- Co ci odjebało Karl? - krzyknął George. Szliśmy do szkoły pierwszy raz po przerwie świątecznej i właśnie mu opowiadałem o wszystkich ostatnich sytuacjach z SapNapem.
- Nic mi nie odjebało. - obruszyłem się i wywróciłem oczami gdy brunet ponownie zaczął swój wykład.
- Dude, wiesz, że cię kocham, ale chyba naprawdę tym razem coś jest z tobą nie tak. Dosłownie brzmisz tak, jakbyś polubił chłopa, który od ponad roku cię dręczył, mówił, żebyś się zabił i ranił cię fizycznie i psychicznie. Wybaczysz mu i zapomnisz tylko dlatego, że popatrzył na ciebie śpiewając smutną piosenkę na koncercie charytatywnym i wpadł na ciebie przed szpitalem? Co z tobą?! - postukał się palcem w środek czoła. Wykorzystałem chwilę, że przestał mówić.
- Po prostu się zastanawiałem... Może on nie jest aż taką złą osobą? Może po prostu ma problem z czymś w życiu, nie umie sobie poradzić i dlatego się tak zachowuje? - zacząłem.
- Karl... - spróbował mi przerwać.
- Zamknij się i nie przerywaj. - warknąłem trochę zbyt ostrym głosem. - Sorry, słuchaj, ja po prostu staram się wejść w jego buty. Postawić się w jego sytuacji życiowej i spróbować go zrozumieć. Przecież coś musi nim kierować, tak? Chciałbym pojąć co sprawia, że tak bardzo mnie nienawidzi. Możesz mówić co chcesz George, ale te dwa ostatnie razy gdy go widziałem... on nie był taki sam. Był spokojny, jego oczy zdawały się tak smutne i zagubione, nie wydawał się groźny, nie tryskał gniewem. Był tak obojętny. Dawał wrażenie, jakby chciał wskoczyć pod najbliższy przejeżdżający samochód i po prostu zniknąć. A kiedy powiedziałem mu, że ładnie śpiewa... Mogę przysiąc, że prawie się uśmiechnął. - opowiedziałem jakimś dziwnie przejętym głosem. Gogy uśmiechnął się pod nosem i poklepał mnie po plecach.
- Nie wiem, skąd u ciebie tyle empatii, nawet w stosunku do niego. - westchnął kręcąc głową.
- Wiem, że pewnie postępuje źle okazując takie zaufanie ale... O, patrz, Wilbur i Alex. - wreszcie znalazłem powód, żeby zmienić temat. Faktycznie - kilka metrów dalej, przed wejściem do budynku stało dwoje chłopaków.
- Wrócimy do tego. - mruknął George ledwo słyszalnie, lecz zignorowałem go i podbiegłem do Alexa, żeby przywitać go pocałunkiem. Przytuliłem również Willa i wszyscy czterej weszliśmy do budynku.- Co z Dreamem? - zapytał Quack, który dopiero ogarnął, że blondyna nie ma z nami.
- Choruje już drugi tydzień odkrywco. - mruknął George. Tego dnia miał jakiś wyjątkowo zły humor. Okres, kryzys wieku średniego, buzujące hormony czy cokolwiek innego czym to mogło być. Trąciłem go ramieniem.
- Uśmiechnij się trochę, bo mnie wkurza jak chodzisz taki styrany.
- Odpuść bruneciku. Muszę iść już na lekcję. Powodzenia, widzimy się na lunchu. - zasalutował uśmiechając się (pewnie trochę wymuszenie). Kiwnąłem głową ze zrozumieniem, po czym odwrócił się i poszedł korytarzem w drugą stronę.Jak zwykle siedziałem na lekcji sam. Quackity wiele razy próbował mnie przekonać, że może się przysiąść do mnie, albo żebym usiadł bliżej niego i Willa, ale ja nie chciałem. Nie żebym jakoś specjalnie uważał na lekcjach, uczyłem się dobrze, ale raczej większą część zajęć poświęcałem na malowanie po marginesach zeszytów i przemyśleniach na różne tematy. Podczas historii i angielskiego zastanawiałem się, dlaczego SapNap od kilku tygodni nie przychodzi do szkoły. Nie żeby to był jedyny temat, jaki zaprzątał moje myśli: zastanawiałem się również nad tym, dlaczego mój wróg pojawił się na koncercie charytatywnym, co robił w szpitalu w wigilijny poranek i o tym kim tak naprawdę jest. A później, gdy uświadomiłem sobie, że zaczynam się interesować jego życiem - ugryzłem się trochę za mocno w wewnętrzną część policzka - aż poczułem smak krwi w ustach. Skrzywiłem się i przez resztę lekcji słuchałem uważniej nauczycielki.
- Czy ktoś mógłby zanieść zeszyty i książki SapNapowi? Nie będzie go napewno do końca następnego tygodnia, więc powinien chociaż zostać poinformowany o tym, co przerabialiśmy podczas jego nieobecności. - pani od historii obiegła wzrokiem klasę. - No, las rąk. - westchnęła jeszcze raz się rozglądając. Skuliłem się, żeby wysoki chłopak siedzący przede mną zasłonił mnie plecami.
- No to może ty Jacobs? - uśmiechnęła się milutko. Podła szmata.
- Eeee... Ja nie mam za bardzo czasu i... - postarałem się wymyślić na poczekaniu jakąś wymówkę.
- Karl Jacobs. Zaniesiesz koledze lekcje. To chyba nie powinien być dla ciebie jakiś duży problem? - po raz kolejny uśmiechnęła się przymilnie, chociaż głos miała ostry i stanowczy. Popatrzyłem na nią z czystą nienawiścią.
- No dobrze. - uległem wreszcie i posłałem Alexowi zrozpaczone spojrzenie. Chłopak wyglądał na jeszcze bardzie wkurzonego niż ja.
- Dodatkowo możesz mu też przekazać, że do zrobienia będzie projekt w parach. Temat to ,,zmiany w granicach państw Europy w XX wieku". Na wykonanie prezentacji jest tydzień, technika dowolna.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]