Rozdział 8 ~ Król Koń

540 52 19
                                    

(Duży przypływ komentarzy dodał mi nieco motywacji... Także udało mi się skończyć ten rozdział, który siedział w wersjach roboczych zdecydowanie za długo. Wybaczcie długość oraz brak korekty, to drugie postaram się poprawić w ciągu kilku dni. Traktujcie to jako znak, że tak, żyję i nie rezygnuję z tego fanfika! Niestety to czy i ile piszę zależy od losowych wybuchów inspiracji, które, w przypadku Danganronpy, niestety nie zdarzają mi się ostatnio zbyt często. Aktualnie mam bzika na punkcie genshina i moją wszelką (anglojęzyczną) twórczość na ten temat możecie znaleźć na moim tumbrze "caro-bug".

Nie mogę obiecać wam regularności, ale potraktujcie ten rozdział jako znak, że nadal żyję!

Miłego czytania~
Caro)

Der Flohwalzer.

Muzyka nie była może twoją specjalnością, ale z jakiegoś nieokreślonego źródła pamiętałaś, że była to popularna piosenka, której uczyli się początkujący pianiści. Dlaczego? Bo była przyjemna i prosta do nauki.

Jednak w twoich koszmarach była to najokropniejsza, najgorzej zagrana melodia świata. Zupełnie jak podczas egzekucji Kaede.

Widownia, o której istnieniu nie miałaś nawet pojęcia, nie rozumiała, czemu nie wstaniesz i nie przywitasz nowego dnia, żeby wraz z innymi uczniami zacząć stawiać podwaliny dla kolejnego morderstwa. Kolejnej przygody dnia. Oczekiwali, że jak bohater każdej epizodycznej kreskówki powinnaś zapomnieć o swoich traumach z poprzedniego odcinka, żeby zabijając, ginąc, lub rozwiązując kolejne morderstwo, mogła dostarczyć wszystkim fanom Danganronpy długo wyczekiwanej dawki endorfin.

Ale kto normalny mógł radośnie zacząć dzień po tym, jak znalazł ciało zamordowanego znajomego, a następnie patrzył, jak kolejna znana mu osoba została wyjątkowo okrutnie powieszona za popełnienie tej zbrodni?

... Najwyraźniej Kokichi mógł.

Znudzeni twoją śpiącą, rzucającą się w pościeli od koszmarów osobą, widzowie ożywili się nagle. Jedna z internetowych kamerek pokazała bowiem, że niski, fioletowowłosy gremlin właśnie próbował włamać ci się do dormitorium.

- [T/i]-chaaan~ Mam naadzieję, że nie wchodzę w złym momencie, ale pukanie jest dla słabych, więc... - Zaszczebiotał radośnie ów gremlin, otwierając drzwi twojego pokokoju na oścież. Kiedy jednak zobaczył, że nadal śpisz, natychmiast zamilkł.

- Ooo rany... - wymamrotał, podchodząc powoli do twojej rzucającej się w pościeli osoby. Wyraz twarzy chłopaka złagodniał, kiedy ten przykucnął przy twoim łóżku. - Masz wielkie szczęscie, że nie przyszedłem tutaj żeby cię zamordować, [T/n]-san. Nie przetrwasz długo okazując słabość w taki sposób. Nawet, jeżeli robisz to we śnie. - wymamrotał, po czym rozejrzał się po twoim pokoju. Okej, jak może cię wybawić z koszmaru, rozbudzić i jednocześnie dać ci dobrą nauczkę na przyszłość?

Jego wzrok w końcu powędrował na leżące na twojej szafce nocnej klucze do pokoju.

Ideolo.

Obudziłaś się, czując niewielki ciężar na klatce piersiowej, bardzo niekomfotowy chłód stali przy szyi, oraz delikatne kłócie w okolicach swojej tchawicy.

Twoja jeszcze rozmazana wizja zalała się czerwienią. Niewiele myśląc, wydałaś z siebie bliżej nieokreślony krzyk, po czym z zaskakującą łatwością zrzuciłaś z siebie napstnika, wchodząc na niego i unosząc nad głowę gotowy do zadania ciosu w szyję klucz.

Oszukać grę - Kokichi x (female!) ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz