Rozdział III - Mi tu jest bardzo wygodnie

118 8 0
                                    

Głośne walenie w drzwi i donośne krzyki wyrwały mnie ze snu. Ogólnie nie przeszkadzało mi spanie w hałasie, jak zasnę to nic nie jest w stanie mnie obudzić, ale tego nie dało się długo ignorować . Szczególnie, że ten nieszczęsny materac dalej znajdował się w salonie. Powinienem wczoraj przenieść go do pokoju, szczególnie, że dziś mam przywieść meble.

-Otwieraj pajacu!!! Nie mamy całego dnia! – Głos za drzwi zdawał się coraz bardziej zirytowany.

Doskonale zdawałem sobie sprawę kto jest sprawcą całego tego rabanu. Dlatego też wiedziałem, że póki ich nie wpuszczę te krzyki nie ustaną. Denerwowanie sąsiadów już 3 dnia to nie jest najlepszy pomysł, więc wstałem. Dodam, że ledwo co. Przetarłem leniwie oczy i chwyciłem za telefon, sprawdzając godzinę. Jest 9:32. Przy okazji milion nieodebranych połączeń – uroki tego, kiedy komórka jest wiecznie wyciszona. Nie umawialiśmy się nas żadną konkretną godzinę co prawda, ale wcale bym się nie obraził, gdyby przyszli trochę później.

Otwierając drzwi zobaczyłem Sashe i Conniego. Chłopak wyraźnie był podirytowany całą sytuacją. Zanim zdążyłem się przywitać albo powiedzieć chociaż jedno słowo, oboje niemalże mnie ignorując, weszli do środka.

-Typie jest już 10, a Ty jeszcze nie gotowy? – Powiedział Connie. - Ja nie mam całego dnia. O 17 mam umówioną typiare na tatuaż.

-Nie czepiaj się go. - Szturchnęła go Sasha. - Nie widzisz jak tu posprzątał? Wszystkie pudła rozpakował. Pewnie siedział z tym do nocy.

-To go nie tłumaczy. Miałbyś już gotowy z rana, a on dopiero wstał.

-Ale też nie ustaliliśmy konkretnej godziny. A on pewnie jest z tych normalnych, którzy nie wstają o piątej, jak Ty psycholu.

-Dziesiąta to nie jest wczesna godzina.

-Jest 9.34, więc jaka dziesiąta? – Skrzyżowała ręce na piersi. – Jest dziewiąta. I czy była by to 9.01, 9.34 czy 9.55 to zawsze będzie dziewiąta. Ile razy trzeba Ci to powtarzać?

Jeszcze aż tak się nie obudziłem, żeby wdawać się w ich debatę na temat czy 9.30 to już dziesiąta godzina czy może dalej dziewiąta. Swoją drogą dla mnie jest to po prostu dziewiąta trzydzieści. Z resztą dysputy na temat koncepcji czasu to nie jest najlepszy temat kiedy wstało się niecałe 5 minut temu. Przynajmniej w moim wypadku. Po śnie potrzebuję chwili, żeby do siebie dojść. Taki kwadrans leżenia bez celu na łóżku jest niezwykle zbawienny. Tym razem zostałem pozbawiony tej przyjemności. Dobrze, że jest jeszcze jeden doskonały sposób na przebudzenie.

-Dla kogo kawy? – Wtrąciłem jak gdyby nigdy nic.

Przyjaciele spojrzeli na mnie, po czym uśmiechnęli się w do siebie nawzajem.

-Pacz, obkupił się już w przedmioty podstawowe. - Zaśmiała się Sasha. – Wczoraj miałeś bardzo produktywny dzień, co?

-A jak. Nawet kupiłem 4 kubki, kawę, mleko i cukier. Bez jakiś szaleństw póki co, ale powinno starczyć. To co, chcecie?

-Ty się idź ubierz i ogarnij najpierw, bo latasz w samych gaciach. A my zrobimy Ci tą kawę. – Powiedział Connie i pokierował się w stronę aneksu kuchennego.

Wszystko zostało już ustalone. Skierowałem się więc do sypialni, w sumie teraz to bardziej garderoby, bo znajdowała się tam tylko wielka, wbudowana szafa. Szybko poszukałem jakiś wygodnych ubrań. Złapałem za czarne dresy z adidasa, jakąś podkoszulkę, szarą bluzę i białe skarpetki. Tak na szybko i bez szału. Po pierwsze w mojej szafie ogólnie bardzo mało jest jakiś kolorów, a po drugie idę tylko do IKEI, a nie na rewię mody.

Potem jeszcze noszenie tego wszystkiego, a trochę tego będzie. W końcu kanapa, stół, z 4 krzesła i przydała by się jakaś półka pod telewizor, który też w sumie musze kupić, no i oczywiście stolik kawowy. Nawet nie chcę liczyć ile mnie za to wyjdzie. Dobrze, że przez ostatnie miesiące sporo oszczędziłem, więc będę mógł sobie pozwolić na takie „przyjemności". Życie nauczyło mnie oszczędzania, ale z wydawaniem mam duży problem. Jak byłem dzieciakiem nigdy się u mnie nie przelewało.

Ta jedna sprawa [JeanMarco]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz