↜Fajnie by było tak bez zmartwień↝

94 13 7
                                    

Jung i Park przez kilka kolejnych godzin zasuwali łopatami, nie przejmując się zmęczeniem i potem, który spływał po nich dosłownie litrami.

Zawroty głowy spowodowane zbyt długą pracą fizyczną, głód ssący ich żołądki, czy nawet okropne pragnienie nie były w stanie ich zniechęcić do jak najszybszego pożegnania się z bólem. Nie obchodziło ich to, że zrobiło się już ciemno, a Seokjin stojący na warcie musiał świecić im zamiast sobie.

Jungkook przyniósł im wcześniej prześcieradła, w które delikatnie zawinęli swoich bliskich, a teraz jedynie kopali w ziemi raz po raz.

-To podoba ci się Yoongi, tak?-spytał cicho Hoseok, przecierając brudną dłonią swoją mokrą od potu i łez twarz.

-Hobi, to niezbyt dobre pytanie. To nie miejsce, ani czas-wyszeptał blondyn na chwilę przystając z pracą, by zorientować się, że by wyjść z dołu przeznaczonego dla jego braciszka musiał podciągnąć się na rękach.

Jung miał dokładnie taki sam problem, dlatego uśmiechnął się delikatnie, ciesząc się, że jego siostrzyczka będzie daleko od tego skurwysyństwa na powierzchni.

-Wiesz Jimin, na początku byłem na ciebie wściekły-zaczął cicho jego przyjaciel, wychodząc z dołu, mając wrażenie, że tyle już wystarczy.-Jednak później zrozumiałem, że chciałeś tylko oszczędzić nam wszystkim bólu. Jihyunowi i Jiwoo też, a może przede wszystkim im?-mruknął cicho i wyciągnął pomocną dłoń w stronę przyjaciela.

-Hobi naprawdę chciałem ich ratować. Nie chciałem do tego dopuścić-wyszeptał cicho Jimin, zanosząc się płaczem, jednak z ochotą przyjął pomocną dłoń.

Zaraz obydwaj stali obok siebie wymęczeni i spoglądali na owinięte w prześcieradła ciała. Serca krajały im się na ten widok, mieli wrażenie, że teraz jedyne co będzie w stanie ukoić ich ból to słodka śmierć, jednak dzielnie stali ramię w ramię. Wiedzieli, że to właśnie dla nich muszą być silni.

-Nie bolało tak na samym początku, gdy myśleliśmy, że wszyscy nie żyją-wyszeptał Jimin, rzucając łopatę gdzieś za sobą, tym samym pokazując Seokjinowi, że już skończyli i może sobie oświecać drogę.

-Nie docierało to wtedy do nas-odszepnął mu Jung, również odrzucając z dala od siebie łopatę.-Teraz już wiemy, że to nie są żadne przelewki, myślisz, że Jiwoo i Jihyun fajnie się teraz bawią?-spytał cicho Hoseok, przytulając do siebie swojego przyjaciela i głośno pociągając nosem.

-Znając Jihyuna cieszy się, że jest z mamą, a Jiwoo ciśnie z nas bekę-odparł mu Park, a tamten jedynie parsknął śmiechem, by w następnej chwili pozwolić łzą spłynąć po swoich policzkach.

-Pewnie tak, ciągle z nas rechotała jak coś robiliśmy. A najbardziej chyba jak robiliśmy sobie maratony barbie-wyszeptał Jung i obydwoje zanieśli się głośnym płaczem, powoli idąc w stronę domu.

Yoongi i Chungha za to siedzieli w swoim towarzystwie na kanapie, popijając ciepłą herbatę i czekając na swoich przyjaciół. Min czekał na Parka, by pomóc mu później przebrać się w inne ciuchy i położyć go spać do swojego pokoju, a Kim miała zamiar zaciągnąć Hoseoka do łazienki i pomóc się mu umyć, by później iść razem z nim spać w ciepłym łóżeczku.

Obydwoje nastawili się już psychicznie, by móc być idealnym oparciem dla swoich najbliższych przyjaciół, chociaż w przypadku Mina powinno się mówić o potencjalnym partnerze, bo pomimo tego jak bardzo było to nie na miejscu, w głowach większości teamu objawiło się to jako perfekcyjny temat do odciągania uwagi chłopaka od smutnych myśli.

Tak okropne sytuację niezwykle zbliżały do siebie ludzi, pozwały dostrzec w drugim człowieku niezwykłe oparcie i obdarzyć go jeszcze potężniejszymi uczuciami.

I w końcu, wraz z wybiciem trzeciej w nocy do domu wpełza dwójka ryczących przyjaciół, by zaraz zostać otoczonymi ramionami przez dwójkę starszych.

