Reszta tygodnia minęła nieco lepiej. Na przerwach trzymałem się głównie z Dreamem i Georgem, ale też dużo czasu spędziłem z Tommym, Jackiem, Tiną i Niki. Czasami zdarzało się nawet, że siedział ze mną Quackity, co szczególnie mnie cieszyło. Wszyscy robili co w ich mocy, byle tylko nie zostawiać mnie samego. Bali się, że SapNap znowu zacznie mi coś robić, co z jednej strony było kochane, a z drugiej trochę męczące. Potrzebowałem chwili wytchnienia od ludzi, bo czułem się zmęczony i przytłoczony. Nigdy nie byłem typem osoby, która by jakoś szczególnie potrzebowała ciągłego towarzystwa, jednak doceniałem starania znajomych. Możliwe, że to nawet odrobinę podziałało, bo SapNap nie próbował się do mnie zbliżać. Rzucał niechętne spojrzenia, czasem rzucał w klasie jakimiś uszczypliwymi tekstami, najczęściej o tym ,,jak to bardzo gejowo dzisiaj nie wyglądam", jednak dało się to bez problemu wytrzymać.
Tak więc jakimś cudem udało mi się dożyć kolejnego weekendu.❦︎ ❦︎ ❦︎
Siedziałem w wannie w sobotnie popołudnie zastanawiając się co muszę jeszcze ogarnąć przed nocowaniem u Wilbura. Dmuchałem w pianę, która zebrała się na powierzchni ciepłej wody, jednocześnie rozmyślając o tym w co się ubrać i co zabrać. Miałem jeszcze sporo czasu, jako, że umówiliśmy się na 19:00, a dochodziła dopiero 17:00. Nie wiedziałem o której rodzice mają wrócić do domu, więc postanowiłem napisać karteczkę, że mnie nie będzie i mają wyprowadzić i nakarmić psa rano. Zastanawiałem się, czy nie będzie niezręcznie i czy będziemy mieli wogóle co robić.
Wyszedłem z wanny i udałem się do pokoju, żeby przebrać się w wymyślony chwilę wcześniej outfit.Nałożyłem brązowe, dość luźne spodnie, beżową bluzę i polówkę w podobnym odcieniu do spodni, żeby wystawał kołnierzyk. Paznokcie miałem różowo - białe, i zastanawiałem się, czy wogóle jakkolwiek pasują do stylizacji, jednak stwierdziłem, że nikt i tak uwagi na to nie zwróci, więc po prostu zostawiłem tak, jak było. Zrobiłem jeszcze szybko skin care, ogarnąłem włosy na tyle, na ile byłem w stanie i ze zdziwieniem stwierdziłem, że zostało mi jeszcze 1,5h do spotkania. Po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że do domu Wilbura będę miał od siebie 30 minut piechotą, na deskorolce może około 20 minut. Postanowiłem skorzystać z wolnego czasu, który mi został i wyszedłem na dość długi spacer z psem. Czas minął szybciej, a przynajmniej na coś się przydałem. Napisałem jeszcze - tak jak wcześniej obmyśliłem - karteczkę do rodziców, żeby się nie martwili gdzie jestem, kiedy wrócą do domu wieczorem. Co prawda pewnie nawet by nie zauważyli, że mnie nie ma. Trochę smutne, ale rozumiem ich. Pracują tak ciężko przez cały czas tylko po to, żebym żył tak, jak żyję teraz. Jednak mimo wszystko czasem zwyczajnie bym wolał mieć z kim porozmawiać.
O 18:30 zacząłem się zbierać do wyjścia. Przerzuciłem przez ramię niewielki plecak z podstawowymi rzeczami, które mogą się przydać, nałożyłem buty, zabrałem deskę i upewniwszy się, że porządnie zamknąłem drzwi i zgasiłem wszystkie światła - zacząłem jechać w stronę domu kolegi. W uszach standardowo słuchawki. Miałem jakiś dziwny mood - nie byłem smutny, ale miałem ochotę słuchać spokojniejszych, bardziej emocjonalnych piosenek. Wybór padł na jeden z moich ulubionych zespołów - Seafret.
Zaczynało się ściemniać, co w połączeniu z muzyką dawało cudowny vibe.Zanim się obejrzałem, znalazłem się w rzadziej przeze mnie odwiedzanej części miasta. Przejeżdżając obok kawiarni, w której niedawno spotkałem się z Alexem, mimowolnie się uśmiechnąłem na wspomnienie tego cudownego dnia. Jeszcze kilka minut i wjechałem na ulicę Kolejową, następnie znalazłem dom z numerem 23. Zadzwoniłem niepewnie dzwonkiem i zastygłem w oczekiwaniu.
Po chwili drzwi się otworzyły wypuszczając na dwór jasne, ciepłe światło z wnętrza.
- Wchodź Karl, chłopaki już są. - zaprosił uśmiechnięty Wilbur. Rozejrzałem się szybko gdzie się znalazłem. Muszę przyznać jedno - dom miał naprawdę ładny. Niby wszystko w nowoczesnym stylu, jednak z dużą liczbą różnych dodatków, plakatów, zdjęć, roślin i jakiś poduszek. Wszystko to sprawiało, że każde miejsce, w każdym pomieszczeniu było przytulne i dawało swoiste ciepło i urok.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]