❦︎ 29 ❦︎

1.2K 110 164
                                    

!Pov: Sapnap!

Karl był z naszej dwójki lepszy w gotowaniu, więc zajął się przygotowywaniem placków z jabłkami, żebyśmy zjedli cokolwiek po dość nieudanym wyjściu. Z początku starałem się pomagać, ale przestałem po tym, jak spadła mi miska z gotowym ciastem i chłopak musiał zaczynać wszystko od początku. Usiadłem więc z boku i przyglądałem się jak zgrabnymi ruchami porusza się po kuchni szukając odpowiednich składników.

Na chwilę pochłonęły mnie rozmyślania dotyczące ostatnich dni i sytuacji. Dziwna rozbieżność pojawiła się w moim życiu. Z jednej strony ogromne szczęście, z drugiej dręczące wyrzuty sumienia i żrąca pustka po śmierci babci. Przebywając z brunetem odcinałem cię od ,,normalności'' mojego życia. Można powiedzieć, że był moją latarnią w morzu ciemności. Za to gdy jego nie było, nie czułem zupełnie nic pozytywnego. Przeżywałem cały ból, z każdą chwilą na nowo, za każdym razem ze zdwojoną siłą i nienawidziłem siebie za dosłownie wszystko.

- Nick, słuchasz mnie wogóle? - Karl pomachał mi ręką przed oczami, tym samym obsypując mnie  mąką.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Czy mówiłeś coś ważnego? - wymamrotałem strzepując proszek z ubrań.
- Nie, nic ważnego. Czym się tak martwisz? Cały czas odpływasz myślami. - zapytał płukając dłonie wodą, po czym zajął miejsce naprzeciwko mnie przy stole.
- Nie martwię się, po prostu się zamyśliłem. - wzruszyłem ramionami, starając się zabrzmieć jak najbardziej obojętnie.
- Mhm... Nie bój się, jeszcze umiem rozpoznać kiedy ktoś się czymś przejmuje. - mruknął. Odwróciłem wzrok, na co szybko
dodał. - Oczywiście nie zmuszam, żebyś mi o wszystkim mówił. Po prostu chciałem pomóc, wiesz o tym.
- Taa, rozumiem. Zwyczajnie ciężko mi po śmierci babci. Była bardzo dobrą kobietą, w sumie jedyną osobą, która jakkolwiek mnie kochała. - odpowiedziałem krótko. Karl kiwnął głową, chodź z jego oczu mogłem wyczytać, że wie, iż nie wyjawilem mu całej prawdy. Nie umiałem się zebrać, żeby powiedzieć o tym, co męczyło mnie najbardziej od kilku dni.
- Oczywiście, to naprawdę jest bardzo trudne i strasznie mi przykro, że się tak czujesz... Pamiętaj, że ja zawsze jestem tu dla ciebie, jeśli byś czegokolwiek potrzebował, dobrze? - uśmiechnął się ciepło i objął moja dłoń swoimi. Popatrzyłem na niego z wdzięcznością, w końcu gdyby nie on, byłbym już martwy.

Byliśmy  w trakcie posiłku, gdy przyszła mi do głowy myśl.
- Karl babe?
- Co tam? - zachichotał.
- Przejdziemy się na spacerek? - wyszedłem z inicjatywą. Wyglądał na niezbyt zadowolonego z mojego pomysłu. Spojrzałem na niego prosząco, a ten obrzucił wzrokiem mrok zapadający za oknem.
- Jasne, możemy się przejść. - odpowiedział w końcu starając się ukryć niechęć.
- Nie nie, jeśli nie masz chęci to oczywiście nie musimy wychodzić. Możemy obejrzeć film pod kocykiem czy coś... - wymamrotałem szybko.
- Jest w porządku Nick, spacer może być dobrym pomysłem tylko trzeba się ciepło ubrać. A gdzie chciałbyś iść? - spytał spokojnym głosem.
- Na cmentarz.

Chłopak słysząc to nie protestował już wcale, wiedząc jak ważne to dla mnie było. Ubraliśmy się  więc szybko w ciepłe rzeczy i wyszliśmy na dwór. Było dawno po zachodzie słońca, więc panował już prawie całkowity zmrok. Cmentarz znajdował się kilka przecznic od domu Karla,  całe szczęście udało nam się przejechać większość drogi busem, dzięki czemu zaoszczędziliśmy sporo czasu.

Szliśmy trzymając się za ręce, co było bardzo miłe. Przekroczyliśmy wysoki kamienny łuk, aby znaleźć się na ogromnym placu. Po obu stronach głównej drogi, w nierównych rzędach stało tysiące kamiennych nagrobków. Niektóre z nich  starsze, pokryte mchem, popękane, widocznie ugryzione przez ząb czasu, zapomniane. Inne nowsze, z gładkiego granitu, obsypane kwiatowymi wieńcami, starannie uprzątnięte i zadbane. Koło krzyży umieszczone zdjęcia zmarłych. Tysiące ludzi, tysiące nagrobków, tysiące różnych dat. Całe to miejsce zionęło tęsknotą i przygnębiającym duchem śmierci. Jedyną radością były tlące się złocistym ogniem nadziei światełka. Znicze, niczym świetliki tłoczące się dookoła aby wskazać swoim blaskiem drogę. Tak pięknie wyglądały w ciemności, w tym miejscu na ogół smutnym, strasznym, wywoływały uśmiech na twarzy. Dodawały na swój sposób otuchy. Były niczym gwiazdy, które ktoś zamknął w szklanych pojemniczkach.

~pretty lies~ karlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz