Cały następny dzień miałem przesiedzieć sam w domu. Dream rozchorował się po nocnej kąpieli w Londyńskim stawie, więc George siedział u niego, żeby dotrzymywać mu towarzystwa. Quackity i Will zapewne również mieli plany, więc nie zostało mi nic, jak tylko leżeć na łóżku pod kocykiem, z kubkiem ulubionej herbaty w ręku, przy świetle zapachowych świeczek i patrzeć przez okno na pustą ulicę pochłanianą przez deszcz. Spokojna muzyka w połączeniu z bębnieniem kropli rozbijanych na parapecie dodawała klimatu. Szczerze mówiąc lubiłem od czasu do czasu spędzić w ten sposób dzień. Czułem coś jakby aurę. Taki uwalniający się spokój.
Byłem akurat w trakcie pisania wiersza, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiło mnie to, bo rodzice mieli wrócić dopiero wieczorem. Założyłem, że pewnie babcia wpadła sprawdzić jak się mam. Zbiegłem na dół i dopadłem do drzwi, szybko otwierając je kluczem.
Serce stanęło mi na moment.
- Hej Karl! Mogę się wprosić? Nudziłem się i nie miałem co robić, więc pomyślałem, że może masz chwilkę... - Alex patrzył na mnie lekko zmieszany i drapał się w tył szyi. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Pewnie, wchodź. Cieszę się, że przyszedłeś, bo siedziałbym cały dzień sam. - zamknąłem za nami drzwi i oprowadziłem szybko przyjaciela po domu. Z początku Lady nie była zbyt zadowolona nagłym przyjściem obcego człowieka, więc patrzyła tylko nieufnie, jednak po chwili gdy poczuła się pewniej poczęła biegać radośnie merdając ogonem.
- Chcesz może herbatę? Pewnie zmarzłeś idąc tu. - zaproponowałem, na co chłopak przytaknął ochoczo. Chwilę poczekaliśmy w kuchni gadając, gdy gotowała się woda. Następnie z kubkiem herbaty poszliśmy na górę do mojego pokoju. Oczywiście, jak to ja, musiałem wylać sobie połowę na stopę i podłogę. Syknąłem, bo gorący płyn oparzył mi skórę.
- Poczekaj, muszę to posprzątać. - powiedziałem odstawiając kubek na biurko i poszedłem szybko zetrzeć małą kałużę w korytarzu.Wracając do pokoju wpadłem na Quackityego. Trzymał w ręku mój otwarty zeszyt na wiersze i inne zapiski.
- Yoo, Karl! Nie wiedziałem, że coś piszesz. Podoba mi się, masz talent, wiesz? Czuć w tym emocje. - ocenił i podał mi książkę.
- Dzięki, ale chodziło o to, żeby właśnie nikt tego nie czytał... - mruknąłem karcąc się w głowie za własną głupotę.
- Przepraszam, faktycznie nie powinienem ruszać twoich rzeczy. - powiedział ze skruchą.
- Dobraa, to już nie ważne. Moja wina, bo zostawiłem na wierzchu, ale jeszcze raz dziękuję i miło, że ci się podoba. - uspokoiłem go.Następne 30 minut leżeliśmy razem pijąc herbatę i o opowiadając sobie historie. Czułem się bardzo szczęśliwy spędzając z nim czas, a jednocześnie zestresowany, że zrobię coś dziwnego.
-A może gdzieś się przejdziemy? - padła z jego ust propozycja. Chętnie się zgodziłem, chociaż pogoda nie specjalnie sprzyjała spacerom. Nie mogłem zaprzepaścić szansy na wyjście sam na sam z Alexem. Byłem ubrany w dresy i duży T-shirt, więc narzuciłem jeszcze na siebie czarną bluzę z narysowaną czerwoną linią postacią i mogliśmy iść.Wiatr wiał okropnie, z nieba lało się strumieniami, a my biegliśmy środkiem pustej ulicy. Krople moczyły włosy i ubrania, chłód powietrza wywoływał ciarki na całym ciele, jednak mimo wszystko dawno nie czułem się tak cudownie.
- Pokażę ci miejsce, gdzie ostatnio byłem z Wilburem. - stwierdził Quackity łapiąc mnie za rękę. Serce podskoczyło mi do gardła. Poczułem się tak szczęśliwy. Chwyciłem mocniej jego dłoń, która dalej była ciepła mimo niskiej temperatury.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ale nic nie powiedział.Skręciliśmy w boczną ulicę, która prowadziła na sam skraj miasta. Byliśmy zmęczeni i przemoczeni do suchej nitki, ale cieszyliśmy się ze swojej obecności.
- Daleko jeszcze? - spytałem z zaciekawieniem. Szczerze mówiąc - oprócz spacerów z psem i drogi do szkoły - praktycznie nie wychodziłem z domu, więc nie miałem pojęcia co ciekawego znajduje się w tej okolicy.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]