W końcu nastał ten wyczekiwany piątek. Dziś całą ekipą wyjeżdżaliśmy do Namur. Co prawda na 2 auta, bo Connie i Sashą mają wracać w niedzielę wieczorem do Blankenberge, bo jednak ich tam trzyma praca, rodzina.
My z Marco nie mieliśmy takich "problemów". W końcu z faktu mojego zawieszenia i jego zwolnienia zdrowotnego mieliśmy kupę wolnego czasu. Więc czemu tego nie wykorzystać.
Mam wielką nadzieję, że nikt nie będzie za mną wysyłać szpiegów. Już mam dosyć rozglądania się czy ktoś za mną nie idzie, analizowania każdego samochodu, czy już gdzie go nie widziałem. Tyle i aż tyle.
To nie znaczy, że zamierzam porzucić tą sprawę, bo w żadnym wypadku. Między innymi dlatego zabieram Marco na dłużej. Zdałam od Blankenberge, pod pretekstem romantycznego wyjazdu nikt nie powinien podejrzewać co będziemy robić.
No może te nikt to za dużo powiedziane. Jestem niemal pewny że stary Bodt będzie zachodził w głowie jakie zbereźne i obrzydliwe rzeczy wyprawiamy. I w sumie dobrze. Niech się wkurwia. W sumie dla niego zwykle trzymanie za rękę, doprowadza go na skraj załamania nerwowego.
A ja też nie zamierzałem ograniczyć tego wyjazdu tylko do kwestii czysto zawodowych. Połączyłem przyjemne z pożytecznym. Poza tym w czasie wyjazdy Marco będzie miał urodziny. Także już zaczynałem szykować coś specjalnego z tej okazji.
Wyjazd był planowany dopiero na godzinę 17... Albo 18. Zależy kiedy Connie skończy dziaranie. A że to są raptem 3 godziny jazdy, to będziemy wieczorem.
Podjechałem po Marco. Nawet nie wysiadłem z auta, tylko zadzwoniłem do niego by już wychodził. Widziałem, jak stary Bodt wygląda za firan w oknie. Niczym ninja, tylko słabo mu to wychodziło.
Nie musiałem długo czekać, bo raptem 5 minut później siedział już w moim aucie. Pochyliłem się w jego stronę by złożyć pocałunek na jego ustach.
-Tęskniłem. - szepnąłem kiedy już się od niego oderwałem.
-Jeszcze będziesz miał mnie dosyć. - zaśmiał się i zapiął pasy.
-Wątpię.
Ruszyliśmy po Sashe. Mieliśmy powieść ją do Conniego, gdzie się przesiądzie do jego auta. I potem ruszymy w dalsza drogę.
Nim się obejrzeliśmy czekaliśmy już pod salonem Conniego. Trochę mu się przedłużylo. A te jego triche okazało się godziną.
Co prawda nie było źle, bo kiedy on zajmował się swoim klientem by posiedzieliśmy w jego mieszkaniu z panem Oliverem. Poopowiadał nam co nieco o rybach jakie ostatnio złowił. Zawsze był zapalonym wędkarzem, jednak ostatnio stan jego zdrowia nie za bardzo mu pozwał na takie eskapady. Dlatego niebywałe miło było posłuchać, jak dumnie opowiadał od swoich zdobyczach z ostatniego tygodnia, w którym się lepiej czuł. Nawet pokazał nam zdjęcia złowionych okazów. Co prawda zdjęcia nie były najlepszej jakości, ale widać, że starał się oddać wielkość złapanych przez siebie leszczy.
Kiedy Connie wkroczył do mieszkania od razu ruszył do swojego pokoju gdzie miał już przygotowaną torbę na wyjazd. My w tym czasie pożegnaliśmy się z panem Oliverem, zapewniając go, że przy kolejnym spotkaniu na pewno posiedzimy z nim dłużej.
Nie zwlekając dłużej wsiedliśmy do samochodów. Ja z Marco do mojej Jolene, a Connie zabrał Sashe swoim BMW.
Kolejnym powodem naszej wolniejszej podróży, był fakt, że co chwilę dzownili do nas z informacją, że Sasha to musi siku, a to ja plecy bolą i musi się przejść czy inne tegi typu podobne. A to tylko 3 godziny drogi. Jakby przycisnąć gaz to nawet krócej. Ale nawet nie myślałem o takiej możliwości, mając obok siebie honorowego obywatela, przestrzegającego prawa.
CZYTASZ
Ta jedna sprawa [JeanMarco]
FanfictionMłody 24-letni Jean Kirstein po skończeniu Akademii Policyjnej, dostaje posadę oficera śledczego w spokojnym belgijskim mieście nad morzem. Razem z nowym partnerem policyjnym Marco Bodtem poza codziennymi sprawami, próbują rozwikłać zbrodnie sprzed...