Yoongi bez zbędnych ceregieli uniósł blondyna w górę, tym samym pozwalając mu uwiesić się na nim jak małpce. Jimin mocno zacisnął nogi wokół szczupłej talii swojego hyunga i równie mocno wtulił się w jego ciepłe ciało, cicho mocząc jego mleczną skórę łzami.

Pośpiesznie udał się z młodszym na górę, do swojego starego pokoju, ciesząc się w duchu, że Jimin nie należał do najcięższych i bez problemu mógł go przenieść na inne piętro.

Krajało mu się serce, gdy widział jak blondwłosy cierpi tak bardzo przez to wszystko, jednak przez to bał się podzielić z nim swoim własnym bólem. Nie miał bladego pojęcia co z jego starszym bratem, podczas, gdy Park doskonale znał już koniec historii własnego rodzeństwa.

Westchnął głęboko, w ogóle nad tym nie panując, a gdy znaleźli się już w jego starym pokoju, poczuł na sobie ciężki wzrok młodszego. I dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że przecież chłopak mógł to odebrać jako coś negatywnego.

-Hyung, jeśli jestem ciężarem, po prostu to powiedz-wyszeptał słabym głosem Jimin, wpatrując się w ciemne oczy swojego przyjaciela.

Min jedynie przełknął głośno ślinę, bo młodszy chłopiec po prostu odebrał mu zdolność mowy. Czy Jimin był dla niego ciężarem? Właściwie to nie, był bardziej filarem, który nagle pojawił się w jego życiu i pokazał mu, że jednak potrzebuje bezpiecznej ostoi.

Jednak czy wypadałoby tak odpowiedzieć chłopcu? Powiedzieć mu, że jego ból pozwala starszemu zaćmić ten należący do niego? Poinformować go, że łatwiej jest mu martwić się i opiekować się nim niż własną siostrą, która teraz potrzebowała silnych i bezpiecznych ramion swojego braciszka?

Min Yoongi uciekał już nie tylko przed zombiakami, ale i przed własnymi rozterkami i podjętymi decyzjami, które miały zaważyć nie tylko na jego życiu.

-Hyung? Myślę, że Yoona bardziej cię potrzebuję, skoro wszystko tak niszczę-dodał chłopiec, wyrywając Yoongiego z przemyśleń.

Park jedynie boleśnie się uśmiechnął i starając się zahamować łzy przez obojętność na twarzy swojego hyunga, prędko przestał zaciskać nogi wokół jego talii i pozwolił, by stopy zetknęły się z podłogą. Niepewnie wygramolił się z jego uścisku i odwrócił się do starszego plecami, by móc udać się w kierunku łóżka.

Jednak przerwał mu to czarnowłosy, który mocno wtulił się w plecy chłopca i sam zapłakał.

-Jimin, po prostu sam się boję i martwię się, że dodam ci za dużo zmartwień-wyszeptał chłopak, a Jimin nie mógł zrobić niczego niż po prostu delikatnie przytulić dłonie Mina znajdujące się z przodu jego ciała.

-Mamy całą noc, pozbądźmy się własnych zmartwień i po prostu porozmawiajmy. Po pogrzebie stańmy się ludźmi bez zmartwień, Yoongi.

A Jimin nareszcie podniósł Yoona na duchu nie tylko swoimi czynami, ale nareszcie również słowami. Obietnica życia bez zmartwień była przepiękna, więc obydwoje chcieli zacząć już w niej tchwić.

-Czyli pogrzeb to nie tylko pożegnanie zmarłych?-wyszeptał cicho Min, a na to odpowiedział mu cichuteńki szept Parka:

-Ten pogrzeb będzie zdecydowanie pożegnaniem żałoby po nich, oni nie chcieli by naszych smutków.


⋆ ˚。⋆୨୧˚ ˚୨୧⋆。˚ ⋆

Jejciuuu, wybaczcie mi, wczoraj zapomniałam opublikować ten rozdział...

Zepsułam sobie ustalony termin, pomimo, że rozdział gotowy był od tygodnia...

I ogólnie to zabawna sytuacja, ale wczoraj w szkole dowiedziałam się od takiej dziewczyny, że totalnie czuć ode mnie, że jestem lesbijską. Nice, to było naprawdę dziwne...

A właśnie dopóki pamiętam! Bo tak sobie pomyślałam, że w sumie czemu nie, mogę zacząć nagrywać Wam jakieś nudne Instastory i opowiadać troszkę o swoim dniu, co wy na to?

Dobrze, ja już nie przeszkadzam aniołki. Miłego dnia lub wieczorku! Kocham Cię słoneczko najjaśniejsze! ✨❤

↜Don't get bitten↝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz