Rozdział XXIII

100 12 14
                                    

Z Namur wyruszyliśmy wieczorem, więc w nocy byliśmy już w Blankenberge. Tym razem to on kierował. Zabrał mi kluczyki, twierdząc, że w takim stanie nie powinienem prowadzić. Osobiście uważałem to za totalny bezsens i zwykle pierdolenie, ale nie dał się przekonać. Nie powiem, jak o tym pomyśleć zachowywałem się głupio i paskudnie. Sama drogą wcale nie była lepsza.

-Ale weź spokojniej z tą skrzynia biegów, a nie nią tak napierdalasz. - burknąłem. - Ona jest delikatna.

-Wybacz. - odpowiedział mi Marco zupełnie spokojnie, po czym uśmiechnął się lekko. - W swoim aucie mam automatyczną skrzynie biegu, więc mogę nie mieć wyczucia.

Zero jakiego żalu czy pretensji o moje czepialstwo. Nic takiego. Jedynie przyjazny uśmiech w moją stronę i próba rozładowania negatywnych emocji.

Przez co zacząłem się obwiniać, o to jakim wrednym chamem jestem. Mogę się tłumaczyć, że to przez tą rozmowę z matką. Jednak, doskonale zdaje sobie prawdę z tego, że to żaden argument. On nie zasługiwał żebym go tak traktował.

Tym bardziej byłem wdzięczny kiedy zgodził się zostać u mnie na noc. Mimo mojego burackiego zachowania nie chciałem zostawać sam. Co prawda ja z reguły nie lubię samotności, ale w tamtym momencie to była by katorga.

Ulżyło mi kiedy byliśmy już w mieszkaniu. Chyba naprawdę je polubiłem. Co prawda jeszcze trochę brakuje tu... wszystkiego. Począwszy od mebli i innych popierdółek. W końcu powinienem się za to zabrać, tak jak planowałem na początku mojego pobytu tutaj. Tłumaczę to tym, że dużo się podziało w tym czasie. I póki co, nie było prognoz, żeby coś miało się w tym temacie zmienić. Jedynie co t tylko bardziej zagmatwać.

Mimo to, uparcie jak osioł, z nadzieją pięciolatka wierzyłem, że zaraz to wszystko się skończy i ułoży. Po tym wypadzie do Namur, marzyłem o tym jeszcze bardziej. Chyba za bardzo spodobało mi się beztroskie spędzanie czasu z Marco, Sashą i Connie. Rozmowy, głupie żarty, jedzenie, wspólne spędzanie czasu, bez morderstwa sprzed lat w tle i całej masy innych problemów.

-Idziesz się pierwszy wykąpać? - spytałem Marco.

W głowie co prawda miałem inne pytanie, a mianowicie czy nie idziemy się wykąpać razem. Powstrzymałem się tylko dlatego, że było by to co najmniej nie na miejscu. Biorąc pod uwagę moje zachowanie podczas podróży. On oczywiście nic mi nie wypominał. Sam doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.

-Jasne. - odpowiedział.

Nie musiałem długo czekać na swoją kolej, bo szybko się uwinął. Bez żadnego słowa ja zająłem łazienkę.

Uwielbiam brać prysznic. To uczucie kiedy ten cały brud z całego dnia spływa z ciebie i znika gdzieś w dopływie. Oczyszcza mnie to fizycznie i psychicznie. Tym razem jednak do końca mi to pomogło. Dalej czułem się struty. Gryzły mnie wyrzuty sumienia.

Ruszyłem w stronę sypialni, gdzie pod kołdrą czekał już Marco. Leżał na boku, odwrócony w drugą stronę od drzwi. Położyłem się obok niego i przytuliłem się do jego pleców.

-Trochę lepiej? - spytał, odkładając telefon na podłogę obok materaca.

-Nie. - westchnąłem i wtuliłem w niego jeszcze bardziej. - Przepraszam Cię.

-No co Ty?

Odwrócił się w moją stronę. Przyglądał się uważnie mojej twarzy. Zauważyłem to bo ja bacznie patrzyłem w jego oczy jak latają na wszystkie strony.

-Za co Ty mnie przepraszasz? - spytał chwilę później.

-Wyżyłem się na tobie. Bo jestem zwykłym fraje...

Ta jedna sprawa [JeanMarco]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz