Po jakiś 20 minutach wyszedłem z pokoju i przecisnąłem się między ludźmi do przedpokoju. Zabrałem swój płaszcz i wyszedłem z domu. Zastanawiałem się, czy wrócić do siebie, jednak zdecydowałem po prostu przejść się do ogrodu, w końcu Dream obiecał później przyjechać.
Było dość chłodno i wilgotno. Na tyłach domu znajdowała się zabudowana altanka. Owszem, było w niej ciemno, jednak jednocześnie sucho, cicho i nie wiało. Usiadłem na drewnianej podłodze przy ścianie i wypatrzyłem się w ciemność i skrawek gwieździstego nieba widoczny spod dachu.
- Chłopaczek cię zostawił Karl? - usłyszałem kpiący głos. Odwróciłem głowę i wpatrzyłem się w ciemność. Przy przeciwległej ścianie altanki siedział - nie kto inny - jak SapNap. Wcześniej go nie zauważyłem.
- Co ty tu niby robisz? - spytałem zdziwiony.
- Lisa to dalsza kuzynka. Całkiem spoko mamy kontakt, więc mnie zaprosiła. Ale słabo tu, nie ma nikogo, komu mógłbym poświęcić swój cenny czas.
- To dlaczego nie pójdziesz do domu? - zmarszczyłem brwi
- Tu mam przynajmniej za darmo picie i jedzenie. Nie chce mi się wracać do domu, gdzie wszystko muszę robić sam.
- Powiedzmy, że rozumiem. - mruknąłem.Siedzieliśmy chwilkę w ciszy. Chciałem się odezwać, ale nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć. Nagle chłopak wstał i podszedł do mnie. Odruchowo zerwałem się z ziemii i odsunąłem dwa kroki w tył. Światło padało teraz pod takim kątem, że mogłem lepiej widzieć jego twarz. Jego oczy błyszczały.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale przysięgam, że nic ci nie chcę zrobić. - westchnął, po czym odsunął się ode mnie, aby oprzeć się o barierkę, która zastępowała przednią ścianę altanki. Po chwili zawahania dołączyłem do niego. Nie powiem, że nie bałem się stać kilka centymetrów od niego, bo bym skłamał. Chciałem jednak pokazać mu, że mam do niego trochę zaufania. Zdało mi się przez chwilkę, że nawet się z tego ucieszył.- Jeśli nie chcesz, to w porządku, ale myślę, że potrzebuję z tobą pogadać. - zaczął.
- Dobrze, możemy porozmawiać. - zgodziłem się niepewnie. Przez moment jakby walczył sam ze sobą, aż w końcu powiedział:
- Cieszę się, że żyjesz, wiesz?
- Wybacz, ale chyba nie do końca rozumiem. - rzekłem zaskoczony.
- Mógłbym przepraszać każdego dnia, a i tak by się to zdało na nic. Czegoś takiego się nie wybacza i nie oczekuję tego absolutnie od ciebie... - mówił stanowczo za szybko, żeby mój mózg był w stanie to pojąć.
- Czekaj, co?
- Nie mam żadnego usprawiedliwienia, ani głupiego wyjaśnienia, po prostu przepraszam za wszystko, co ci kiedykolwiek zrobiłem. Ja wiem, że te słowa nic nie dadzą, nie zmienią przeszłości. Nie chcę, żebyś mi wybaczał, nie chcę, żebyś mi ufał. Jedyne czego chcę, to żebyś wiedział, że mam świadomość jakie błędy popełniłem. Ostatnio byłeś tak miły dla mnie, a ja nie potrafiłem się przez to pozbierać. Nie rozumiem jak ktoś tak skrzywdzony może się zachowywać w stosunku do mnie normalnie.Było już tylko chwilkę do północy i zaczynały się pierwsze fajerwerki. Wpatrzyłem się w niebo wypełnione kolorowymi rozbłyskami i rozważałem słów chłopaka.
- Po prostu wiem, że coś tobą musiało kierować. I wiesz co? Może wcale nie jesteś tak zły jak mi się wydawało. - stwierdziłem obracając głowę w bok, aby na niego popatrzeć. Kolorowe cienie oświetlały jego twarz a iskry odbijały się w ciemnych oczach. Odwzajemnił spojrzenie.
- Nie Karl, jestem o wiele gorszy, niż ci się wydawało. - uśmiechnął się szczerze, ale wyczytałem w nim wewnętrzny ból.
- Nie ma złych ludzi. Są tylko ludzie zranieni. - powiedziałem.Zapadła cisza. Nie niezręczna, wręcz naturalna. Czasem cisza wyraża więcej niż słowa. Ta cisza była przeprosinami, przebaczeniem, zrozumieniem i dialogiem długich myśli.
A potem zaczęliśmy od początku, tak jak powinna się zaczynać każda normalna relacja. Tylko z tym, że nasza relacja nie była ani trochę normalna.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]