Był wieczór, 23 grudnia. Rodzice wyszli na nocną zmianę do pracy, więc jak zwykle byłem skazany na samotność. Siedziałem na kanapie w salonie nie wiedząc co ze sobą począć. Wszyscy moi znajomi siedzieli pewnie ze swoją rodziną przygotowując wszystko na jutrzejszy dzień, więc nawet nie miałem z kim się spotkać. Zapaliłem kominek i udałem się do kuchni w celu zaparzenia herbaty. Po kilku minutach wracałem z pół litrowym kubkiem czarnej herbaty z miodem, sokiem malinowym, cytryną i goździkami. Napój zostawiał w powietrzu przyjemny, świąteczny zapach. Lady leżała na ziemii i wygrzewała się przy kominku. Opatuliłem się kocykiem i siorbiąc powoli wcześniej przygotowane picie zapatrzyłem się na światełka na choince. Myślałem o wielu rzeczach: moich relacjach z ludźmi, samopoczuciu, rozważałem sytuacje, które ostatnio miały miejsce, zastanawiałem się nad tym, co jest celem i priorytetem w moim życiu. Lubiłem czasem po prostu oddać się takim rozmyślaniom. Poukładać wszystko w głowie, żeby wiedzieć co robić.
Odstawiłem kubek na stolik i rozejrzałem się po pokoju. W powietrzu unosiły się wyraźnie widoczne drobinki kurzu.
W kącie stało stare pianino. Gdy byłem mały rodzice zapisali mnie na prywatne lekcje, ale nigdy tak naprawdę nie czerpałem z grania przyjemności - nie czułem, żebym miał do tego predyspozycje. Następnie mój wzrok padł na rodzinne zdjęcia wiszące na ścianie. Każde z nich przedstawiające mnie z rodzicami, każde z nich przywoływało cudowne wspomnienia. Każde z nich było zrobione w trakcie wakacji lub dłuższego urlopu, gdy rodzice nie pracowali i mieli dla mnie czas. Uśmiechnąłem się smutno do siebie. Wtem do głowy wpadł mi świetny pomysł, żeby umilić jutro wszystkim poranek. Postanowiłem upiec pierniczki i zanieść je wcześnie rano do szpitala, gdzie pracowali rodzice.Jak pomyślałem - tak zrobiłem. Pamiętałem, że w szafce, w dużej książce zabranej od babci, był przepis na świąteczne ciasteczka. Począłem więc grzebać, aż wśród kartek odszukałem tą, na której mi zależało. Następnie, po szybkim sprawdzeniu stanu lodówki doszedł do wniosku, że brakuje mi kilku najważniejszych składników. Ubrał więc szybko ciepły sweter, kurtkę, zimowe buty i szalik. Wziął ze sobą Lady w ramach wieczornego spaceru. W ostatniej chwili chwyciłem jeszcze telefon ze słuchawkami i portfel, po czym wybiegłem z domu. Kierowałem się w stronę niewielkiego osiedlowego sklepu. Klimat na zewnątrz był cudowny. Zaśnieżone drzewa, oblodzony lekko chodnik, po obu stronach drogi równe szeregi domków, z czego każdy przystrojony świątecznymi ozdobami i tysiącami ledowych lampek. Mróz szczypał w odkryte policzki i nos, powodując, że stały się jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Z ust leciała para przy każdym oddechu. Ręce zziębły mi całkowicie, bo oczywiście nie wziąłem rękawiczek. Wpadłem czym prędzej do sklepu i wpakowałem do koszyka sporo jakiś ozdób na pierniczki, odpowiednie przyprawy i miód. Zapłaciłem za wszystko i wróciłem do domu.
Włączyłem jakąś wesołą playlistę świąteczną i w uprzednio posprzątanej kuchni - zacząłem robić ciasto na pierniczki. Zmieszałem mąkę i gorący miód, następnie dosypałem cukru, sody, przyprawy do pierników, trochę cynamonu i masło. Wbiłem jajka i wymieszałem całość. Następnie stopniowo dolewałem mleka i wyrabiałem masę. Oczywiście nie obyło się bez testu surowego ciasta, po którym stwierdziłem, że musi wyjść smacznie.
Posypałem blat mąką i z rozwałkowanego już ciasta wycinałem foremkami serduszka, ludziki, gwiazdki, bałwanki, choinki i aniołki. Ciasteczka przełożyłem na blaszkę i nastawiłem na odpowiednią temperaturę do piekarnika.
W międzyczasie zrobiłem sobie kolejną herbatę i przygotowałem lukier oraz inne produkty do ozdabiania wypieków. Lady kręciła mi się ciągle pod nogami i próbowała strącać rzeczy z blatu. Wkurzony rozkazałem jej iść, na co obrażona położyła się z powrotem na swoim miejscu przy kominku (przestała się gniewać, gdy po kilku minutach rzuciłem jej jakiś kawałek przeznaczonego dla niej mięsa).
Upieczone już pierniczki zacząłem ozdabiać, śpiewając przy tym po raz 10 tego wieczoru ,,Last Christmas". Mimo samotności czułem się całkiem szczęśliwy i humor mi dopisywał.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]