Z transu wyrwał mnie odgłos dzwonka z telefonu. Obrzuciłem obojętnym wzrokiem ekran. Dzwonił George. Że też zawsze musi sobie wybrać taki moment na rozmowę...
Niechętnie podniosłem urządzenie i nacisnąłem zieloną słuchawkę.- KARL!? Przepraszam, ale jestem bardzo ciekaw jak do tego wszystkiego doszło i jak było. - wrzasnął podekscytowany, a ja wywróciłem oczami mając ochotę rzucić telefonem o ścianę.
- George, my... do niczego... - zawahałem się widząc przed oczami chwilę naszego
pocałunku. - Do niczego między nami nie doszło.
- Nie brzmi jakbyś był pewny tej odpowiedzi. - zachichotał, jednak ja pozostawałem cicho. Nie miałem nawet siły udawać szczęśliwego gdy czułem się jak totalne gówno.- Ej, przepraszam... Wiesz, że tylko sobie żartuję, prawda? - przerwał dziwną ciszę, która nastała.
- George... To nie jest śmieszne ja...
- Co się stało?
- Jestem nienormalny. Chyba.
- To wiem, ale w pozytywnym sensie. - starał się poprawić mi humor żartem, co swoją drogą było bardzo kochane. - Ej, dlaczego tak myślisz? Co się dzieje?- Zakochałem się w kimś kto przez półtora roku mnie dręczył i kto wyniszczył mnie psychicznie, pocałowałem go, co odwzajemnił, ale później powiedział, że nic z nas nie będzie, bo za bardzo mnie skrzywdził, ale ja nawet nie mam mu za złe tego wszystkiego co mi zrobił. To dość nienormalne, nie uważasz? - spytałem rozhisteryzowany.
- Może trochę. - przyznał. - A tak szczerze, czy miłość w jakimkolwiek przypadku jest całkowicie normalna? Zawsze jest jakieś „ale”. Myślę, że skoro potrafiłeś mu wybaczyć, to twoje uczucie jest po prostu prawdziwe. I wydaje mi się, że on też do ciebie coś może czuć. Zawsze czuł, ale się do tego nie przyzna. Zawsze był o ciebie zazdrosny. O wszystko co miałeś, o całego ciebie i ludzi wokoło. Pomyśl tylko, miał tyle osób do dręczenia, ale ciągnęło go tylko do ciebie. Kwestia tego, czy potrafi sobie wybaczyć błąd. Myślę, że prędzej czy później wróci. - mówił.
- Dziękuję Gogy, kocham cię. - uśmiechnąłem się wreszcie dzięki słowom bruneta. Mimo dość dziecinnego charakteru, nie można mu było odmówić tego, że był świetnym przyjacielem. W odpowiedniej chwili umiał zachować powagę, zebrać myśli i dobrze pocieszyć.
- Jasne, nie ma sprawy. Też cię uwielbiam Karl. - niemal mogłem zobaczyć, jak uśmiecha się nieśmiało trzymając telefon.
- Będę kończył na razie. Chyba potrzebuje posiedzieć sam i wszystko
przemyśleć. - oznajmiłem.
- Dobra, informuj o wszystkim. Jakby co to możesz wpaść później. Chcieliśmy z Dreamem oglądać jakiś film wieczorem, może byś...
- Dzięki, ale nie trzeba, serio. Spędzicie czas we dwójkę. - odpowiedziałem szybko i pewnie, chodź zrobiło mi się nieco przykro. Samotność.
- Jasne... To pa! - pożegnał się brunet.
- Paaaa. - odparłem i się rozłączyłem.* * * * *
Całą niedzielę przeleżałem w łóżku słuchając muzyki i tuląc się do mojego kochanego psa. Nie miałem siły ani chęci na nic, czułem się strasznie słabo z całą sytuacją i dodatkowo tęskniłem za Alexem. Drażniła mnie świadomość, że prawdopodobnie jestem zakochany w nich obu.
W poniedziałek musiałem normalnie pójść do szkoły. George i Dream uspokajali mnie przez drogę, jednak na niewiele to się zdało, bo gdy przekroczyłem próg klasy moje oczy napotkały najpierw tęskny wzrok Alexa, a później skryte spojrzenie Nicka. To dziwne rozdarcie pomiędzy dwoma zupełnie różnymi osobami bardzo mnie dobijało. Przez resztę lekcji czułem na sobie wzrok SapNapa co również wywoływało mieszane uczucia.
Po szkole odrazu wróciłem do domu i zacząłem pisać książkę, żeby jakoś pozbyć się nadmiaru emocji. Tak minęła mi prawie cała godzina i byłbym nawet się uspokoił, gdyby nie pukanie do drzwi. Cicho zszedłem na dół, aby w razie co nie zdradzać swojej obecności w domu. Przez szybę w drzwiach zobaczyłem Nicka. Zamarłem przez chwilę i miałem ochotę ponownie zaszyć się w spokojnym pokoju, jednak zamiast tego otworzyłem chłopakowi.
CZYTASZ
~pretty lies~ karlnap
Fanfiction~ Za maską kłamstw i agresji kryją się zranieni ludzie ~ dla najjaśniejszych gwiazdek na niebie mojego życia :]