla niektórych, dobry wynik na tych zawodach to kwestia życia i śmierci… a w przypadku kadry fińskich skoczków powiedzenie to należy trakto...